Podczas tegorocznego festiwalu Prague Quadrennial of Performance
Design and Space uczestniczyłam w warsztatach master class
prowadzonych przez Julie Taymor. Pozwólcie, że podzielę się
z wami moimi notatkami – jej opowieściami, w których życie przeplata
się z teatrem. Może kogoś z was zainspirują, tak jak mnie?
![]() |
Król Lew | fot. a pittsburghcrosscurrents.wordpress.com |
Potrzeba duszy
Na Zachodzie ciągle myślimy, że teatr jest w naszym życiu czymś ekstra.
Nie traktujemy go jako podstawowej potrzeby życiowej, takiej jak picie
wody czy spanie. Na Bali blisko trzydzieści lat temu odkryłam, że artystą jest
każdy. Miałam tam pobyć trzy miesiące, ale spędziłam cztery lata. Pewnego
dnia, drugiego roku mojego pobytu, pojechałam do wioski Trunyan,
blisko wulkanu. Odbywała się tam ceremonia inicjacyjna dla trzynastoletnich
chłopców, która ma miejsce raz na cztery lata: tak jak Praskie Quadriennale.
Tego wieczoru chciałam być sama. Usiadłam więc na placu
z dala od centrum wydarzeń, obok olbrzymiego drzewa banian, którego
gałęzie wrastają prosto w ziemię. Podziwiałam pełnię Księżyca, słuchając
z daleka orkiestry gamelanu. Nagle zza drzewa wyłoniło się dwudziestu
starych Balijczyków ubranych w strój wojenny. Nie widzieli mnie. Ich
maski i kostiumy, wykonane z pełną precyzją, mieniły się w księżycowej
poświacie. Zaczęli tańczyć do rytmu, który sami wytwarzali. Trwało to
może dwadzieścia minut. Było pełne siły i magii. W końcu taniec przerwało
nadejście tłumu młodych chłopców i uczestników ceremonii – tak
zaczęła się dziewięciogodzinna opera. Dla mnie to był bardzo ważny
moment – zrozumiałam, że ci ludzie grali dla Boga. Nie używam słowa
„bóg” w kontekście jakiejkolwiek religii. Używam go w kontekście,
w jakim robią to wszyscy artyści, zadając sobie pytanie: Dlaczego gram?
Co mnie inspiruje? Na ile mam być perfekcyjny? Wszyscy ci tancerze, których
widziałam, następnego dnia byli nauczycielami, farmerami,zwykłymi ludźmi. Ale tego wieczoru wkładali w taniec
swoją duszę. Nie grali po to, aby zebrać oklaski, aby
ktoś o nich napisał albo aby uwieść widza. Robili to po
prostu z potrzeby duszy. I właśnie to zrozumiałam
wtedy pod tym drzewem. To pozostało we mnie do
dziś. Nieważne czy pracuję w teatrze eksperymentalnym,
robię film, czy też pracuję nad komercyjnym
spektaklem takim jak na przykład Spider-Man. Każdą
pracę podejmuję z potrzeby duszy.
Ideogram
Kiedy wkładasz kimono, masz ograniczoną możliwość
ruchów. Ale to, jak poruszasz się w tym kimonie w obrębie
limitowanych ruchów, jest prawdziwą sztuką.
Coś, co łączy we mnie scenografa i reżysera, to ideogram.
Myślę tu o japońskich kaligrafach, którzy siedząc
naprzeciwko bambusowego lasu, muszą w trzech
ruchach oddać jego charakter. Zredukować obraz do
minimum. Dotknąć jego esencji. Kiedy pracuję nad
tekstem, zadaję sobie pytanie: Co jest ideogramem tej
sztuki? Co się dzieje, kiedy wiecie, że ideogramem
Króla Lwa jest koło? Ideogram zaczyna nadawać styl.
To radykalne ograniczenie, które daje wolność.
Kostium
Postanowiłam, że detale kostiumów w spektaklu Król
Lew będą wykonane z prawdziwych elementów:
kamieni, muszli, korali. Rzemieślnicy teatralni powiedzieli
mi, że mogą zrobić imitacje tych wszystkich elementów
z plastiku lub gumy i że to będzie wyglądało
tak samo. Publiczność z widowni tego nie rozpozna.
Odpowiedziałam im wtedy, że nie chodzi o publiczność.
Tu chodzi o aktorów, którzy te kostiumy noszą.
Wszystko, co zostało zrobione ręcznie, ma duszę.
Osoba, która wyszywa ręcznie kostium, zostawia
w nim część swojej duszy. I aktorzy to czują. Wszystko
ostatecznie zostało wykonane ręcznie z prawdziwych
elementów.
Maska
Znajomy psychiatra o imieniu Fruccio, który pracował
kiedyś z Peterem Brookiem, poprosił mnie o zrobienie
masek, których mógłby używać podczas wykładów.
