Ostatnie pół wieku przyniosło liczne prace naukowe, popularnonaukowe
i publicystyczne krążące wokół pogłębionej lektury
dawnych baśni, zwłaszcza tych najbardziej klasycznych – braci
Grimm, Charles’a Perraulta oraz Hansa Christiana Andersena.
Książką przełomową była pasjonująca i nadal aktualna praca Bruno Bettelheima
pt. Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni.
Szczególnie wiele wnieśli do tematu badacze gender, wykazujący w baśniach
ukryte schematy inicjacyjne, wprowadzające młodych czytelników
w zagadnienia płci – i tej biologicznej, i tej kulturowej. „Dorosła” interpretacja
baśni to ogromny i bardzo ciekawy obszar badań, a także nie mniej
ciekawe zadanie dla artystów. Aż dziw, że tak rzadko teatr ma odwagę
wkraczać na owe obszary, zadowalając się tradycyjnym odczytywaniem
baśni jako literatury jedynie dla dzieci, na dokładkę poddawanej lukrowaniu,
pozbawianej pazura i elementów okrucieństwa (tak częstego
np. u Grimmów).
fot. K. Chmura-Cegiełkowska |
W Teatrze Powszechnym w Warszawie (Scena Mała) 3 grudnia 2015 roku
odbyła się premiera Calineczki dla dorosłych – wspólnego dzieła Teatru
Montownia i Teatru Papahema. Aktorzy Papahemy (PAulina Moś, PAweł
Rutkowski, HElena Radzikowska i MAteusz Trzmiel) to absolwenci
Wydziału Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej i ten fakt znacząco
zaważył na koncepcji inscenizacyjnej przedstawienia. Dysproporcja
między małą Calineczką a dużym światem została bowiem rozegrana
jako odmienność lalki w stosunku do aktorów w żywym planie. Drugi
partner przedsięwzięcia, Teatr Montownia (Adam Krawczuk, Marcin
Perchuć, Rafał Rutkowski i Maciej Wierzbicki), wniósł praktykowany od prawie dwudziestu lat (zespół powstał w 1996) żywioł
prześmiewczy. Komediowość w dobrym gatunku,
poczucie humoru i zmysł satyry to cechy obu niezależnych
grup teatralnych, co wyraźnie stało się wspólną
płaszczyzną pracy nad znaną baśnią Andersena.
Calineczkę można czytać jako opowieść o ślicznej
i słodkiej dziewczynce, która zarazem jest małą
kobietką. Każdy chce ją mieć – najpierw bezpłodna,
samotna kobieta, marząca o niekłopotliwym dziecku-
maskotce; potem Ropucha jako uroczą żonę dla
swojego syna; dalej kolejni adoratorzy proponujący
jej małżeństwo: Chrabąszcz oraz Kret; a na koniec
maleńki, skrzydlaty Książę kwiatów. Psychoterapeutka
Katarzyna Miller w książce pt. Bajki rozebrane.
Jak odnaleźć się w swojej baśni stwierdza: [Calineczka]
pokazuje małą, piękną, delikatną kobietkę, w dodatku
zupełnie niewymagającą, z którą można zrobić, co się
chce, a ona nawet nie piśnie, nie będzie się awanturować,
dyskutować, chcieć coś zmieniać. Taka śliczna
panienka do ozdoby – marzenie wielu mężczyzn.
Lalka Calineczki ma wielkie, zdziwione oczy i smutną
buzię (jej autorką, podobnie jak kostiumów i scenografii,
jest Paulina Czernek). W interpretacji Papahemy
i Montowni matka nie jest, jak u Andersena,
samotną, bezpłodną kobietą, która dzięki magicznemu
ziarenku zasadzonemu w doniczce nareszcie
zyskuje upragnione dziecko. Temat uwspółcześniono
i w przedstawieniu córeczka przychodzi na świat
dzięki sztucznemu zapłodnieniu. Andersenowska
matka całą uwagę skupia na dziecku, a w przedstawieniu
kobieta woli bawić się, z kieliszkiem i papierosem
w ręce, otoczona adoratorami. Córeczka mało ją interesuje.
Scena ubierania lalki w ciemnoczerwoną
sukienkę ma posmak przedwczesnego wprowadzania
dziewczynki w dorosłe życie, by pozbyć się jej z domu.
Lalka teatralna z natury rzeczy pozostaje całkowicie
zależna od działań animatorów. Calineczka – podobnie
jak lalka – jest bezwolna i zależna od otoczenia.
