Równoległe rzeczywistości | Jacek Malinowski

Przypatrując się ostatnim dyskusjom na łamach „Teatru Lalek”, jak również uczestnicząc w rozmaitych lalkarskich festiwalach i spotkaniach, mam wrażenie, że teoria rzeczywistości równoległych doskonale ilustruje nasze środowiskowe dysputy. Otóż, według części wyrażających swe refleksje nad tzw. stanem polskiego lalkarstwa całe nasze lalkarskie imperium nad Wisłą budowane z rozwagą od pokoleń stoi „dziś” nad przepaścią. W takich momentach odnoszę wrażenie, że Edgar Allan Poe – gdyby oczywiście żył – mógłby się nauczyć od lalkarzy, jak tworzyć prawdziwą atmosferę grozy chwili. Racjonalne podejście do „najlepszego z możliwych światów”, w jakim przyszło mi żyć, nie pozwala na utożsamienie się z tą atmosferą stypy nad teatrem lalek w ogóle. Zatem mój równoległy wszechświat lalkarski jest nieco inny.

Jak Matołusz poszedł szukać olbrzyma | Białostocki Teatr Lalek | fot. K. Bieliński
Jest wielu, którzy nie podzielają owych apokaliptycznych wizji, którzy racjonalnie dostrzegając problemy, próbują je zwyczajnie rozwiązywać. Funkcjonujemy przecież w czasach stworzonych do działania. Być może chodzi po prostu o całkowite niezrozumienie tego, jak nasze „dziś” wygląda i jakimi prawami się rządzi. Być może to „dziś” paraliżuje część środowiska albo zwyczajnie wprowadza w stany lękowe, stąd też nieco histeryczna, a momentami nawet agresywna reakcja na problemy, które od zawsze pojawiały się i będą się pojawiać w tak dynamicznym i żywym organizmie, jakim jest twórczość artystyczna.

Mija dokładnie dziesięć lat od momentu ukończenia przeze mnie kierunku reżyserii na Wydziale Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku. Nie miałem ochoty na studia na kierunkach związanych z teatrem dramatycznym. Nikt mnie nie zmuszał, nie molestował, nie krępował za pomocą liny okrętowej, aby dyplom i tytuł magistra uzyskać. Bardzo dobrze wspominam studia i naukę, jaką wyniosłem z murów Akademii. Postrzegam ten czas jako pożyteczną pracę nad własnym warsztatem i wiedzą. Pracuję nadal w zawodzie i jestem szczęśliwy, że mogę to robić. Spektakle, które stworzyłem wraz z innymi artystami, są w większości przypadków zrealizowane w konwencji teatru lalkowego. Czasami podejmuję decyzję o realizacjach pozbawionych lalek, lecz zawsze są to spektakle bazujące na teatrze ożywionej formy. Człowiek ma przecież dziś prawo wyboru. Reżyser ma prawo wyboru. Dyrektor teatru również ma prawo wyboru. Widz ma prawo wyboru. Żyjemy w rzeczywistości polifonicznej, gdzie możemy dokonywać rozmaitych wyborów.

Problemy zaczynają się wtedy, gdy podejmujemy decyzje nieświadome bądź nieprzemyślane. Te podjęte w przeszłości mogą nas zacząć kiedyś ograniczać i nie da się od nich, ot tak, uciec, choć zapewne niektórym tak się wydaje. Konsekwencje tych nieszczęsnych wyborów układają się w systemy, aby w przyszłości przynieść określony skutek. Skutek taki bardzo często przyjmuje postać kompleksu. Jakże powszechny jest kompleks lalkarza. W mojej równoległej rzeczywistości to nie kompleks, a błogosławieństwo. Bo jak inaczej nazwać dar ożywiania martwej materii?

Mam często wrażenie, że grono naznaczonych owym kompleksem próbuje tu i teraz imputować „wchodzącym” w teatr odpowiedzialność za obecny kształt lalkarskiej przestrzeni. To nieuczciwe. Nasze działania „dziś” odniosą skutek za kilka dobrych lat. Nie da się zatem przerzucić odpowiedzialności za decyzje z przeszłości na wykreowanego gdzieś na kawałku papieru osobnika, nazywając go Współczesnym Scenografem, Reżyserem, Aktorem – Lalkarzem czy Dramaturgiem. Brakuje tu tylko kompozytora... i nazwisk oczywiście. Czy nie jest tak, że ci dzisiejsi strażnicy lalkarskiej czystości sami promowali zjawiska wykraczające poza tradycyjny teatr lalek? Czy nie interesowały ich momenty przekraczania tego teatru? Czy nie interesowały ich coraz to nowsze definicje poszerzające pojęcie lalki?

Wydaje mi się, że brakuje nam nieco środowiskowej odpowiedzialności za szerzenie niektórych koncepcji teoretycznych zupełnie oderwanych od scenicznej praktyki, jak również za decyzje, jakie podejmowane były chociażby w latach 90. i nieco później, gdy wraz z systemem politycznym zmieniał się ten teatralny i akademicki. Na papierze, wśród osądów teoretycznych i opisów rzeczywistości nie kreuje się artystycznych prądów, systemów i zjawisk w teatrze. Te powstają w wyniku ciężkiej pracy na scenie. Na papierze powstają jedynie instrukcje na krótkotrwałe mody, które niestety często po wyczerpaniu formuły znikają wraz z artystami. Ktoś kiedyś bardzo mądrze powiedział o teoretycznym komentowaniu twórczości: „Przede wszystkim nie zabijaj”.