Zrobiłam mu więc kilka archetypicznych masek.
Poszłam kiedyś na jego wykład dla psychiatrów. Studenci
nakładali maski, siadali naprzeciwko kamery
w taki sposób, że dana osoba mogła się zobaczyć na
ekranie – jak w lustrze. W połowie sesji dołączył do nas
pewien człowiek. Nikt go nie znał. Wyglądał bardzo
dobrze. „Prowadzimy sesje z maskami” – powiedział
Fruccio. „My wszyscy jesteśmy jak maski” – rzekł nieznajomy.
„Spójrz, tu są prawdziwe maski, spróbuj. Ale
zanim założysz maskę, opowiedz nam o sobie”. Mężczyzna
zaczął opowiadać, że jest najszczęśliwszym
człowiekiem na ziemi. Fruccio wyszukał maskę
o smutnym wyrazie, całą zieloną; przypominała gąsienicę.
Poprosił go o jej włożenie. Mężczyzna założył
maskę, spojrzał w monitor i zobaczył siebie. „To ja! To
ja!” – zakrzyknął. W jednej chwili jego ramiona się
zapadły, a on sam zamienił się w pokracznego, strasznego
człowieka. Patrzyliśmy na to w napięciu. Fruccio
poprosił, aby zdjął maskę. Nie zareagował. Fruccio
podszedł i zdjął mu maskę. Twarz tego człowieka była
dokładnie taka sama jak maska. Wszyscy zaczęli klaskać,
a mężczyzna powoli odzyskał formę w ciele
i wyszedł tak samo, jak wszedł na scenę. Następnego
dnia dowiedzieliśmy się, że popełnił samobójstwo.
Maska ma ogromną siłę. Wierzę, że pozwala aktorowi
dostać się do innej części duszy. Młodzi ludzie mogą
zagrać starych, brzydcy – pięknych, zdrowi – chorych.
Maska daje niesamowite możliwości. Ciało ma limity,
które poszerzają się dzięki masce. Kiedy zamierzam
zrobić spektakl z użyciem masek, podczas castingu
proszę, aby aktorzy wśród wielu masek wybrali trzy
charaktery i nad nimi pracowali. Jeśli aktor dobrze się
bawi, jeśli potrafi opowiedzieć historie, to go wybieram.
Jeśli maska go hamuje – nie może wejść do
obsady tego przedstawienia.
Transformacja
Zabawa z ogniem to lekcja transformacji. Co się stanie,
jeśli wejdziesz do ognia? Pewne, że spłoniesz. Możesz
jednak stać się popiołem albo zamienić się w Feniksa.
Pewne jest, że podlegasz transformacji. Pierwszy teatr
prawdopodobnie narodził się w jaskini, kiedy cień ręki
naśladował królika. Ludzie wiedzieli, że to jednocześnie
ręka i królik. I było to rzeczywiste. Pytanie tylko: co
to jest rzeczywistość?
To pytanie przywodzi mi na myśl metaforę jaskini
Platona.
Wyobraźcie sobie, że jesteście ludźmi uwięzionymi
w jaskini, skrępowanymi łańcuchami, którzy
oglądają jedynie cienie prawdziwej rzeczywistości.
Przebywają w ciemnościach w głębi jaskini. Ich twarze
zwrócone są w stronę ściany, na którą padają cienie rzeczy znajdujących się przed ogniskiem zapalonym
powyżej nich. Dno jaskini, w której znajdują się ludzie,
to świat doczesny, w jakim żyją. Łańcuchy, które ich
krępują, to rzeczy, sprawy wiążące ich ze światem doczesnym.
Natomiast cienie, które widzą ci ludzie, są
odbiciem prawdziwej idei. Wyobraźcie sobie, że jakimś
cudem udaje się wam wydostać z tej jaskini. Docieracie
na górę i z daleka po raz pierwszy orientujecie
się, że to, co widzieliście do tej pory, to były tylko cienie.
Iluzja. Artyści są tymi, którym udaje się wyjść
i oglądać rzeczywistość z innej perspektywy. Jeśli Platon
wróciłby do jaskini, zostałby zabity. Ludzie nie lubią
wiedzieć, że istnieje inna rzeczywistość, że żyją
złudzeniami. Tu kryje się siła i niebezpieczeństwo bycia
tymi, którzy pokazują ludziom inną rzeczywistość.
Na tym polega rola artysty: wyjść z jaskini i opowiedzieć
historię. Limit historii jest ograniczony, dlatego
musicie spojrzeć na nie w zupełnie inny sposób. Ile
wersji Snu nocy letniej widzieliście? To nie historia
sprawia, że patrzymy na nią nowymi oczami; to sposób
opowiadania powoduje, że coś w widzu podlega
transformacji lub nie.
