Trzy razy Erlbruch | Justyna Czarnota

Wydawać by się mogło, że Marcin Jarnuszkiewicz – jako twórca teatru dziecięcego – jest dużo odważniejszy od wielu swoich młodszych kolegów reżyserów: ostatnio konsekwentnie przenosi na scenę teksty, które nie mają nic wspólnego z klasycznymi baśniami czy dziecięcym kanonem dla teatru lalek, a nawet z tak modną dziś dramaturgią dla dzieci i młodzieży. Sięga po ambitną współczesną literaturę dziecięcą, której coraz więcej na polskim rynku wydawniczym, ale niekoniecznie w polskim teatrze. Funkcję przewodnika reżysera po literaturze najnowszej pełni Wolf Erlbruch – niemiecki grafik, profesor architektury, designu i sztuki w Wuppertalu. Fascynuje Jarnuszkiewicza: z trzech ostatnich spektakli aż dwa (Gęś, Śmierć i Tulipan z Teatru Baj w Warszawie oraz Wielkie pytanie z Teatru Pinokio w Łodzi) są inscenizacjami jego książek; trzeci, Całe królestwo króla, oparty został na publikacji Król i morze z tekstem Heinza Janischa, do której Erlbruch przygotował grafikę.

Wielkie pytanie | Teatr Pinokio, Łódź | fot. D. Senkowski
Erlbruch to autor o światowej sławie, jego picturebooki kunsztownie łączą ilustrację i tekst. Warstwa plastyczna sprawia, że nie da się go z nikim pomylić. Wykorzystuje technikę kolażową: kształty wycinane z szarego papieru miewają obrysowane kredkami kontury lub zaznaczone delikatnie cieniowanie, bywają zupełnie zamalowane. Całość utrzymana w pastelowych barwach, stonowana, dąży do monochromatyczności. Te ilustracje uspokajają, zachęcają, by się na chwilę wyciszyć i dopiero wtedy zabrać do lektury.

Jarnuszkiewicz widzi w Erlbruchu przede wszystkim kogoś, kogo interesują podobne tematy. Erlbruch (ale także pisarze, z którymi współpracuje) uważany jest za autora filozofującego, w swoich książkach porusza niełatwe, stereotypowo niedziecięce zagadnienia. Ma lapidarny styl: używa niewielu słów, opowiada proste historie. Chce skupić uwagę odbiorcy, by pokazać mu jakąś nieoczywistą perspektywę lub też wielość perspektyw. Nie poucza, nie moralizuje, nie wygłasza tez. Jako czytelnicy czujemy, że mówi o czymś ważnym, ale też wiemy, że traktuje nas z szacunkiem i po partnersku – nie chce głosić prawd, ale uruchamiać proces, który pozwoli nam samodzielnie dochodzić do nich w przyszłości, w momencie, kiedy będziemy dojrzali i gotowi.

Jaki klucz do Erlbrucha znajduje Jarnuszkiewicz? W Gęsi, Śmierci i Tulipanie (recenzja „TL” nr 4/2013) reżyser zachowuje się jak tłumacz, który chce być jak najbliżej oryginału, oddać go w innym języku jak najwierniej, nie roniąc ani kropli z jego bogactwa. Obserwujemy powolny proces zaprzyjaźniania się dwóch tytułowych bohaterek, by na końcu ujrzeć samotną Śmierć, stojącą nieruchomo nad brzegiem rzeki. Lalki zanurzone w ciemnym, ponurym świecie wyglądają jak ożywione pod wpływem czarodziejskiej mocy z kart książki. Działania sceniczne uruchamia siedzący nieco z boku narrator, zwany Towarzyszem Podróży. Akcja rozgrywa się w powolnym rytmie, sekwencje ruchów wydają się celowo przeciągnięte w czasie. Poetyckość obrazów dodatkowo podkreśla subtelna, dźwięczna muzyka. Ten spektakl trzeba kontemplować; reżyser wymaga od widza pełnej koncentracji.

Tak samo dzieje się w Teatrze Pinokio i w Teatrze Animacji. Marcin Jarnuszkiewicz otwiera przed widzem świat, który ma go wessać. Unieruchomić i zatrzymać, by w ciszy i spokoju słuchał i patrzył. Zanurzamy się w mroczną głębię, w której powoli sączy się czas.

Wielkie pytanie oraz Król i morze charakteryzują się podobną kompozycją. Na pierwszą książkę składają się pojedyncze zdania – kolejne odpowiedzi różnych osób (ale też domowych zwierząt, śmierci czy kamienia) na tytułowe pytanie, którego treści każdy domyślić się musi sam. Babcine: „Abym cię mogła rozpieszczać” sąsiaduje tu z takimi stwierdzeniami, jak „By być posłusznym” żołnierza i „By śpiewać swoją piosenkę” słowika. Postaci określają w ten sposób swoje miejsce w świecie. Z kolei Król i morze to zbiór króciutkich historyjek – kalejdoskop sytuacji, w których znajduje się bohater, a które wyraźnie go zaskakują i sprawiają, że musi ponownie zdefiniować, co właściwie znaczy bycie królem.

