Festiwale lalkarskie: specyfika | Halina Waszkiel

Festiwali lalkarskich jest w Polsce sporo i z każdym rokiem ich przybywa, ale za to coraz bardziej rozmywają się formuły, kryteria, zasady zapraszania spektakli oraz ich prezentowania. Ubywa konkursów (z jury i nagrodami), a przybywa przeglądów. Słabnie ich znaczenie dla środowiska, a rośnie znaczenie dla organizatorów. Pojawia się coraz więcej festiwali o mieszanym profilu.

Ogniste ptaki | Theater Titanic, Niemcy | fot. D. Odrowąż
Festiwale lalkarskie – co to jest? 
Mówiąc „festiwale lalkarskie”, odruchowo myślimy o imprezach organizowanych przez instytucjonalne teatry lalkowe, choć coraz częściej pojawiają się wątpliwości, o jakich teatrach mówimy. Większość teatrów o takim rodowodzie już dawno wyrzuciła „lalkę” ze swej nazwy, a niektóre wyraźnie odchodzą od posługiwania się jakimikolwiek animantami na rzecz teatru aktorskiego. Niemniej długa tradycja podpowiada przykłady bezdyskusyjne, jak choćby Ogólnopolski Festiwal Teatrów Lalek w Opolu, organizowany przez Opolski Teatr Lalki i Aktora, czy Międzynarodowy Festiwal Sztuki Lalkarskiej w Bielsku-Białej, organizowany przez Teatr Lalek Banialuka.

Warto nadmienić, że pierwszy festiwal lalkarski w Polsce pojawił się jeszcze przed II wojną światową, w roku 1938, kiedy to Jan Sztaudynger zorganizował w Poznaniu Turniej Marionetkowy, na którym spotkali się niemal wszyscy ówcześni lalkarze działający w Wielkopolsce [1], ale prawdziwy rozwój tego typu imprez nastąpił w latach 60. XX wieku. Marek Waszkiel w swojej książce Dzieje teatru lalek w Polsce 1944–2000 nazwał lata sześćdziesiąte „epoką festiwalową”. Sztuka lalkarska w Polsce okrzepła już w tym czasie na tyle, by pojawiła się chęć konfrontowania osiągnięć, wzajemnej wymiany pomysłów i opinii, a także spotkania ze światem, zwłaszcza że sukcesy na festiwalach międzynarodowych pojawiły się wcześnie. Już w 1958 roku, podczas Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek w Bukareszcie (Rumunia), olbrzymi sukces odniosły polskie teatry: warszawska Lalka zdobyła Grand Prix i Złoty Medal za Guignola w tarapatach w reżyserii Jana Wilkowskiego, nagrodę za reżyserię otrzymali Zofia i Władysław Jaremowie za Wieczór Gałczyńskiego (Groteska, Kraków), a nagrodę za scenografię – Ali Bunsch za Kolorowe piosenki (Arlekin, Łódź). Arlekin Henryka Ryla, Groteska Jaremów i Lalka Jana Wilkowskiego otrzymywały zaproszenia nie tylko z krajów tzw. demokracji ludowej, ale także z Zachodu, a tego typu wyjazdy były nie tylko olbrzymią atrakcją w tamtych czasach, lecz także służyły nawiązywaniu międzynarodowych kontaktów. Sprawą niezwykle prestiżową stało się zorganizowanie w Warszawie w 1962 roku VIII Kongresu UNIMA – światowej organizacji lalkarzy, któremu towarzyszył międzynarodowy festiwal teatrów lalek.

Kolejno niemal wszystkie instytucjonalne teatry lalek w Polsce powoływały do istnienia swoje festiwale, krajowe lub – znacznie częściej – międzynarodowe, o dłuższej lub krótszej żywotności. W latach 70. utrwalił się model lalkarskich festiwali w Polsce. Najwyższą rangę i trwałość osiągnęły dwa wspomniane: w Opolu i w Bielsku-Białej. Ten pierwszy pojawił się w roku 1962 – początkowo jako Śląski Festiwal Teatrów Lalek, a od roku 1969 jako impreza ogólnopolska. Do dzisiaj funkcjonuje w trybie dwuletnim, pokazując wybrane przez komisję kwalifikacyjną najlepsze przedstawienia rodzimych teatrów lalek. Kilkuosobowe jury przyznaje nagrody, w tym Grand Prix – autentyczne trofeum, niezwykle rzadkie (dotychczas otrzymało je zaledwie pięć przedstawień).

