Każdy aktor jest jak lalka, bardziej lub mniej wyważona: są samograje,
innym plączą się sznurki...
Chciałbym się skupić właśnie na owym wyważeniu nas – jako rzemieślników, adeptów aktorskiego zawodu. Najpierw jednak rozliczę się sam ze sobą i z moimi kolegami – przyszłymi aktorami, a następnie pokażę meandry myśli studenta, podszyte nutką interpretacji.
A więc rozliczmy nas, aktorów: czy zostawiamy za sobą porządek? Porządek gry, animacji, skupienia, interpretacji? Czy nasz warsztat to porozrzucane po garażu klucze, czy może pedantyczny porządek „od linijki”? A może klucze rozrzucone są dlatego, że ktoś kazał nam je trzymać poukładane w uporządkowanej, równej odległości?
Jesteśmy kształceni na wielu płaszczyznach, począwszy od pracy nad ciałem,
głosem, świadomością bycia na scenie, poprzez warsztatowe prace
z lalkami, aż po naukę wrażliwości scenicznej, której nie sposób zważyć
ani wykuć na pamięć. Widać to doskonale w pracach dyplomowych. Aktorzy
są sprawni, wysportowani, słyszymy, co mówią, jak śpiewają. Są świadomi
konwencji i formy, w której grają, i to do niej dobierają środki aktorskie.
Są świadomi widza. Na pierwszym roku stykamy się z podstawami
animacji na planie lalkowym, ponadto uczymy się tańczyć, śpiewać, poruszać
plastycznie na scenie. Zaczynamy mieć świadomość wiersza, prozy
i elementarnych zadań aktorskich.
Konkurencja na egzaminach wstępnych do szkoły jest ogromna, toteż ci, którzy się dostają, są już na wysokim poziomie, często mamy ukończone różne kursy, a niekiedy studia.
My, studenci – marionetki w rękach reżyserów – jesteśmy gotowi, by z lalką w ręku zagrać przedstawienie. Ale pojawia się pytanie, czy tak jest rzeczy- wiście?
Znane są nam zarzuty, że w przedstawieniach dyplomowych nie ma lalek. Zapraszamy więc na egzaminy II i III roku. Zobaczcie, jak my, kształcący się aktorzy, odnajdujemy się w podstawowych technikach lalkowych!
A przecież edukujemy się jeszcze dodatkowo poza szkołą. Kręcimy filmy, mamy swoje zespoły, gramy w filmach, bierzemy udział w projektach różnych reżyserów, sami realizujemy własne projekty.
Problemy mogą się pojawić jedynie w ukierunkowaniu naszej energii.
Nie postrzegam teatru jako ograniczenia w stosowaniu określonych środków ekspresji. Każda forma narzucenia czegoś z góry jest zła dla sztuki. Sztuka powinna być wolna, a narzucanie nam konieczności gry wyłącznie lalkami działa jak płachta na byka. Spędziliśmy setki godzin na nauce animacji, poznaliśmy lalkarski warsztat, więc pozwólcie nam, młodym, interpretować świat po swojemu, na miarę naszych czasów. Na Wy- dziale Teatru Tańca w Bytomiu obok technik baletu klasycznego mamy taniec współczesny i taniec mo- dern. Uważam, że wraz z postępem technologicznym i percepcyjnym XXI wieku powinniśmy znaleźć ekwiwalent tańca współczesnego w lalkach. Budownictwo się rozwija, widzimy to wszyscy wokół. Świeżo upieczony inżynier jest w stanie wybudować zamek w Malborku, tylko po co budować coś, co już stoi?
Jestem przedstawicielem pokolenia wolnej Polski. Urodziłem się w latach dziewięćdziesiątych. Żyję tu i teraz, szybko, jak każdy. Nie rozliczam teatru z przeszłości, bo w przeszłości nie żyłem. Afirmuję teraźniejszość, próbuję tłumaczyć teatr współczesnemu widzowi – do niego jest mi bliżej niż do ludzi z pokolenia moich rodziców lub dziadków. Młodzi uczą się tyle samo od starszych, co starsi od młodych. Tylko my uczymy nieświadomie, a starsi nas – świadomie.
Nie powinniśmy się zamykać na zmiany. Może w przyszłości, za parę lat, na wydziale aktorskim uczyć będą podstaw animacji... Dzisiejszy aktor powinien być aktorem uniwersalnym, po szkole świadomie podejmującym decyzję o wyborze własnej drogi. Czy absolwent PWST w Krakowie nie może grać w filmie, bo skończył szkołę teatralną, a nie filmową? Wydział lalkarski daje nam specyficzny sposób myślenia i postrzegania świata; to w nas zostanie, niezależnie od tego, co będziemy robić w przyszłości.
