Penny Francis
konsultantka ds. lalkarskich,
Wielka Brytania
Dla wielu z nas, którzy w teatr lalek weszliśmy przez
bramę, jaką jest teatr żywego aktora, Henryk był
mistrzem i przewodnikiem. Jego opracowania stanowiły
jedne z pierwszych analiz roli sztuki lalkarskiej
w teatrze. Wielu specjalistów pomija teatr lalkowy
milczeniem, i to milczeniem pełnym lekceważenia
raczej niż szacunku; natomiast Henryk już jako
młody uczony podjął świadomą decyzję, że to właśnie
tej gałęzi sztuki teatralnej poświęci swe niemałe
umiejętności akademickie. Nadał w ten sposób treść
i znaczenie funkcji lalkarstwa w teatrze, a także
ogromnie podbudował infrastrukturę teatru lalkowego
i podniósł jego status.
International Festival of Children's Theatres, Subotica, Serbia |
W latach 60. i 70. ubiegłego wieku jego obecność na
wielu festiwalach wskazywała wyraźnie, że był już
wówczas jednym z czołowych europejskich działaczy
wspierających tę formę sztuki. Już wtedy publikował
opracowania i wygłaszał wykłady, a każdy nowy członek
UNIMA łatwo zauważał, że to ktoś wybitny, a przy
tym lubiany i szanowany przez kolegów.
W tym okresie niewielu brytyjskich artystów było
prawdziwie zaangażowanych w teatr lalek, a że przy tym nie mieli oni żadnego wsparcia ze strony władz
czy środowiska teatralnego, wszyscy z trudnością wiązali
koniec z końcem. Sztuce lalkarskiej brakowało
fundamentu teoretycznego, który dawno wypracowały
sobie teatr dramatyczny, taniec i opera. Nie istniały
na przykład prawie żadne opracowania krytyczne,
analityczne czy historyczne napisane w języku
angielskim. Z początku prace Henryka znałam jedynie
z jego wykładów, które z wielkim urokiem wygłaszał
w swej niedoskonałej, lecz doskonale zrozumiałej
angielszczyźnie, oraz z kilku zaledwie artykułów. Wiedziałam
jednak, że publikuje opracowania historyczne
i naukowe po polsku. Wkrótce stwierdziłam, że
trzeba pilnie przetłumaczyć jego pisma, ponieważ
wszystkim ludziom interesującym się sztuką lalkarską,
a funkcjonującym w świecie anglojęzycznym, są
one koniecznie potrzebne.
Dokonywanie przekładu to kosztowny proces, który
wymaga czasu, doskonałej znajomości zarówno obu
języków, jak i tematyki tekstu oraz oczywiście niewiarygodnej
dokładności. Londyńskie Puppet Centre
uznało, że spróbuje wydać pierwszy zbiór esejów Jurkowskiego
pod tytułem Aspects of Puppet Theatre, chociaż
nie mieliśmy wielkiej nadziei, że znajdziemy
wydawcę oraz niezbędne fundusze. Ale naprawdę
potrzebowaliśmy tych tekstów, a potrzeba jest matką
wynalazków. Po jakimś czasie zdecydowaliśmy, że
zrobimy tak: Henryk, nieźle znający angielski, będzie
współpracował ze mną i razem opracujemy osiem
wybranych esejów; on je przetłumaczy na swoją
angielszczyznę, a ja wygładzę tekst i nadam mu formę
przyjętą w moim ojczystym języku.
Po około roku pracy tom Aspects of Puppet Theatre ukazał
się w druku, wydany nakładem londyńskiego Puppet
Centre. Paru prywatnych sponsorów, z samym
Jimem Hensonem (na którego szczodrość zawsze
można było liczyć) na czele, udzieliło pomocy finansowej.
Książka ujrzała światło dzienne w 1988 r. na festiwalu
UNIMA w Japonii. Nakład, który wynosił tysiąc
egzemplarzy, w ciągu dwóch czy trzech lat wyprzedał
się w całości, stając się lekturą obowiązkową w każdej
nowocześnie usposobionej uczelni i szkole teatralnej.
