Maska w twórczości Kazimierza Mikulskiego
1.
Kazimierz Mikulski jest niewątpliwie jednym z najbardziej intrygujących scenografów w historii polskiego teatru lalek. Pracował przede wszystkim w krakowskiej Grotesce, gdzie w latach 1949–1992 stworzył scenografie, maski i dekoracje do ponad stu przedstawień [1].
Maski mistrza Fantaski | Teatr Groteska, Kraków, 1972 | fot. J. Wolski |
Jego wpływ na profil Teatru Groteska był kolosalny – nazwa (Teatr Lalki i Maski) była poniekąd tego wyrazem. Władysław Jarema, założyciel i przez pewien czas dyrektor tej sceny, deklarował, że teatr maski jest jednym z najważniejszych kierunków w jego artystycznej działalności. Pisał w 1965 roku: Ostatnia z naszych inicjatyw, TEATR MASEK (...). [Zabiegamy, by była] nowa, współczesna, niewiele mająca wspólnego z maską w znaczeniu antyku czy okresów późniejszych, nasza, wyłącznie polska forma teatru maski [2]. Te ambitne plany stworzenia specyficznego, polskiego gatunku realizowane były przede wszystkim przez Kazimierza Mikulskiego. Choć, dodać trzeba, nie był jedynym autorem masek w tym teatrze, ale jednak najbardziej rozpoznawalnym.
Mikulski był człowiekiem wielu talentów. Pisał dramaty [3], poezje [4]. Był aktorem, współzałożycielem Teatru Cricot 2, gdzie w pierwszym sezonie wystawiane były jego sztuki [5], reżyserował, grał (także w Umarłej klasie). Ale jednak był przede wszystkim malarzem, członkiem Grupy Krakowskiej. Tadeusz Kantor, nieskory do pochwał innych artystów, pisał o nim: Obrazy swoje tworzy jak scenariusz, obmyślając cały repertuar środków, rekwizytów, postaci, sytuacji o sugestywnych metaforach, aluzjach, niedopowiedzeniach, przemilczeniach, precyzyjnie nakłuwając wydarzenia owego tajemniczego świata podświadomości [6].
Te wszystkie pola działalności Mikulskiego przenikały się, posiłkowały podobnymi środkami i skojarzeniami. Scenografie były wariacjami jego malarskich dzieł; maski przypominały twarze z obrazów. Dramaty i wiersze świadczyły o podobnym, malarskim typie
wyobraźni.
Przy tej wielowątkowości pracy artystycznej dotkliwie
brakuje jakichkolwiek programowych wypowiedzi
Mikulskiego. Wywiadów praktycznie nie udzielał [7].
Nigdy nie komentował swojej twórczości. Robił tak
konsekwentnie i zdecydowanie przez całe życie.
2.
Kazimierz Mikulski stworzył szczególną formę maski.
W zasadzie prostą w konstrukcji, ale też wyrafinowaną
malarsko. Jego maski zastępowały głowy ludzkie.
Nakładane były nie tylko na twarz, ale na całą głowę,
zmieniając aktora w rodzaj lalki.
Maski według projektu Mikulskiego tworzone były
z papier mâché, konstruowane na głowy konkretnych
aktorów, którzy mieli w nich grać. Maska taka miała
ściśle „wyrastać” z korpusu czy szyi aktora, by powstawało
wrażenie, że jest organiczną częścią ciała. Dlatego
otwór na głowę był tak wąski, że udawało się ją
ledwie wcisnąć na głowę konkretnego aktora.
Wewnątrz była wyścielana gąbką rama, przymocowana
do wnętrza maski drewnianymi klockami. Była
więc stosunkowo ciężka. Na zewnątrz była malowana,
zaopatrzona w doklejone do niej włosy (robione ze
sztucznych materiałów). Jednym słowem, aktor na
swą głowę ubierał inną głowę.
