Prawda? Co to jest prawda sceny? W filozofii, religii, nauce i sztuce? Ba, w codziennym życiu trwa poszukiwanie prawdy. To jest tak, jakby prawda się ukrywała. Pojawia się na chwilę, tu, ówdzie i natychmiast znika? Jedni mówią: prawda jest niewidoczna. Inni powiadają, że chwilowa. Że chwile prawdy trwają krótko. Jest faktem dochodzenie prawdy. Czy to znaczy, że prawdy nie ma, ale jak się do niej dojdzie, to ona jest? Dobrze, ale skąd się wzięła, skoro jej nie ma i trzeba do niej dojść. To znaczy, że ona się ukazuje i znika. Niczym duch się objawia. Trzeba wierzyć w duchy. Te są gdzieś daleko, w innym bycie.
Linia lotu | Roman Paska, USA | fot. Archiwum |
Odkrywanie prawdy i utwierdzanie się w jej niezłomnej sile jest naszym codziennym trudem w teatrze lalek. Skoro prawda jest względna, to uganianie się za nią warte jest tyle, co chwytanie motyla w locie. Równie częste jest odrzucanie prawdy, mijanie się z nią. Znane jest powiedzenie: twoja prawda, moja prawda i nasza prawda. Na swój sposób prawda objaśnia samą siebie. Swoją rolę prawda odgrywa w konkretnym zdarzeniu, kontekście czy opisie. Prawda pozorów to osobna kategoria prawdy. Te pozory wydają się być najbliżej prawdy, czyli jednak obok niej. Cóż to za fantastyczna gra? Coś niby jest, a w rzeczy samej tego nie ma. Prawda iluzoryczna. Im bardziej prawdziwie w teatrze zagramy rolę, tym bardziej uwierzymy nieprawdzie. Gra z prawdą, w prawdzie i obok prawdy to tyle, co wymiana powietrza w płucach.
Jednocześnie, przyjmując pewne prawdy, wyznaczamy normy naszego życia. Jeżeli nieostrożnie uznamy nasze indywidualne istnienie za prawdę jedyną i ostateczną, skłonni jesteśmy zamykać się łatwo na prawdę innych istnień. Gdyby przyjąć istnienie świata za absolutnie umowne, to przecież uderzenie w policzek jest konkretem – boli; choroba – unieruchamia w łóżku, pozbawia możliwości chodzenia; śmierć – ostatecznie pożegna nas ze światem lub tymi, którzy sprawiają nam radość i cierpienie. To są bez wątpienia prawdy. Subiektywne i ostateczne. Po ich drugiej stronie możemy ustawić prawdę miłości, piękna i dobroci. Skoro tyle tu czystych wspaniałości, śmierć nie może być prawdą.
Nie o prawdzie życia chcę mówić, lecz o prawdzie
lalek. Dziwne to: prawda sceniczna – w teatrze, który
z natury jest fałszem. Prawda w świetle sztucznych
świateł. Prawda wymyślona od początku do końca.
W samej istocie złożona ze sztuczności. Lecz im bardziej
sztuczna, tym bardziej prawdziwa. Paradoksalne,
niedorzeczne, ale prawdziwe! Jak się to dzieje?
To, co pojawia się na deskach sceny, wymyślone
zostało przez bardziej i mniej bezpośrednich uczestników
zdarzenia. Lalki teatralne, aktorzy idealni
niczego nie wymyślili. Oni sami zostali wymyśleni,
aby zaświadczać istnienie prawdy idealnej.
Lalka ujawnia prawdę jedyną, samą w sobie. Mimo
znajomości tego mechanizmu powstania prawdy
dajemy jej się zwieść. To przykład pozoru właśnie,
imitacja prawdy. Teatr nadał jej nawet nazwę: rzeczywistość
sceniczna. Dla odróżnienia od innej rzeczywistości.
Powodem zapewne było skojarzenie wielu
rzeczywistości w jednym miejscu. Równie autonomicznych
jak ta – sceniczna. Każda z nich ma swoją
prawdę.
Nad uzyskaniem prawdy scenicznej trudzą się artyści.
A efekt mimo to bywa wątpliwy. Czasem trud
daremny, gdy prawda wydobyta pod presją miewa
wątpliwą wartość. Wszak jeśli prawda jest ulotna,
korzyść z jej wymuszenia daje satysfakcję tylko barbarzyńcy.
Na krótko.
Słowo „prawda” pojawia się na ustach reżysera.
W pracy, aranżując sytuację sceniczną, mówi on do
aktorów „grajcie prawdziwie”. Aktorzy nawzajem od
siebie wymagają mówienia prawdy i bycia w prawdzie
ruchów i gestów scenicznych lalki, własnych
i partnera. Tymczasem nie zawsze postulowane
życzenia się spełniają. Ba, wymagania, którym towarzyszy
uporczywy i wyczerpujący trening, często kończą
się rezultatem dalekim od jakiejkolwiek prawdy.
Z wyjątkiem jednej: wszystko na scenie nieprawdziwe
jest, od początku do końca. Dlaczego jest tak trudno
o prawdę? Lalka jest prawdziwa i tym samym jest
w prawdzie. Nie ma możliwości, aby lalka była dwulicowa.
Poza przypadkiem lalki z podwójnym obliczem.
Aktor w masce pokornie demonstruje ukrycie
twarzy, czym oświadcza „Ona mówi prawdę”.