Ten sukces oraz wpływ, jaki wywierały eseje Henryka,
ułatwiły znalezienie bardziej kompetentnego wydawcy. Drugie wydanie tomu, rozszerzone o kilka esejów,
wyszło drukiem w 2013 r.
Następny nasz wspólny projekt był bardziej ambitny,
ale i bardziej stresujący. Trzytomowe Dzieje teatru
lalek autorstwa Henryka ukazały się w języku polskim.
Amerykańskie wydawnictwo Edwin Mellen
Press zgłosiło projekt wydania i dystrybucji tej
książki. Wszyscy byli zdania, że lepiej się sprzeda
w dwóch, a nie w trzech tomach. Henryk, już obciążony
obowiązkami dydaktycznymi oraz podróżami
do wielu krajów, gdzie go z niecierpliwością oczekiwano,
bohatersko podjął się przeredagować książkę,
skracając ją o jedną trzecią w porównaniu do polskiego
wydania i jednocześnie tłumacząc na angielski.
Moim zadaniem znów było przystosować tekst do
wymogów współczesnej angielszczyzny. Oboje wykonaliśmy
tytaniczną pracę. (Dopiero po jakimś czasie
zorientowałam się, że wydawnictwo chce dostać oba
tomy gotowe do powielania, strona po stronie, tak
że na miejscu mieliby je tylko powielić i oprawić.
To straszliwie wydłużyło prace przygotowawcze).
Nikt, kto znał Henryka, nie zdziwi się, słysząc, że nad
swoim tłumaczeniem pracował godzinami, z wielkim
poświęceniem i skupieniem. A History of European
Puppetry ukazała się po prawie pięciu latach
pracy. Współpraca z niedoświadczonym wydawnictwem
robiła się coraz trudniejsza, aż wreszcie
została zerwana, ale książki się ukazały, pierwszy
tom w 1992 r., a drugi w 1996 r. Wciąż można je kupić,
choć są bardzo drogie (nic dziwnego, skoro tyle też
kosztowały wysiłku). Pewien znany lalkarz stwierdził,
że jest to „Biblia teatru lalek”. Przed drugim
wydaniem książka będzie potrzebowała redakcji,
ale ja nie zamierzam zgłaszać się na ochotnika!
Po ukazaniu się A History... wspólnie opracowaliśmy
jeszcze kilka esejów. Na początku XXI w. Henryk
napisał fascynującą książkę o Edwardzie Gordonie
Craigu, która też powinna być wydana po angielsku.
Mamy wielką nadzieję, że tak się stanie, ponieważ –
inaczej niż wszystkie inne jego biografie, jakie widziałam
– podkreśla ona wagę lalkarstwa w życiu Craiga.
Lata współpracy z Henrykiem Jurkowskim wspominam
jako najbardziej owocny i rozwijający okres
mojego życia. Jak większość osób, które go znały,
żywię dlań ogromną wdzięczność. Miałam zaszczyt
obcować z człowiekiem głębokiej mądrości, dobroci
i nieugiętej prawości, zawsze pogodnym, a przede
wszystkim szczodrze obdarowującym nas swą
duchową mocą.
Géza Balogh
reżyser, Węgry
Po jego książki zawsze mogę sięgnąć jednym ruchem.
Stoją o tam, tuż za moimi plecami. Zawsze
sprawia mi przyjemność, że są tak blisko, kiedy siadam
do pisania. Nie muszę nawet wstawać od biurka.
Wystarczy, że wyciągnę rękę, i mogę wziąć z półki
dowolną jego książkę. I często to robię. Robię to
nawet wtedy, kiedy mogłoby się wydawać, że żadnej
nie potrzebuję. Po prostu dobrze jest sprawdzić, co
on miał do powiedzenia na ten czy inny temat.