Aktor w masce miał bardzo ograniczone możliwości
patrzenia na wszystko wokół. Najczęściej otwory,
przez które można było patrzeć, zrobione były z ażurowego
materiału i usytuowane na miejscu ust, policzków
czy na wąsach maski; czasem w materiale udającym
szyję. Z perspektywy widza maska wydawała się
jednak całkowicie nieprzenikniona. Można było
odnieść wrażenie, że to ona jest głową, bo nie ma
w niej żadnych otworów na oczy aktora. Jej powierzchnia
była bardzo gładka, błyszcząca, a usta, broda
czy wąsy pomalowane tak jaskrawymi kolorami, że
widz, nawet jeśli siedział bardzo blisko, nie zauważał
prześwitów. Wydawało się więc, że martwe oczy
maski są jedynym sposobem patrzenia na świat przez
postać na scenie.
Piszę najpierw o tych technicznych, wcale nie nazbyt
wyszukanych aspektach maski, bowiem konsekwencje
jej użycia dla inscenizacji były ogromne. Maska
warunkowała to, co aktor mógł zrobić na scenie,
a czego zrobić absolutnie nie mógł. Radykalne ograniczenie
możliwości widzenia powodowało, że aktorstwo
w maskach Mikulskiego było z zasady dosyć statyczne,
by nie powiedzieć – hieratyczne. Operowanie
głosem także okazało się specyficzne: maska działała
z jednej strony jako rezonator, a z drugiej strony tłumiła
głos, czyniła go także w pewien sposób sztucznym.
Zawsze inaczej brzmiał głos z wielkich masek
niż z małych, prawie przylegających do głowy.
Ogromnie ciekawe było też wykorzystanie maski
w stosunku do reszty ciała. Najczęściej – choć nie
zawsze – całe ciało aktora było szczelnie ubrane. Aktor
pozbawiany był w ten sposób cielesności – i właściwie
całkowicie ulalkowiony. Maski na dodatek najczęściej
deformowały kształt postaci – większa niż normalnie
głowa (niekiedy radykalnie większa) w naturalny sposób
ogniskowała na sobie wzrok widza. Reszta ciała
wyglądała w takiej sytuacji dosyć rachitycznie, jakby
w zaniku, skurczeniu względem głowy.
A w planie teatralnym wrażenie, że oto mamy do czynienia
z lalką, a nie człowiekiem, było bardzo mocne.
3.
Mikulski był przede wszystkim malarzem, członkiem
Grupy Krakowskiej. W jego twórczości malarskiej
i scenograficznej zbiegały się podobne motywy,
podobny był sposób obrazowania. I co w tej chwili najważniejsze
– widz patrzył na podobne twarze. Czyli
w teatrze – na maski. O Mikulskim jako malarzu niejednokrotnie
mówiono i pisano, że jest surrealistą.
Niewątpliwie można bez trudu wskazać tego typu
powinowactwa, lecz jego malarstwo było bardzo
osobne, operujące konceptualną formą, niedające się
więc wpisać całkowicie w surrealizm. W obrazach wracały
wciąż te same motywy. Bardzo ciekawie przedstawił
te malarskie dokonania Mieczysław Porębski.
Pisał, że w obrazach Mikulskiego pojawiają się aktorzy,
postacie, które chętnie wzięłyby na siebie tę czy
tamtą rolę, zimne kusicielki o ponętnych kształtach,
niewinne wyuzdane panienki, dobrotliwe zwierzęta,
strojne, rozświergotane ptaki, drzewa, które mówią,
mające swe tajemnice insekty. Do niczego jednak nie
dochodzi, bo te dziewczęta wycięte z kolorowej okładki, komiksu albo reklamy, chrząszcze z entomologicznego
atlasu, zwierzęta przeważnie wypchane albo z plastiku,
a ptaki wystrugane z drewna i pomalowane [8].