Aby stawiać tak radykalne tezy, jakoby lalkarstwo stało na przepaścią, należałoby przeprowadzić dogłębną analizę twórczości wszystkich teatrów lalkowych w Polsce oraz prac studenckich naszych dwóch Wydziałów we Wrocławiu i w Białymstoku. Mam wrażenie, że głosy pesymistyczne pojawiające się na łamach „Teatru Lalek” nie są poparte praktyką badawczą. Nie pamiętam odwiedzin owych narzekających na spektaklach w Rzeszowie, gdzie prowadziłem teatr kilka lat temu. Nie przypominam ich sobie także w Białymstoku, gdzie prowadzę teatr obecnie. Podobnie rzecz tyczy się prac studenckich. Nie widzę, z małymi wyjątkami, stawiających te radykalne tezy na premierach czy festiwalach w Polsce i za granicą. Wystarczy przecież obejrzeć z wysokości fotela na widowni repertuar kilku teatrów, aby stwierdzić, że lalki wcale nie zniknęły. Tam właśnie, w tych miejscach, należy dyskutować – co oczywiste – nad jakością tych przedstawień. Tam, gdzie lalek jest niewiele, i tak sytuacja zmieni się za dosłownie kilka chwil. Rynek teatralny ją wymusi. Widz, kupując bilet do teatru lalek, będzie oczekiwał, iż w spektaklu je zobaczy, w innym wypadku na podstawie praw konsumenta będzie mógł bilet zwrócić, oczywiście, jeśli nie zostanie o braku tych lalek poinformowany.

Mój pogląd jest daleko inny niż ten, który wypływa od skrajnych pesymistów. Uważam, że teatr lalkowy dawno nie miał tak korzystnych warunków do rozwoju jak dziś, choć wiem z drugiej strony, że nie jest to rzeczywistość idealna. Przecież nasze bazy teatralne są coraz lepsze, aktorzy i reżyserzy są wszechstronni, bo nieograniczeni „jedynie słuszną” drogą rozwoju, warunki dotyczące kontaktów międzynarodowych najlepsze z możliwych, źródła finansowania rozmaite, refleksja naukowa dostrzegalna w przestrzeni wielu pism, portali, wydawnictw.

Czego z pewnością brakuje – prócz środowiskowej solidarności – i czego prawdopodobnie brakowało też dawniej, to dobrej promocji naszego lalkarstwa w Polsce i na świecie. Nie da się tego robić na bazie polityki kompleksu i pesymizmu. Środowisko pozbawione wiary we własną wyjątkowość i siłę nie ma racji bytu w rzeczywistości tak wybitnie polifonicznej jak dziś. Środowisko odbierające sobie optymistyczną wizję rozwoju skazane jest na margines. Taka postawa nie wywoła pasji wśród młodych adeptów sztuki, nie wywoła również fascynacji ze strony widowni kupującej bilety w kasach teatrów. O problemach należy rozmawiać w kontekście proponowanych rozwiązań, unikając postawy radykalnego pesymizmu czy wręcz psychotycznej depresji. Świat lalkarski, co może wy- dać się okrutne, nie skończy się wraz z odejściem w niebyt kilku nazwisk. Narodzą się kolejne, a może tak naprawdę już są obok... Jak pisał Wieniedikt Jerofiejew: „Ludzie są jak drzewa, patrzą daleko przed siebie, nie dostrzegając tego, co jest tak blisko”.

A dla niedowiarków, tych co są jak drzewa, prezentuję listę wspaniałych ludzi, którzy z pewnością pracują, by „jeszcze lalki nie zginęły”:
Adam Walny / reżyser i aktor
Konrad Dworakowski / reżyser i pedagog
Ewa Piotrowska / reżyser
Agata Kucińska / aktorka i pedagog
Jacek Malinowski / reżyser i pedagog
Robert Drobniuch / reżyser i pedagog
Ireneusz Maciejewski / aktor i reżyser
Marcin Bartnikowski i Marcin Bikowski / reżyserzy , aktorzy i pedagodzy
Dagmara Sowa i Paweł Chomczyk / aktorzy
Agata Biziuk / reżyserka
Jerzy Jan Połoński / reżyser i aktor
Michał Derlatka / reżyser
Honorata Mierzejewska-Mikosza / aktorka i reżyserka
Laura Słabińska / reżyserka
Maria Żynel / aktorka, reżyserka i pedagog
Robert Jarosz / dramaturg , reżyser i pedagog
Marta Guśniowska / dramaturg, a ostatnio reżyserka
Malina Prześluga / dramaturg
Marika Wojciechowska / scenografka
Martyna Dworakowska / scenografka
Anna Chadaj / scenografka
Maria Wojtyszko / dramaturg
...i jeszcze wielu innych.

Lalka w spektaklu, w teatrze, w zawodzie to tylko i wyłącznie decyzja artysty, dyrektora teatru, wykładowcy. Nie rozumiem zatem sytuacji poszukiwania winnych jej pozornej nieobecności. Trzeba podejmować jedynie świadome, odpowiedzialne decyzje i nie zarażać kompleksami młodych adeptów sztuki. Zarażać trzeba pasją i sukcesem.

PS Promujmy działania dotyczące powstania wydziału scenografii teatru lalek! Aktorów i reżyserów mamy wielu, dramaturgów coraz więcej, scenografów niestety jak na lekarstwo. Skoro lalka to materialny i plastyczny znak sceniczny, to logiczny jest zatem fakt, że zrobić należy wszystko, aby scenografów i rzemieślników teatru lalkowego było jak najwięcej. Rozwój scenografii teatru lalek to rozwój teatru lalek w ogóle.

Dr Jacek Malinowski – dyrektor teatru, wykładowca Akademii Teatralnej w Białymstoku.

Nowszy post Starszy post Strona główna