Konstanty Stanisławski, twórca doktryny współczesnej
gry aktorskiej, uzależnia pojawienie się prawdy od
wyboru właściwych „okoliczności założonych”. Oznaczać
one mają przyjęcie pewnych założeń, co do
miejsca akcji i sposobu funkcjonowania w niej
postaci scenicznych. Idzie o określenie warunków,
w których akcja się dzieje, oraz ustalenie sytuacji psychologicznej
postaci scenicznych i relacji względem
siebie. Rozumienie okoliczności założonych, w pracy
scenicznej z lalką, pozostaje kluczem zbyt słabo
docenianym. O wiele łatwiej, uważa ów reżyser innowierca,
załatwi to aktor. Otóż aktora z teatru wypiera
forma. Owszem, w sztuce „celuloidowej”, posługującej
się ruchomym obrazem, jego możliwości
mają ugruntowane miejsce. W teatrze lalkowym
wyobraźnia i kreatywność dopominają się o własne
środki wyrazowe.
Stanisław Ignacy Witkiewicz uważa, iż tylko czysta
forma jest wyrazem prawdy absolutnej. Stan egzystencji
poddany siłom immanentnie tkwiącym
w danym obiekcie to forma. W naszej praktyce scenicznej
może to być zarówno człowiek, jak i rzecz.
Przypadkowe zachowanie sceniczne, w tym ujęciu,
też kreuje i wyraża istnienie. Czy mniej lub bardziej
wyraziście niż namysł? Otwarcie na pełne uczestnictwo
w kreacji jest równoznaczne z odrzuceniem
życiowych nawyków, upodobań i układów.
Pozycja reżysera wiele zmienia w teatrze lalek. Pozorny chaos bywa z góry zaplanowanym porządkiem.
Pod jakim wszakże warunkiem? Najprościej powiedzieć
– świadomego działania reżysera. Kłopot w tym,
że świadomość reżyserska bierze się z talentu.
Widać tu wiele niewiadomych. W normalnym życiu
każda forma jest inna, wykreowana przez naturę.
Z tego powodu dokoła nas i w nas samych panuje nie
tylko bałagan, lecz także pewien porządek. Choćby
biologiczny.
Każda epoka poszukuje właściwych sobie sposobów
wyrażania prawdy na scenie. Rodzą się pytania.
Nie wdając się w rozstrzyganie tego sporu, przyjmijmy,
że w teatrze lalek prawda za każdym razem
jest jedna. Ma ona, lub powinna mieć, swoją własną
prawdę. Prawda w prawdzie, spiętrzenie prawdy? Jej
warunki? Jej odkrycie i ukazanie? To znaczy, prawda
zagrana na scenie. Niezależnie od formy, jaką nadali
jej realizatorzy. Będzie to dramat psychologiczny,
komedia, groteska, farsa lub forma widowiska na
wskroś współczesna. Jedynie ciąg przypadkowych
zdarzeń powoduje, iż aktorzy przemieszczają się
z miejsca na miejsce i wypowiadają jakieś słowa. I to
jest prawda?
– Ty, co tam robisz? – zwraca się reżyser do aktora,
który wyczynia na scenie nieprzewidziane ewolucje.
– Szukam prawdy! – odpowie aktor.
– Gdzie, na podłodze? Gramy przecież sztukę o przestworzach!
– złości się reżyser.
– Właśnie, muszę tu, na ziemi, znaleźć punkt odniesienia
do moich lotów w Przestworza – replikuje aktor.
I ma rację. Bowiem potrzebny mu jest kontekst. Dopiero wobec czegoś pojawia się na scenie coś. Razem
ukazuje się pełnia życia scenicznego. Wyimek, imitacja,
symboliczny znak żywego. Tym bardziej jaskrawo
i prawdziwie, im wyrazistszy ów kontekst.
Na najniższym poziomie prawda sceniczna wiąże się
z umiejętnością jej wyrażania. Potrzebny tu warsztat
aktorski, czyli wiedza i sztuka gry scenicznej. Na wyższym
poziomie komplikacji pojawia się coś więcej.
To coś nie zawsze jest bliżej określone. Jedni mówią
talent, inni nazywają to charyzmą. W każdym razie
widzi się lub odczuwa stan uniesienia artysty. Wówczas
słowa i gesty aktora lalkarza nabierają niezwykłej
siły. Jego gra staje się uduchowiona. To znaczy, emanuje
z niej dziwna siła. Ciągi napięć emocjonalnych,wyważenie akcentów intonacyjnych, harmonia ruchu i gestu lalki i aktora, synchronizacja całości roli,
wszystko staje się doskonałą maską, której dajemy
się ponieść.
Zostać oczarowanym, tego bym pragnął
od teatru lalki. Ten teatr, z natury, posiada zdolność
czynienia
cudów.
Stosownie do zasług swego realnego właściciela, z którym
jest związana, dusza przejmuje jego zasługi bądź
grzechy. I z tego powodu właściciel duszy cierpi. Bądź
się raduje. Ona zaś, podobno, też ma za swoje. Niebo,
piekło i czyściec mają swój udział w tym interesie. Jak
się wyznać na tym handlu? Odkupienie się nabywa za
zwyczajne pieniądze? Niesłychane, za kilka banknotów
otrzymujesz wymazanie grzechów. Przed kim
innym grzeszysz, a od zupełnie kogo innego kupujesz
wybawienie. To by znaczyło, że grzech jest towarem,
a życie handlem. Zatem człowiek ma stragan. Trochę
sprzeda, nieco kupi, tu zarobi, tam straci. Ot, trzeba
mieć żyłkę do handlu. A jeśli duszy się nie ma? Ale,
z drugiej strony, kiedy się prawdę odsłoni, to ją widać.
I z tego wynika, że prawda jest jedna, dla wszystkich?
Przecież w teatrze lalek za prawdą lalki stoi prawda
aktora. I jedna z tych prawd jest prawdziwsza albo
ważniejsza?