Porębski bardzo wyraziście zauważył, że na obrazach
Mikulski nie próbuje oddać cielesności, żywotności
postaci, lecz celowo odnosi się do wyidealizowanych,
ale też uproszczonych schematów. Ciała kobiet – najczęściej
nagie – są raczej płaskim zarysem. Także twarze
z jego obrazów wydają się bez życia. Albo raczej są
figurami nie z ludzkiego porządku. Twarze kobiet są
piękne, smutne, ale też ostentacyjnie sztuczne, nieobecne.
Zwłaszcza oczy – najczęściej ogromne, niebieskie
– zapatrzone są gdzieś w „niebyt”.
W maskach przygotowywanych do spektakli Teatru
Groteska oczy także są niezwykle intrygującym elementem.
Absolutnie nigdy nie są to oczy aktora wyglądające
przez otwory pozostawione w masce. Zawsze
są to oczy namalowane na błyszczącej powierzchni,
bardzo szeroko otwarte, o migdałowych kształtach,
najczęściej o niebieskich tęczówkach. Jak na jego
obrazach. W związku z tym coś z tych surrealistycznych
nastrojów przedostaje się z obrazu na scenę.
Nostalgia, obojętność, zaduma, łagodność,
wsobność...
4.
Mikulski przyciągnięty został do Groteski przez Zofię
i Władysława Jaremów, którzy w 1948 roku wrócili
z Paryża i na nowo objęli dyrekcję teatru. Formalnie
przez jeden sezon (1948/1949) dyrektorował Władysław,
a od 1949 do 1975 Zofia. Po 1948 roku w polskiej
kulturze nastał czas realizmu socjalistycznego, szablonowego
tworzenia sztuki podporządkowanej ideologii.
Groteska, na ile to możliwe, przetrwała ten czas
z podniesionym czołem, będąc jednym z nielicznych
miejsc, gdzie awangardowi artyści mogli pracować
w miarę spokojnie. „Fantazję”, a więc i odejście od
reguł socrealizmu, traktowano w teatrze dziecięcym,
lalkowym, z pewną swobodą. Obok Mikulskiego jako
scenografowie pojawili się wtedy w Grotesce Lidia
Minticz i Jerzy Skarżyński.
Początki pracy Mikulskiego w Grotesce nie były pasmem
sukcesów. Sporo wtedy reżyserował. Jednak jego
debiut w tej funkcji – Kozia opera (1949) – nie został
przyjęty dobrze. Jeden z piszących zatytułował swoją
recenzję Kozie nieporozumienie [9]. Jednak trzymanie
się przez Jaremów konsekwentnie linii programowej,
w której plastyka odgrywała kolosalną rolę, okazało się
owocne nie tylko dla Mikulskiego, ale i całego teatru.
Groteska stawała się coraz bardziej cenionym teatrem,
w którym nowatorska forma plastyczna postawiona
była na pierwszym miejscu. Dzięki swej specyfice
wykraczała poza zamknięty krąg scen lalkowych,
uznawana była za nowatorską formalnie. Scenografie
przygotowywali tu m.in. Ali Bunsch, Andrzej Stopka,
Daniel Mróz, Wojciech Krakowski, Krystyna Zachwatowicz,
Jerzy Jeleński, Joanna Braun, Jan Polewka [10].
W tym gronie Mikulski odgrywał rolę szczególną,
bowiem pracował na etacie scenografa i kierownika
plastycznego (od 1948 do 1979 roku, czyli do emerytury).
Gdyby mierzyć wielkość dokonań liczbami, to
zdecydowanie był autorem lub współautorem największej
liczby spektakli w tym teatrze. A jego sposób
patrzenia na lalkę, a zwłaszcza na maskę, stał się wizytówką
Groteski.