Bardzo szybko zacząłem podejrzewać, że Jurkowski
to czarodziej w przebraniu. Pierwsze, czego się o nim
dowiedziałem, to że pracuje w polskim Ministerstwie
Kultury. Przez dwadzieścia lat zręcznie ukrywał
magiczną pelerynę pod skromnym urzędniczym
płaszczem. Zdołał nas wszystkich oszukać. Jestem
pewien, że już wtedy często używał swojej czarodziejskiej
różdżki. Przez długi czas z powodzeniem
wmawiał swym szefom, że jest zwykłym urzędnikiem
państwowym. Prawda jest taka, że kochał lalkarstwo.
A dzięki swemu czarodziejskiemu darowi potrafił
jednym ruchem ręki, wyszeptanym słowem, skinieniem
głowy zmieniać wszystko wokół. Świat stawał
się lepszy, bardziej ludzki, bardziej oczywisty; łatwiej
było żyć.
Oczywiście jego urzędowe przebranie mogło zwieść
tylko takiego naiwniaka jak ja. Może w tamtych czasach
podstawowym warunkiem zatrudnienia
w administracji państwowej była znajomość dziedziny,
którą się dany urzędnik miał zajmować, i głębokie
dla niej uczucie. Ale czy aż takie, aby dać radę
pisać ważne książki, nie zaniedbując codziennych
zajęć? Jasne, że nie! Jurkowski odszedł z ministerstwa
wkrótce po tym, jak ukazał się pierwszy tom
jego Dziejów teatru lalek. Po dwudziestu latach pracy
za biurkiem przeszedł na stanowisko profesorskie.
Tak rozpoczął się najważniejszy etap w jego życiu:
etap działalności dydaktycznej.
Prawdziwy pedagog rodzi się po to, aby przekazywać
wiedzę, i dlatego nigdy nie przestaje uczyć. Całe
jego jestestwo promieniuje nauką. Nigdy jednak nie
wygłasza kategorycznych sądów. Każdy rozmówca
jest dla niego równorzędnym partnerem. W ciągu
wielu lat naszej znajomości dostrzegłem, że Jurkowski
ma niezwykły dar: potrafi z każdym, niezależnie
od sytuacji, rozmawiać jasno i zrozumiale. Nie przemawia
do swoich studentów, kolegów czy współpracowników
„ex cathedra”, lecz prowadzi z nimi dialog.
Kiedyś – już nie pamiętam gdzie, w którym kraju
– jechaliśmy gdzieś taksówką. Nasz opiekun próbował
nas „zabawiać”. Po paru minutach Henryk, znudzony
jałową pogawędką, zagadał do kierowcy.
Zaczęli dyskusję o piłce nożnej. W chwilę potem
byli już najlepszymi przyjaciółmi. Miło było przysłuchiwać
się ich zaciętej dyskusji. Ważniejsze jednak,
czego dowiedziałem się o niezwykłym talencie
budowania kontaktów międzyludzkich, jakim charakteryzował
się Jurkowski. Nikogo nie traktował
z góry, zawsze skupiał się na znalezieniu wspólnego
tematu.
Jeśli zajrzymy do indeksów mniej czy bardziej
doniosłych prac na temat lalkarstwa i zawodu lalkarza,
zobaczymy, że pod względem częstotliwości
występowania u szczytu listy są zawsze, bez wyjątków,
dwa nazwiska: Siergiej Obrazcow i Henryk Jurkowski.
Obaj są nie do zastąpienia. Bez nich sztuka
lalkarska całego XX i XXI wieku wyglądałaby zupełnie
inaczej. Dzięki swej ogromnej pracowitości
Henryk Jurkowski w wieku osiemdziesięciu ośmiu
lat wciąż publikował prace subtelnie reagujące na
zmiany tendencji w sztuce lalkarskiej. Był największym
współczesnym teoretykiem lalkarstwa.
Nancy Lohman Staub
konsultantka ds. lalkarskich, USA
Zawsze będę pamiętała iskierki w oczach Henryka
i jego ciepły uśmiech. Jego urok wszędzie zdobywał
mu przyjaciół, a dzięki swym zdolnościom językowym
był w stanie przybliżać i objaśniać sztukę lalkarską
całemu światu. W ten sposób sprawił, że cieszy się ona
stale rosnącym uznaniem.