Te książki to zestawy kilkunastu klocków znajdujących się w pewnym porządku. Wydaje się, że można łatwo zmienić ich układ, ale przyglądając się uważnie, dostrzeżemy, że ich miejsca nie są przypadkowe. Reżyser rezygnuje z roli tłumacza, przekształca się w architekta: wybiera tylko niektóre elementy i odpowiednio je segreguje, gdzieniegdzie dodaje swoje klocki, tworząc zupełnie nową konstrukcję. Stawia się w pozycji czytelnika, który zna odpowiedź na wielkie pytanie i dojrzał do bycia królem, więc tym właśnie – swoją mądrością i doświadczeniem – chce dzielić się z publicznością.

Bohater Wielkiego pytania przestaje być ciekawym świata dzieckiem, z zainteresowaniem chłonącym wszystkie odpowiedzi. Staje się everymanem błądzącym po pustym, jałowym polu. Jest szarą, smutną postacią – utożsamiająca go lalka z trudem porusza się po grudach ziemi. Kolejne spotkania nie dają bohaterowi nadziei na znalezienie radości czy spokoju. Wysoko w górze dumnie unosi się czarny ptak śmierci: siedzi na ramieniu animatorki, patrzy dyskretnie, ale jego wzrok skutecznie paraliżuje jakiekolwiek działania. Łatwo odnieść wrażenie, że żyjemy po to, żeby umrzeć, i wszystko, co możemy zrobić, to pogodzić się z faktem, że „wemkną nas w mieszek, jako czynią łątkom”...

W Całym królestwie króla Jarnuszkiewicz układa i podaje historie z książki w taki sposób, by pokazać, że dojrzewając (a może lepiej: starzejąc się), uczymy się pokory wobec wszechmocnego świata. Do bezmyślnego człowieka przekonanego o swojej pozycji refleksje docierają bardzo powoli. W spektaklu w konfrontacji z kotem, gwiazdą czy duchem król zawsze przegrywa: okazuje się tym słabszym, głupszym, mniej wartościowym. Jego duma z bycia człowiekiem, władcą, wydaje się groteskowa, co dodatkowo podkreślają środki sceniczne. Przygody króla zostały przedstawione w dwóch planach: działania aktorów uzupełniane są przez plan lalkowy. Niewielką, nieomal niewidoczną z ostatnich rzędów lalkę rządzącego światem przenoszoną na planszy animatorzy, co symbolicznie podkreśla brak wpływu rzekomego władcy na swoje życie.

Wiele osób ceni budowane na poetyckich obrazach, skonstruowane z niezwykłą precyzją, wypełnione głęboką myślą filozoficzną spektakle Jarnuszkiewicza. Mnie przede wszystkim zaskakuje sposób, w jaki reżyser rozczytuje współczesną literaturę. Piękne, tajemnicze, niejednoznaczne książeczki, których lektura jest dla czytelnika prawdziwą przygodą, stają się podstawą mrocznych, nostalgicznych, patetycznych spektakli. Erlbruch dzieli się swoją wrażliwością z czytelnikiem, otwiera przed nim pole gry i zachęca do wspólnej zabawy i poszukiwań. Cechuje go wiara w podmiotowość każdego człowieka, w jego zdolność i prawo do samodzielnego myślenia, do swojej interpretacji rzeczywistości. Tymczasem Jarnuszkiewicz prezentuje przed widzami na scenie swój świat. Nie robi absolutnie nic, by ich tam zaprosić, by poczuli, że może to być również ich przestrzeń. Świadomie zachowuje dystans, kreuje sytuację, w której czujemy się obco, może nawet jak podglądacze patrzący na czyjąś intymną podróż przez życie lub może jak studenci pokornie słuchający wykładu Mistrza. Jako współczesny postmodernistyczny widz chciałabym uczestniczyć w spektaklu, czuć się jego częścią, a nie biernym obserwatorem. Ciekawi mnie teatr, który nie udziela odpowiedzi, ale mnoży pytania. Czekam więc na kogoś, kto w inny niż Jarnuszkiewicz sposób spróbuje przenieść na scenę książki Erlbrucha.


Gęś, Śmierć i Tulipan, Wolf Erlbruch. 
Reżyseria i scenografia Marcin Jarnuszkiewicz, muzyka Mateusz Dębski. Teatr Baj, Warszawa. Premiera październik 2013. 

Wielkie pytanie, Wolf Erlbruch. 
Reżyseria Marcin Jarnuszkiewicz, scenografia Marta Zając, muzyka Mateusz Dębski. Teatr Pinokio, Łódź. Premiera luty 2015. 

Całe królestwo króla, Wolf Erlbruch. 
Reżyseria Marcin Jarnuszkiewicz, scenografia Marta Zając i Marcelina Jarnuszkiewicz, muzyka Mateusz Dębski. Teatr Animacji, Poznań. Premiera marzec 2015.

Nowszy post Starszy post Strona główna