Szczególne miejsce w programie krakowskiej sceny za
czasów Jaremów zajął teatr dla dorosłych. Kilka najważniejszych
spektakli w historii polskiego teatru lalek
powstało w maskach Mikulskiego [11]. Przełomowym
przedstawieniem Groteski okazał się wieczór złożony
z utworów Gałczyńskiego, ważny był zwłaszcza Babcia
i wnuczek, czyli Noc cudów. Był to rok 1955, a więc gorset
socrealizmu powoli spadał. W tę rzeczywistość
wpisało się to właśnie przedstawienie wyreżyserowane
przez Zofię Jaremę. Maski wymyślili Mikulski
i Skarżyński. Widzowie byli, jeśli wierzyć relacjom,
oszołomieni spektaklem, uznając go za jedno z najważniejszych
wydarzeń w ówczesnym życiu teatralnym.
Jan Kott pisał: [Teatr Groteska] farsę „Babcia
i wnuczek, czyli Noc cudów” pokazał w maskach. Ale
w jakich maskach! W maskach, które wydłużają postać,
jakby nagle dostrzeżoną w krzywym zwierciadle, które
mają w sobie coś z sennego koszmaru, z przeraźliwej
wyzywającej brzydoty rysunków nadrealistycznych,
z upiorności Franza Kafki. (...) Koszmarną maskę nosi
straszna babcia wierząca w cuda, dzieci upupione
przez staruchę i Serafiński upupiony przez głupotę.
Straszne maski noszą zawodowi hochsztaplerzy i specjaliści
od cudów. Maskę nosi wszystko, co jest brednią,
co jest głupotą, co jest załgane, niedojrzałe albo upupione.
(...) W świecie rzeczywistym, w świecie wyzwolonym
od bzdur, w świecie zdrowego rozsądku i mądrej
kpiny, w świecie młodości, przyjaźni i miłości opadają
maski [12]. Już w tym przedstawieniu widać wyraźnie
metodę plastyczną Mikulskiego. Nienaturalna postać
z maską zamiast głowy staje się niesłychanie mocnym
znakiem. Z racji nieruchomości przeskalowanej „twarzy”, jej zaburzonej proporcji wobec reszty ciała,
można na niej wypisać dominującą cechę, niezatartą,
jednoznaczną. Reżyserka zderzyła te zastygłe grymasy
maski z naturalnością twarzy, potęgując kontrast między
postaciami. Trudno o większy kontrast niż maska
i brak maski.
Po tym sukcesie teatr dla dorosłych, zarówno lalkowy,
jak i grany w maskach, zaczął regularnie pojawiać się
w repertuarze Groteski, stając się jej znakiem firmowym.
Wystarczy wymienić spektakle reżyserowane
przez Zofię Jaremową, których autorem (lub współautorem)
scenografii był Mikulski: Orfeusz w piekle Gałczyńskiego
(1956), Opera za trzy grosze Brechta (1958),
Kartoteka Różewicza (1961), Gdyby Adam był Polakiem
Gałczyńskiego (1964), Król Ubu Jarry’ego (1965),
Hazard i Zwierzęta hrabiego Cagliostro Bursy (1972),
Wygnańcy Ewy. Salome. Judyta i Holofernes Sztaudyngera
(1975)...
Wykorzystanie lalek i masek w tym repertuarze nie
było przypadkowe. Jaremowie i Mikulski (także inni
scenografowie) znaleźli miejsce, potrzebę, by zastosować
takie właśnie środki jako konieczne elementy
swojej wizji świata. Zenobiusz Strzelecki pisał we
Współczesnej scenografii polskiej: Postacie Groteski nie
są może manekinami, ale ich lalkowość proponuje
świat nadrealny, tym bardziej, że towarzyszą one odpowiednio
dobranej dramaturgii [13]. Bowiem Jaremowie
wybierali konkretne utwory dramatyczne, w których
użycie lalkowych czy maskowych elementów może
wzmocnić przekaz.
Szczególnie widać to w inscenizacji tekstów Sławomira
Mrożka: Męczeństwo Piotra Oheya (1959), Czarowna
noc (1964), Dom na granicy (1979) i Letni dzień (1986).