Poznałam Henryka na kongresie UNIMA w Moskwie
w 1976 r. Spytałam go, gdzie się kupuje pamiątkowe
znaczki pocztowe z lalkami. Odpowiedział, że nie wie,
bo nie jest listonoszem. Parsknęłam śmiechem i od
razu się zaprzyjaźniliśmy. Współpracowaliśmy potem
przy organizacji kongresu UNIMA w Waszyngtonie
w 1980 r. Podczas tego kongresu – pierwszego, który
odbył się poza Europą – zgodnie postanowiono, że
przy nazwiskach osób nominowanych do komitetów
wykonawczych trzeba przestać zaznaczać, kto pochodzi
ze Wschodu, a kto z Zachodu. Tak środowisko lalkarskie
zrywało żelazną kurtynę.
Miałam zaszczyt być członkinią pierwszego komitetu
redakcyjnego World Encyclopedia of Puppetry Arts;
Henryk był redaktorem naczelnym. Nigdy nie przestała
mnie fascynować jego rozległa wiedza i zdolność
do inspirowania współpracowników. Dzięki niemu
spełniło się to wielkie marzenie UNIMA.
Przez wiele lat Henryk był doradcą muzeum przy Center
for Puppetry Arts w Atlancie w stanie Georgia
(USA). Jako jego założycielka, przy ustalaniu priorytetów
zakupów kierowałam się radami Henryka. Przyjemnie
mi było przesyłać mu zdjęcia kolejnych galerii,
jakie otwieraliśmy.
Po raz ostatni widziałam się z nim w lipcu 2015 r. na spotkaniu
Komisji Zachowania Dziedzictwa Kulturowego
UNIMA w Kanadzie. Oboje byliśmy zdania, że naszą
misją jest ochrona i dokumentacja tradycji lalkarskiej.
W niedawno opublikowanym artykule Henryk nakłaniał
lalkarzy, by realizowali misterium istnienia lalki,
którego przykładem są przedstawienia w wykonaniu
mistrzów tradycyjnej sztuki lalkarskiej.
Na parę godzin przed śmiercią Henryk wysłał mi e-maila
z informacją, że w roku 2015, osiemdziesiątym ósmym
roku swojego życia, uczestniczył w dwóch konferencjach
lalkarskich i dwóch manifestacjach politycznych,
a także napisał kilkanaście artykułów i kilka
tysięcy listów. Pisał: „Analizuję teorie śmierci w różnych
kulturach i może coś o tym napiszę. Jak widzisz,
moje zainteresowania są adekwatne do mojego wieku”.
Do samego końca swego życia umiał sprawić, by
każdy z jego korespondentów czuł się kimś szczególnie
dla niego ważnym, a gorące uczucie, jakie żywił
do sztuki lalkarskiej, było dla nas motywacją do
działania.
Kiedy go wspominamy, trudno się nie uśmiechać.
Greta Bruggeman
Arketal Company, Francja
Henryk Jurkowski przysłał mi e-maila z życzeniami
świątecznymi na kilka dni przed swoją śmiercią, dołączył
do niego obrazek z szopką krakowską. Potem nadeszła
smutna wiadomość.
Na minionym festiwalu w Charleville-Mézières mieliśmy
przyjemność oglądać go w dobrym zdrowiu. Henryk
przychodził na zebrania organizowane przez Komisję
Kształcenia Zawodowego UNIMA i Międzynarodowy
Instytut Lalkarstwa w Charleville-Mézières. Zaproszenie
do uczestnictwa otrzymał jako naukowiec,
historyk, pedagog i dramatopisarz. Z przyjemnością
uczestniczyliśmy w jego wykładzie na temat Ontologiczne
tajemnice marionetki oraz przysłuchiwaliśmy się
jego dyskusjom z młodymi lalkarzami.
Znałam Henryka Jurkowskiego od roku 1981, czyli
roku otwarcia Instytutu Lalkarstwa w Charleville- Mézières. Uczestniczyłam w pierwszym kursie prowadzonym
przez Margaretę Niculescu, Henryka Jurkowskiego,
Michaela Meschkego i Jana Dvořáka.