Publiczność
Chcę zabierać ludzi tam, gdzie nie spodziewają się
znaleźć. Najgorszą rzeczą jest zabrać publiczność tam,
gdzie się spodziewa być zabrana, bo to odbiera jej
możliwość transformacji.
Kiedy myślisz o publiczności, pomyśl o dziesięciopiętrowym
budynku. Pozwól, aby przeszła z tobą przez
wszystkie piętra. Nie bądź leniwy. Nie zatrzymaj się na
trzecim. Jeśli okażesz się wytrwały, będziesz miał publiczność
od 4 do 104 lat, tak jak ja na Królu Lwie. Tego
nauczyłam się w Indonezji, kiedy oglądałam dziewięciogodzinne
improwizowane przedstawienie w lokalnym
języku, pełne komentarzy, dotyczące polityki
i wydarzeń codziennego dnia. Byli – jak u Szekspira –
klauni, filozofowie, poeci i kochankowie. Widzowie
mogli w dowolnym momencie wejść i wyjść. Dlaczego?
Bo ta historia była im dobrze znana. Tak jak Mahabharata
czy Ramajana. Zatem jeszcze raz: nie chodzi
o samą historię, tylko o to, jak ją przedstawisz.
Być reżyserem
To nie jest tak, że postanawiasz być reżyserem i nim od
razu jesteś. Najpierw musisz mieć historię do opowiedzenia.
Zapytałam kiedyś Petera Schumanna, czy
mogę pozostać w jego teatrze. Odparł: nie. Powiedział,
bym wyruszyła w podróż, przyglądała się różnym reżyserom,
ale nie zatrzymywała się przy jednym zbyt
długo. Abym dała sobie szansę na znalezienie swojego
własnego stylu. Odkryła własny głos. To była wspaniała
rekomendacja. Właśnie podróże pozwoliły mi
odkryć to, do czego bym nie doszła, zatrzymując się
w jednym miejscu. Dokonały we mnie transformacji.
Rytuał
Wszyscy mamy dziś społeczne, codzienne rytuały.
W wielu kulturach to szaman był pierwszym aktorem:
wkładał maskę i zabierał dusze w podróż, aby odpowiedzieć,
dlaczego spadł na wioskę kataklizm. Te
spektakle miały za zadanie odnalezienie balansu
pomiędzy cywilizacją a naturą. Kiedy chodziłam po
Pradze, zobaczyłam wiele instalacji na temat pogody
i polityki. My, artyści, szukamy formy do oddania
naszych myśli. Kiedy przedstawimy nasze idee wprost
– nie będą chcieli nas słuchać. Dla przykładu. W pierwszym
roku od premiery było bardzo trudno dostać
bilety na Króla Lwa. Pewna rodzina z dwójką dzieci,
siedmio- i dziewięcioletnim, zakupiła bilety z kilkumiesięcznym
wyprzedzeniem. W międzyczasie starsze
dziecko zmarło. Rodzina zdecydowała się jednak
wybrać na przedstawienie z młodszym. Podczas sceny,
kiedy mały Simba pyta Mufasę: Czy zawsze będziesz
przy mnie? Nigdy nie umrzesz?, Mufasa w odpowiedzi
śpiewa piosenkę: Ja jestem w tobie, ty jesteś we mnie.
Patrz w gwiazdy. Zawsze tam będę. W tym momencie
mały chłopiec odwrócił się do swoich rodziców i powiedział:
Sara jest z nami, ona tu jest. A zatem wykonałam
moją pracę dla jednej rodziny. To moja praca. To jest
to, co robimy. My, artyści. Opowiadamy o ludzkim
doświadczeniu. Tym właśnie teatr jest i był od początku:
opowieścią o śmierci, o narodzinach, o weselach,
o problemach, z którymi się zmagamy w codziennym
życiu. I to jest właśnie teatralny rytuał.
Julie Taymor (ur. 15.12.1952), amerykańska reżyserka teatralna,
filmowa oraz operowa. Najbardziej ceniona za reżyserię musicalu
The Lion King (Król Lew), za który zdobyła Tony Award –
nagrodę za najlepszą reżyserię musicalu (jako pierwsza kobieta)
oraz za najlepsze kostiumy musicalowe. Laureatka Drama
Desk Award (za najlepsze kostiumy), Emmy Award oraz nominacji
do Oscara za oryginalną piosenkę. W 2012 roku otrzymała
nagrodę reżyserską za wizję i odwagę nadawaną na Festiwalu
Filmowym Athena, organizowanym przez Barnard College
w Nowym Jorku. Na Broadwayu reżyserowała musical Spider-
-Man: Turn Off the Dark (Człowiek-Pająk: Odrzucić ciemność),
a na off-Broadwayu A Midsummer Night's Dream (Sen
nocy letniej).