Zofia Jaremowa pisze w programie Domu na granicy:
Zainteresowanie „Groteski” wynikało kiedyś i obecnie
właśnie z możliwości adaptacyjnych tych sztuk na
środki, jakimi operuje scena masek. (...) Nie bez znaczenia
(...) wydaje mi się przystawalność „gry pozorów”,
jaką daje maska dla inscenizacji właśnie tych utworów
Mrożka [14].
Konsekwencje inscenizacji dramatów Mrożka, w których
postaci ukazane zostają w maskach, sięgają
bardzo
daleko. Katarzyna Szatko sformułowała to
następująco: Na maski Mikulskiego, zarówno w spektaklu
„Męczeństwo Piotra Ohey’a”, jak i [„Domu na granicy”],
należy również spojrzeć z perspektywy, którą
zasugerował Jan Błoński, określając sytuacje bohaterów
w dramatach Sławomira Mrożka jako „rozpaczliwie
nieruchome”. Najczęściej znajdują się oni w absurdalnym
położeniu, które uniemożliwia im jakikolwiek
rozwój dramatyczny. Postaci-modele, skonstruowane
na zasadzie stereotypów, zredukowane w warstwie psychologicznej,
bezsilne wobec absurdalnych sytuacji
i powtarzające „okropne frazesy”, które podkreślają
modelowość, a oddalają od rzeczywistości [15] są w istocie
ubezwłasnowolnionymi marionetkami. Dlatego
też maska wydaje się tak trafnym ekwiwalentem, gdyż
(...) za sprawą swojego niezmiennego i statycznego
wyrazu, sugeruje dramaturgiczną bierność postaci
i niemożliwość wpływu na swój los [16].
Członkowie rodziny Oheyów – Piotr, jego żona i dwóch
synów – noszą małe maski, które niewiele przekraczają
rozmiarem naturalną wielkość głowy. Powoduje
to, że postaci wydają się „bardzo ludzkie”, choć zastygłe
w jednym grymasie twarzy, najczęściej „nieszczęśliwym”,
wyrażającym bezradność, smutek i przygnębienie.
Odwrotnie jest w przypadku pozostałych
bohaterów, którzy odwiedzają dom Oheyów: Dyrektor
Cyrku czy Poborca mają ogromne maski, przytłaczające
wielkością i wyrazem „twarzy” nie tylko rodzinę
Oheyów. Postaci te mają na przykład wielkie nosy, złowrogie
spojrzenia wydobyte poprzez ukośnie zarysowaną
linię brwi, wysokie czoła i wielkie uszy. W ich
maskach i zdeformowanych częściach twarzy zawarte
były groteska i absurd, które, wraz z ich obecnością,
pojawiły się w domu Ohey’ów [17].
Analogicznie, poprzez różnicę wielkości masek,
przedstawiony został podobny kontrast w Domu na
granicy. Rodzina tu mieszkająca nosi maski małe,
dopasowane do głowy; Dyplomaci prawie dwukrotnie
większe. Niesie to poważne dramatyczne konsekwencje:
dom rodzinny, zamieszkiwany przez małych,
skromnych ludzi, zostaje przedzielony granicą, a decyzję
taką podejmują osoby także fizycznie różniące się
bardzo od nich. Dzięki użyciu maski udaje się ograniczyć
indywidualizm cielesny postaci, co w przypadku
wymowy dzieła jest bardzo istotne. Zauważył to Tadeusz
Nyczek: Maski Mikulskiego są wyraziste, konkretne,
swoiście nachalne, a jednocześnie świadomie
stereotypowe: maska matki przedstawia „typową
matkę”, maska Ojca – „typowego ojca”, maska Babci –
„typową babcię”, maska Dyplomaty – „typowego dyplomatę” itd. Zatem typowość, nie indywidualność.
Stereotyp, nie samodzielność. Znak, nie żywe życie.