Zajęcia z Henrykiem dotyczyły roli lalki w kulturze
światowej prezentowanej w ujęciu antropologicznym,
socjologicznym i historycznym. Poznawaliśmy
sztukę lalkarską na wszystkich kontynentach i w całej
Europie, od kultowych figurek po teatr współczesny.
Utkwiło mi w pamięci zdanie: „Lalkarze muszą przyswajać
sobie nie tylko techniki, lecz także całą związaną
z nimi kulturę”.
Uczestnicy tego pierwszego kursu pochodzili z całego
świata: z Argentyny, Kolumbii, RPA, Islandii, Sri
Lanki, Korei, Stanów Zjednoczonych, Polski i Francji.
Po trzymiesięcznych praktykach sześcioro z nas pojechało na wycieczkę do Szwecji i Polski. Jej celem,
energicznie popieranym przez Michaela Meschkego
ze strony szwedzkiej i Henryka Jurkowskiego ze strony
polskiej, było spotykanie lalkarzy oraz poznawanie
nieznanych nam kultur. Odbyliśmy niezapomnianą
podróż. Po naszym przyjeździe do Warszawy Henryk
zaprosił nas do swojego domu i oprowadził po mieście,
a było to jeszcze przed upadkiem muru berlińskiego.
Nie tylko spotykaliśmy lalkarzy, lecz także
poznawaliśmy powojenną historię; widzieliśmy
pomnik getta i obserwowaliśmy niełatwą codzienność
Polaków w kraju pod protektoratem Związku Radzieckiego.
Pomimo wszelkich trudności, wywieźliśmy
z Polski niezatarte wrażenia, wśród nich wspomnienie
dobroci i życzliwości Henryka oraz nadziei na lepsze
życie w lepszym świecie.
Książki i liczne opracowania autorstwa Henryka wciąż
towarzyszą nam w naszych działaniach i poszukiwaniach
odpowiedzi na pytania związane z teatrem
lalek.
Dadi D. Pudumjee
Prezydent UNIMA, Indie
W początkach 1980 r.
Henryk Jurkowski
zaprosił mnie na
seminarium lalkarskie
organizowane
przez UNIMA-Russia
w Moskwie. Miał to
być jeden z punktów
zwrotnych
w mojej karierze
zawodowej jako
aktora teatru lalek.
Tam poznałem
Marka Waszkiela,
Siergieja Obrazcowa
i jego teatr
oraz wielu innych. To jak podczas tego seminarium
Henryk zachęcał młodych lalkarzy i naukowców do
pracy, było dla mnie szczególnym przeżyciem. Jak
później się dowiedziałem, było to dla niego typowe;
do końca swego życia potrafił natchnąć innych swoim
zapałem.
Henryka poznałem w 1976 r. Studiowałem wówczas
u Michaela Meschkego w Sztokholmie. Podczas
wakacji pojechałem pociągiem do Berlina Wschodniego,
NRD i Polski. W drodze do Warszawy zatrzymałem
się w Łodzi i tam spotkałem się z Henrykiem
Rylem, Zygmuntem Smandzikiem i innymi lalkarzami.
W końcu przybyłem do Warszawy i poznałem
Henryka. To były inne czasy, układy polityczne bardzo
się różniły od dzisiejszych, ale moje wspomnienia
nie zblakły i wciąż mi towarzyszą.
Badania naukowe Henryka oraz opracowania jego
autorstwa odbiły się szerokim echem na całym świecie;
niewielu jest uczonych, którzy tak dogłębnie zbadali
i zrozumieli teatr lalek. Wiele czasu upłynie, nim
pojawi się w naszym środowisku podobnie wnikliwy
umysł.
Mijały lata, Henryk i ja spotykaliśmy się i dyskutowaliśmy
na rozmaitych forach, na festiwalach, seminariach
i kongresach UNIMA; wszystkie mam zapisane
w mojej księdze wspomnień. Ostatni raz widzieliśmy
się we wrześniu 2015 r. na seminarium Komisji Kształcenia
Zawodowego UNIMA w Charleville-Mézières.