Każdy urabia ją po swojemu, a nawet dosłownie przekształca,
jak w wypadku Chrabąszcza, który dokleja
dziewczynce kilka dodatkowych nóżek, by mogła
spodobać się otoczeniu. Mysz, z pozoru przyjazna
i życząca Calineczce szczęścia u boku bogatego Kreta,
chcąc ją wyswatać, zachęca do tańca na rurze. Dziecięce
„ciałko” dziewczynki zmuszone do erotycznych
wygibasów mogłoby budzić grozę, gdyby nie lalkowość
bohaterki oraz przerysowane, komediowo-groteskowe
zachowania otaczających ją postaci.
Wszyscy aktorzy „demonstrują” odtwarzane postacie,
mają stylizowane kostiumy, wskazujące na takie czy
inne cechy granej przez siebie zwierzęcej postaci, ale
z pełnym zachowaniem swojej „ludzkości”. Zdają się
mówić: „zobaczcie, jaka obrzydliwa jest ta Ropucha”,
„jakże obleśny jest grany przeze mnie Kret” albo „czyż
nie jestem prawdziwie eterycznym Motylkiem”. Taki
żartobliwy dystans zniechęca widzów do zbyt poważnego
traktowania opowieści – co można uznać za
zaletę przedstawienia (w myśl zasady: pobawmy się
znanym tematem w nowy sposób). Ale można też
uznać za wadę, bowiem genderowa interpretacja
baśni o Calineczce to przygnębiająca opowieść
o kobiecej bezwolności i uprzedmiotowieniu, co
wcale nie jest śmieszne. Nawet happy end u Andersena
jest dwuznaczny. Co prawda śliczny Książę kwiatów
wydaje się odpowiednim mężem dla Calineczki,
ale i on „przerabia” partnerkę według swojej woli. Jak
zauważyła specjalistka w zakresie gender studies
Joanna Mizielińska w artykule Od Calineczki do rozwodu
(„Gazeta Wyborcza” z 12.03.2012), bohaterka
rzuca się w ramiona księcia, mimo że on błyskawicznie
przemianowuje ją na Maję, gdyż jej stare imię jego zdaniem
jest brzydkie. Od razu też Calineczka przyjmuje
warunki przyszłego męża: dostaje skrzydła (bo jej ukochany
je nosi) i musi się przeprowadzić tam, gdzie on
mieszka, bardzo daleko od swojego kraju.
Żywioł komizmu chwilami dominuje w spektaklu, na
przykład wtedy, gdy lalka Calineczki zostaje zastąpiona
przez aktorkę w żywym planie (Paulina Moś) –
podobnie ucharakteryzowaną i ubraną, a grającą
w stylu komedii slapstickowej. Takie posunięcie osłabia
wymowę całości, bowiem zbyt dosłownie ilustruje
kobietę-lalkę, a zarazem traci to, co w animacji było
najciekawsze – całkowite podporządkowanie lalki
aktorom. Calineczka-lalka nie zachowuje się jak nimfetka,
bo tak chce, ale dlatego, że jest do tego zmuszona
jako istota całkowicie podległa animatorom.
Calineczka-aktorka to człowiek dysponujący własną
wolą.
Warto podkreślić świetną animację w Calineczce dla
dorosłych. Dobrze prowadzona lalka zawsze i od wieków
przykuwa uwagę, budzi zachwyt i ożywia emocje.
Dotyczy to zarówno dzieci, jak i dorosłych. Zarazem
lalka może więcej, dlatego nawet takie sceny jak wspomniany
taniec dziewczynki na rurze, nie do przyjęcia
w formie realistycznej, w wykonaniu lalki zyskuje
dystans i śmieszność.
Spektakl Montowni i Papahemy stanowi przykład
wciąż zbyt mało popularnego w Polsce teatru lalek dla
dorosłych. Jest to przedstawienie dobre samo w sobie,
a także pokazujące, jak ogromne możliwości interpretacyjne
tkwią nawet w pozornie doskonale znanych
klasycznych baśniach. Świadomość kierunku współczesnych
badań nad baśnią połączona z wyobraźnią
lalkarską i umiejętnościami warsztatowymi (bo bez
dobrej animacji efekt by przepadł) pozwala kreować
teatr oryginalny, atrakcyjny i zachęcający do myślenia.
Współpraca doświadczonych i młodych aktorów
o podobnym poczuciu humoru, sprzymierzona ze
sztuką animacji, zaowocowała udanym przedstawieniem.
To kierunek, w którym warto podążać.
Calineczka dla dorosłych. Adaptacja i reżyseria Teatr Montownia
i Teatr Papahema, scenografia Paulina Czernek, muzyka
Wiktor Stokowski. Teatr Montownia i Teatr Papahema,
Warszawa. Premiera grudzień 2015.