Maska, a za nią kostium narzucają granie równie konwencjonalne.
Gest musi być „typowy”, stereotypowy,
żeby był łatwo rozpoznawalny [18].
Maska ma możliwość potęgowania jeszcze tej typowości.
Różnicując wielkość głów, ustanawia także pewną
hierarchię czy to społeczną, czy polityczną. Zatrzymując
wyraz twarzy, od początku do końca spektaklu,
naznacza się postaci jednoznaczną osobowością, niemożliwą
do przekroczenia. Przemiana widoczna na
twarzy staje się niewykonalna. Radość czy smutek nie
są nigdy efektem sytuacji scenicznej, ale charakteru
postaci.
Dramaty w realizacji scenicznej Zofii Jaremy potęgowały
więc modelowość, statyczność zawartą immanentnie
w tekstach Mrożka.
5.
Warto zwrócić jeszcze uwagę na jeden element teatru
masek Jaremów i Mikulskiego. W kilku przynajmniej
spektaklach Jaremowie podjęli próbę zbliżenia maski
do widza, ograniczenia przestrzeni gry. Tak było
w Domu na granicy, gdy widzowie siedzieli ledwie
w czterech rzędach przed płytką, lecz bardzo rozciągniętą
wszerz sceną. Ale szczególnie dotkliwie widz
zbliżał się do teatru masek w Zwierzętach hrabiego
Cagliostro Bursy. Spektakl grany był w bardzo małej
przestrzeni foyer. Usadzenie widza tak blisko sceny
w przedstawieniu maskowym dawało zaskakujący
efekt nieprzenikalności światów. Mimo bliskości nie
udawało się nawiązać jakiegokolwiek emocjonalnego
porozumienia ze sceną. Nieruchome, ogromne, błękitne
oczy masek nie odpowiadały na „patrzenie”
widzów, były nie z tego świata, nie z naszego
porządku.
Zwierzęta hrabiego Cagliostro w reżyserii Zofii Jaremy
wzbudziły wiele komentarzy. W tej sztuce, jak pisał
Strzelecki, dwie postaci zdeformowane (zoperowane
przez Cagliostra), jedna bardzo wysoka, długa, druga
jakby zamknięta w butelce, pękata – zestawione są
z normalną młodą dziewczynką (aktorka w masce).
Mikulski stworzył tu istoty przerażające, co było umożliwione
jedynie „budowaniem” postaci teatralnej na
aktorze, obdarzeniem go głową w dowolnym miejscu
i zmianą w ten sposób normalnych proporcji. Ale dzięki
właśnie tej nadbudowie, masce, zachowany jest w tych
potworkach cudzysłów teatralny [19]. Henryk Jurkowski
zaś, komentując to przedstawienie, dodawał: Przerażające,
zdeformowane ofiary Cagliostro, skupione na
małej przestrzeni, wyrażały sumę ludzkich nieszczęść,
którym nie ulży żadna rewolucja [20].
Do tych spostrzeżeń
dwóch wybitnych historyków warto dodać, że tym
nieszczęściom przedstawianym na scenie rzeczywiście
nie sposób było ulżyć, bo nie sposób było nawiązać
emocjonalnego porozumienia z postacią – widz
był wyłącznie podglądaczem modelowej sytuacji.
Pojawia się w kontekście takiego teatru pytanie: czy
można współczuć masce?
6.
Maski Kazimierza Mikulskiego zeszły do teatru z jego
obrazów. Właściwie to one w wielu przypadkach zdominowały
charakter przedstawień teatralnych.
Nikomu innemu w Polsce nie udało się zbudować tak
konsekwentnej konwencji teatru masek. Dziwne więc,
że o teatralnym Mikulskim tak rzadko się pisze i tak
łatwo się go zapomina.
[1] Por. Kazimierz Mikulski – dokumentacja działalności, opracowała Honorata
Sych, Pracownia Dokumentacji Teatru Lalek, Łódź 1995. (Publikacja została
wydana jako 9 zeszyt w serii „Lalkarze – materiały do biografii”, redagowanej
przez Marka Waszkiela.)