Henryk znowu w charakterystyczny dla siebie, niezapomniany
sposób podsuwał swoje komentarze
i zachęcał wielu z nas do pracy – nie wspominając
o ostrej krytyce tego, z czym się nie zgadzał...
Jednego z festiwalowych wieczorów wracałem po
ostatnim pokazie, zobaczyłem Henryka, który szedł
samotnie – on też wracał do siebie. Kropił deszcz.
Byłem po drugiej stronie ulicy, nieco z tyłu. Chciałem
się przywitać i życzyć mu dobrej nocy... Ale uznałem,
że nie będę przeszkadzał, bo wydawał się pogrążony
w rozmyślaniach. Ogarnęło mnie uczucie dziwnej
melancholii, jak gdybym się z nim właśnie pożegnał.
Parę miesięcy później okazało się, że tak było
rzeczywiście.
Mogę tylko dodać, że dla każdego, kto miał okazję
poznać profesora Henryka Jurkowskiego, kontakt
z nim był zaszczytem i błogosławieństwem.
Spoczywaj w pokoju, drogi H.J.
Gdziekolwiek jesteś, pozostaniesz naszym przewodnikiem.
Nina Malíková
krytyk teatralny, Czechy
Znałam Henryka dziesiątki lat – spotykaliśmy się na
kongresach UNIMA, wielu festiwalach lalkarskich
w Czechach i na świecie, podczas wykładów w szkole
praskiej i wieloletniej jego współpracy z „Loutkařem”
– a wydaje mi się, jakby to była chwila. Niecodzienny
był związek Henryka Jurkowskiego z czeskim lalkarstwem:
był wnikliwym, bacznym obserwatorem kolejnych realizacji Teatru Drak, a w szczególności
twórczości Josefa Krofty i jego wkładu w światowe lalkarstwo.
Wielką uwagą obdarzał także Karla Makonja,
którego teoretyczne szkice i reżyserskie prace popularyzował.
Nie mogę też sobie wyobrazić czasopisma
„Loutkař” bez udziału i tekstów Henryka.
Ze wszystkich licznych spotkań w pamięci utkwiło mi
szczególnie ostatnie, w lipcu 2015 roku w kanadyjskim
Saguenay, kiedy jeszcze nie wiedziałam, że będzie
naszym ostatnim.
Henryk był w doskonałej formie, żartował, że w domu
wszystko go boli, a tu raptem minęły wszelkie dolegliwości.
Oglądał wszystkie spektakle, pokonywał
codzienne trasy pomiędzy Saguenay, Jonquière
i Chicoutimi, brał udział w trwających od rana do
późnej nocy dyskusjach. Pewnego razu, w przerwie
między przedstawieniami, siedzieliśmy w słońcu nad
rzeką i rozmawialiśmy o tym, co nam może przynieść
przyszłość. Zapytałam, co jest teraz dla niego najbardziej
interesujące. „Ludzie – odpowiedział. – Tyle lat
zajmowałem się lalkami, a teraz najbardziej interesują
mnie ludzie”.
Wszystkich nas, którzy spędzaliśmy wspólny tydzień
w Kanadzie, Henryk obdarował tym, co było dla niego
najbardziej typowe: osobistym urokiem, humorem,
umiejętnością słuchania, dzielenia się wiedzą, doradzania.
Był człowiekiem o otwartym sercu, dowcipnym,
taktownym, uważnym. Na oficjalnym spotkaniu
zorganizowanym na jego część w Saguenay publicznie
podziękował teatrowi lalek, który wypełnił całe
jego życie.
Nie wiem, jak wiele każdy z nas nosi w sobie smutków
i zmartwień, ale wiem, że każdego z nas Henryk pocieszał
i jak słońce ogrzewał.
Dziękuję, Henryku – w imieniu czeskich lalkarzy
i w swoim własnym.