Nie negujmy tego, co jest. Uszanujmy zmiany, które się dokonują się w teatrze lalek. Naszym zadaniem jest wkładać w teatr tyle samo pasji, zaangażowania i pracy, ile wkładali nasi poprzednicy. I przełożyć to na język świata, w którym „kontynenty na odległość dłoni są”.
Nikos Kotowicz – student III roku Wydziału Lalkarskiego PWST we Wrocławiu.
Chciałbym się skupić właśnie na owym wyważeniu nas – jako rzemieślników, adeptów aktorskiego zawodu. Najpierw jednak rozliczę się sam ze sobą i z moimi kolegami – przyszłymi aktorami, a następnie pokażę meandry myśli studenta, podszyte nutką interpretacji.
A więc rozliczmy nas, aktorów: czy zostawiamy za sobą porządek? Porządek gry, animacji, skupienia, interpretacji? Czy nasz warsztat to porozrzucane po garażu klucze, czy może pedantyczny porządek „od linijki”? A może klucze rozrzucone są dlatego, że ktoś kazał nam je trzymać poukładane w uporządkowanej, równej odległości?
Siedem minut po północy |PWST, Wrocław | fot. P. Gryniewicz |
Konkurencja na egzaminach wstępnych do szkoły jest ogromna, toteż ci, którzy się dostają, są już na wysokim poziomie, często mamy ukończone różne kursy, a niekiedy studia.
My, studenci – marionetki w rękach reżyserów – jesteśmy gotowi, by z lalką w ręku zagrać przedstawienie. Ale pojawia się pytanie, czy tak jest rzeczy- wiście?
Znane są nam zarzuty, że w przedstawieniach dyplomowych nie ma lalek. Zapraszamy więc na egzaminy II i III roku. Zobaczcie, jak my, kształcący się aktorzy, odnajdujemy się w podstawowych technikach lalkowych!
A przecież edukujemy się jeszcze dodatkowo poza szkołą. Kręcimy filmy, mamy swoje zespoły, gramy w filmach, bierzemy udział w projektach różnych reżyserów, sami realizujemy własne projekty.
Problemy mogą się pojawić jedynie w ukierunkowaniu naszej energii.
Nie postrzegam teatru jako ograniczenia w stosowaniu określonych środków ekspresji. Każda forma narzucenia czegoś z góry jest zła dla sztuki. Sztuka powinna być wolna, a narzucanie nam konieczności gry wyłącznie lalkami działa jak płachta na byka. Spędziliśmy setki godzin na nauce animacji, poznaliśmy lalkarski warsztat, więc pozwólcie nam, młodym, interpretować świat po swojemu, na miarę naszych czasów. Na Wy- dziale Teatru Tańca w Bytomiu obok technik baletu klasycznego mamy taniec współczesny i taniec mo- dern. Uważam, że wraz z postępem technologicznym i percepcyjnym XXI wieku powinniśmy znaleźć ekwiwalent tańca współczesnego w lalkach. Budownictwo się rozwija, widzimy to wszyscy wokół. Świeżo upieczony inżynier jest w stanie wybudować zamek w Malborku, tylko po co budować coś, co już stoi?
Jestem przedstawicielem pokolenia wolnej Polski. Urodziłem się w latach dziewięćdziesiątych. Żyję tu i teraz, szybko, jak każdy. Nie rozliczam teatru z przeszłości, bo w przeszłości nie żyłem. Afirmuję teraźniejszość, próbuję tłumaczyć teatr współczesnemu widzowi – do niego jest mi bliżej niż do ludzi z pokolenia moich rodziców lub dziadków. Młodzi uczą się tyle samo od starszych, co starsi od młodych. Tylko my uczymy nieświadomie, a starsi nas – świadomie.
Nie powinniśmy się zamykać na zmiany. Może w przyszłości, za parę lat, na wydziale aktorskim uczyć będą podstaw animacji... Dzisiejszy aktor powinien być aktorem uniwersalnym, po szkole świadomie podejmującym decyzję o wyborze własnej drogi. Czy absolwent PWST w Krakowie nie może grać w filmie, bo skończył szkołę teatralną, a nie filmową? Wydział lalkarski daje nam specyficzny sposób myślenia i postrzegania świata; to w nas zostanie, niezależnie od tego, co będziemy robić w przyszłości.
Nie negujmy tego, co jest. Uszanujmy zmiany, które się dokonują się w teatrze lalek. Naszym zadaniem jest wkładać w teatr tyle samo pasji, zaangażowania i pracy, ile wkładali nasi poprzednicy. I przełożyć to na język świata, w którym „kontynenty na odległość dłoni są”.
Nikos Kotowicz – student III roku Wydziału Lalkarskiego PWST we Wrocławiu.