[2] Władysław Jarema, Takie były początki, cyt. za: Groteska! Teatr Lalki, Maski
i Aktora 1945–1995, red. Anna Stafiej, Kraków 1995, s. 19.
[3] Por. Kazimierz Mikulski, Historia sentymentalna, „Twórczość” 1947, nr 10,
s. 8-16.
[4] Kazimierz Mikulski, Wiersze, Stowarzyszenie Artystyczne Grupa Krakowska,
Kraków 1991.
[5] Pantomima Studnia, czyli głębia myśli w reżyserii i z kostiumami projektowanymi
przez Mikulskiego inaugurowała wraz z Mątwą w reżyserii Kantora
działalność Teatru Cricot 2 (12 maja 1956). Później w repertuarze Cricot
pojawił
się spektakl według tekstu Mikulskiego Cyrk, reżyserowany przez
Kantora (1957).
[6] Tadeusz Kantor, [O Kazimierzu Mikulskim], [w:] Grupa Krakowska. Dokumenty
i materiały, Część 1, red. Józef Chrobak, Kraków 1991, s. 19.
[7] Zgodził się odpowiedzieć na trzy pytania Januszowi Boguckiemu. Dotyczyły
one ulubionych pisarzy, prądów artystycznych (Mikulski wymienił surrealizm)
i ulubionych malarzy. Odpowiedź brzmiała następująco: „Spośród artystów
dawnych cenię najwięcej twórców schyłku średniowiecza i początku
Odrodzenia, takich jak Ucello i Cranach. Ze współczesnych – Tanguy, Miró,
Delvaux, Braunera, Mondriana”. Por. Janusz Bogucki, Mikulski, Wydawnictwo
Literackie, Kraków 1961, s. 24-25.
[8] Mieczysław Porębski, Pożegnanie z krytyką, Wydawnictwo Literackie, Kraków–
Wrocław 1983, s. 345-346.
[9] Por. Witold Zechenter, Kozie nieporozumienie, „Echo Krakowskie” z 4 maja
1949, nr 115.
[10] Groteska! Teatr Lalki, Maski i Aktora, dz.cyt., s. 2.
[11] W dalszej części tego artykułu pomijam w opisie przedstawienia maskowe
adresowane do dzieci, choć bywały one równie fascynujące.
[12] Jan Kott, O Grotesce, [w:] Jan Kott, Pisma wybrane, vol. 3. Fotel recenzenta,
Wydawnictwo Krąg, Warszawa 1991, s. 115.
[13] Zenobiusz Strzelecki, Współczesna scenografia polska, Arkady,
Warszawa
1984, s. 32.
[14] Zofia Jarema, Od reżysera, [w:] Sławomir Mrożek, „Dom na granicy”. Program,
Teatr Lalki i Maski Groteska, Kraków 1979.
[15] Jan Błoński, Wszystkie sztuki Sławomira Mrożka, Wydawnictwo Literackie,
Kraków 1995, s. 119.
[16] Katarzyna Szatko, Model – maska – groteska. Kazimierz Mikulski i jego scenograficzna
wizja dramatów Mrożka, praca dyplomowa napisana pod kierunkiem
dra hab. Tadeusza Kornasia, Katedra Teatru i Dramatu, Wydział Polonistyki
Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2017.
[17] Tamże.
[18] Tadeusz Nyczek, Lakierowanie kartofla i inne teksty teatralne, Wydawnictwo
Literackie, Kraków 1985, s. 14.
[19] Zenobiusz Strzelecki, Współczesna scenografia polska, dz.cyt., s. 32-33.
[20] Henryk Jurkowski, Dzieje teatru lalek. Od modernizmu do współczesności,
Teatr
im. H.Ch. Andersena, Lublin 2014, s. 271.