Nobuko Tamaki
Puppet Theatre PUK, Japonia
Niewiele razy spotkałem
się z Henrykiem
osobiście. Wiele lat temu
miałem zaszczyt służyć
mu za przewodnika po
moim rodzinnym kraju.
Na mojej półce z książkami
wciąż stoi mały
ceramiczny pingwin,
którego mi wtedy podarował.
Pamiętam, jak
Henryk żartował: „Uważam,
że jest pocieszny,
podoba mi się i nie ma
nic wspólnego z lalkarstwem”.
W grudniu ubiegłego
roku tłumaczyłem
dwa eseje, które Henryk był tak dobry nadesłać do
mającego się ukazać rocznika UNIMA-Japan. Zapoznawanie
się z jego myślami i refleksjami było dla
mnie, jak zwykle zresztą, wielkim i radosnym wyzwaniem.
Podkreślał ideę „żywotności” w sztuce lalkarskiej.
Dla nas, tutaj w Azji, europejski teatr lalkowy
jest niezwykły i inspirujący. Henryk ukazał nam jego
historię i rozwój; jego punkt widzenia zawsze był dla
nas źródłem natchnienia i pomagał zbliżać się do
istoty lalkarstwa, która, jak się wydaje, jest jednaka
na całym świecie. Treść jego nowych esejów była dla
mnie niezwykle ekscytująca; czułem, że Henryk stoi
tuż obok nas, aby nam służyć za przewodnika. Teraz
brakuje mi naszego wielkiego mentora, lecz czuję, że
wciąż jest w pobliżu, prowadzi nas i pomaga.
Fumiko Matsuzawa
Sekretarz Generalny UNIMA- Japan
Profesora Jurkowskiego poznałam około trzydziestu
lat temu na którymś z festiwali lalkowych w Europie.
Pracowałam wówczas jako producentka i zapraszałam
europejskie teatry lalkowe na występy w Japonii.
Pamiętam, że interesowało mnie po prostu, żeby znaleźć
jakieś ciekawe europejskie sztuki dla teatru lalek
i przedstawić je japońskiej widowni.
I wtedy, w 1979 r., profesor przyjechał do Japonii.
Chodziłam na jego wykłady o sztuce lalkarskiej, urzeczona
tym, do jakiego stopnia poświecił się badaniu
tej gałęzi. Jednocześnie z żalem zdałam sobie sprawę,
jak bardzo ograniczona była moja wiedza o lalkarstwie.
Ale on przywrócił mi spokój. Kiedy moją marną
angielszczyzną opowiadałam mu, co robię, wysłuchał
mnie cierpliwie i odpowiedział, że ktoś, kto sprowadza
zagraniczne teatry lalkowe do Japonii, wykonuje
pracę, która dla lalkarstwa jest ważna i cenna.
Te jego słowa stały się dla mnie skarbem. Wciąż też
z czułością wspominam, jak przyjaźnie i z troską na
mnie patrzył, kiedy mi to mówił.
Przyjmijcie, proszę, moje najszczersze kondolencje.
Tamiko Onagi
Prezydentka Komisji Kobiecej
UNIMA, Japonia
W 2003 r., po dłuższym okresie milczenia, przyszedł do
mnie e-mail od Profesora Jurkowskiego. Profesor pytał,
czy istnieją w literaturze japońskiej jakieś utwory dotyczące
lalkarstwa, które mogłyby ilustrować interesujące
aspekty tej sztuki. Wtedy nie byłam w stanie wymyślić
żadnych przykładów. Jednakże mniej więcej rok później
natrafiłam na recenzję powieści Junichiro Tanizakiego
Some Prefer Nettles. Uznałam, że to może być
jeden z takich utworów, więc zamówiłam tę książkę
w angielskim tłumaczeniu i wysłałam ją Profesorowi.
Bardzo mu się podobała. Od tego czasu często wymienialiśmy
e-maile.
Profesor często pytał o wiadomości i wszelkie nowiny
dotyczące rozwoju sztuki lalkarskiej w Azji. Prosił
mnie też o współpracę przy jednym z tematów jego
„piętrzących się badań sztuki lalkarskiej”.
Zawsze miałam wiele podziwu i szacunku dla jego
naukowego podejścia przy badaniu sztuki lalkarskiej.
Profesor był jej prawdziwym entuzjastą, wiecznie młodym
spiritus movens lalkarstwa. Z czułością wspominam
też, jak uroczo się uśmiechał, wzruszając jednocześnie
ramionami. Był dla mnie największym lalkarskim
mistrzem.
Dziękuję, Henryku!
Lucyna Kozień
Redaktor naczelna „Teatru Lalek”
Za kilka dni mieliśmy
się spotkać u Profesora,
na kolegium redakcyjnym
„Teatru Lalek”.
Henryk Jurkowski dla
nas wszystkich był
autorytetem w teatralnych
i naukowych kwestiach,
a był też niezwykle
towarzyski i otwarty
na ludzi: lubił dzielić się
nie tylko wiedzą, ale
i sobą. Często zapraszał
do swojego gościnnego
domu na rozmowy
poważne, a także na
pogawędki przy kawie
i winie. Ciepły, uważny,
dowcipny, był świetnym
rozmówcą – umiał
słuchać i trafnie puentować. Swą osobowością sprawiał,
że nawet „robocze” spotkania nabierały wyjątkowego
charakteru.
Znałam Henryka Jurkowskiego wiele, wiele lat. Całe
moje zawodowe, teatralne, redakcyjne życie to też
niezliczone rozmowy
i spotkania
z Profesorem, przy
różnych teatralnych
i osobistych
okazjach. Zawsze
ciekaw kolejnych
etapów pracy
i życia, życzliwy,
skory – gdyby było
trzeba – do pomocy.
Swoistym
dystansem, żartem
i celną ripostą rozwiewał
dylematy
i taktownie przywracał
sprawom
ich właściwy
wymiar. Mentor
i Przyjaciel. Takim
Go będę pamiętać.
Ale ze wszystkich
niezliczonych spotkań
i rozmów
z Henrykiem Jurkowskim
jedno
poruszyło mnie do głębi, okazało się szczególnie
wyjątkowe i pozostało w pamięci do dziś. Było to
dawno temu. Wracaliśmy razem z Gdańska do Warszawy,
długą podróż pociągiem skracając sobie
kawą w wagonie Warsu. Nie wiem już, jak to się
stało, że rozmowa dotknęła powstania warszawskiego.
Henryk Jurkowski był żołnierzem Armii Krajowej,
od pierwszych dni brał udział w powstaniu
warszawskim w kompanii harcerskiej batalionu
Gustaw. Ranny po wybuchu czołgu-pułapki (przeżył
jako jedyny z plutonu!) znalazł się, całkowicie unieruchomiony,
w szpitalu bombardowanym nocą przez
Niemców. Pamiętam bardzo wyraźnie jego opowieść
o tej nocy, o absolutnej samotności i niemożności
zrobienia czegokolwiek w obliczu największego
zagrożenia. I o nieoczekiwanym wybawieniu – dzielnej
sanitariuszce, dzięki której młody chłopiec przetrwał
straszną noc. Po latach, w bardzo osobistej
książce Henryka Jurkowskiego Moje romanse z Ojczyzną
(wydanej w 2012 r.) odnalazłam wspomnienie tej
nocy – kilka lakonicznych zdań...
Ale dla mnie niezwykła była nie tyle sama, dramatyczna,
opowieść, ile sposób opowiadania Henryka
o powstaniu – jego przemyślenia, oceny, stosunek do
tych dla nas wszystkich istotnych historycznych
wydarzeń. Ta rozmowa była dla mnie, dorosłej już
przecież osoby i sporo o naszej historii wiedzącej,
czymś znacznie ważniejszym niż tomy przeczytanych
książek i obejrzanych filmów...
Henryk Jurkowski odszedł nieoczekiwanie 3 stycznia
2016 roku, tuż przed swoimi 89 urodzinami.
Odszedł pięknie – z książką w ręku...
Będziemy go pamiętać.