Festiwal w Bielsku-Białej datuje się od 1966 roku, zapoczątkowany i aż do lat 90. prowadzony przez Jerzego Zitzmana. Był dla całego polskiego lalkarstwa oknem na świat, a dla świata zachodniego oknem na wschód. Funkcjonuje w trybie dwuletnim i od lat 90. ma formułę konkursu z nagrodami przyznawanymi przez jury. W maju 2016 roku odbędzie się XXVII edycja. Dyrektorka, Lucyna Kozień, podkreśla wagę sformułowanej w nazwie festiwalu „sztuki lalkarskiej”. Zależy jej, by w sytuacji kryzysu lalki w Polsce sprowadzać atrakcyjne przedstawienia ze świata pokazujące, że gdzie indziej lalki mają się bardzo dobrze, a nawet wciąż potrafią być w awangardzie.

Dzisiaj rzuca się w oczy fakt, że festiwale, które moglibyśmy określić słowem „lalkarskie”, bywają powoływane do życia także przez zupełnie inne podmioty. Na przykład na Dziecięcych Spotkaniach Teatralnych organizowanych przez Gliwicki Teatr Muzyczny (ostatnia edycja odbyła się w kwietniu 2015) pojawiły się wyłącznie teatry lalkowe. Nie jest to zresztą zasada, bo wcześniej występowały w Gliwicach także teatry dramatyczne. Kluczem nie jest „lalkowość”, lecz dziecięcy adresat. I jest to przegląd, a nie konkurs. Podobny przykład, to Festiwal Spektakli dla Dzieci „Na ziarnku grochu” w Polkowicach, firmowany przez Polkowickie Centrum Animacji i regularnie zapraszający teatry lalkowe.

Jeszcze innym zjawiskiem jest pojawianie się spektakli lalkowych na festiwalach „ogólnoteatralnych”.

Pomiędzy jedną a drugą grupą festiwali są jeszcze takie, które wprowadzają dodatkowy nurt: obok Warszawskich Spotkań Teatralnych pojawiają się mWST, Kontrapunktu – mały Kontrapunkt, obok gdyńskiego R@portu – nurt uzupełniający, lalkowy, jeszcze bez nazwy.

Adresat 
Specyficzną cechą festiwali lalkarskich w Polsce jest ich zróżnicowana publiczność, co stanowi i ułatwienie, i utrudnienie dla organizatorów. Teatr lalek grywa i dla osesków poniżej trzeciego roku życia, i dla dzieci, młodzieży oraz dorosłych. Bywa, iż przedstawienia pokazywane na festiwalu są doprawdy tak nieporównywalne, że jeśli mamy do czynienia z konkursem, to jury jest w prawdziwym kłopocie. Z drugiej strony taki zakres potencjalnej publiczności ułatwia życie organizatorom, pozwala zagospodarować godziny przedpołudniowe przedstawieniami dla dzieci, zaprosić szkoły i nie martwić się, że dorośli są w pracy i w tygodniu nie przyjdą do teatru rano czy w południe.

Widać jednak rosnącą specjalizację. Niektóre festiwale grają tylko dla dzieci (np. Festiwal Małych Prapremier w Wałbrzychu, Przegląd Nowego Teatru dla Dzieci we Wrocławiu czy Katowice – Dzieciom), a są też przeglądy specjalizujące się w pokazywaniu teatru lalek dla dorosłych. Jednym z nich jest Międzynarodowy Festiwal Teatru Lalek i Animacji Filmowej dla Dorosłych Lalka też Człowiek, organizowany w Warszawie przez Unię Teatr Niemożliwy (w bieżącym roku będzie X edycja). Inny przykład to festiwal o charakterze przeglądu, a nie konkursu: Materia Prima. Międzynarodowy Festiwal Teatru Formy organizowany przez krakowską Groteskę (w lutym br. odbyła się III edycja).

Szukanie własnej specyfiki polega między innymi na zawężaniu tematyki festiwalu. Tak na przykład wspomniany Festiwal Małych Prapremier w Wałbrzychu wyraźnie określa swój zakres i rzeczywiście ogranicza się do prapremier. Dawna formuła poznańskich Kon-Tekstów wskazywała na prezentację nowej dramaturgii dla dzieci i młodzieży. Festiwal solistów lalkarzy w Łodzi ograniczał liczbę artystów na scenie. W praktyce takie samoograniczanie okazuje się trudne, bo albo nie ma wystarczającej liczby atrakcyjnych zgłoszeń, albo nie stać organizatorów na tych artystów, których by chcieli zaprosić. Znacznie łatwiejsza jest formuła „wszystkoistyczna” – granie dla dzieci i dla dorosłych, z lalkami lub bez, mieszanie przedstawień tradycyjnych z teatrem tańca, animacją filmową, performansami i wszelkimi innymi formami teatralnymi, byle jakoś spiąć budżet i zadowolić jak największą liczbę różnorodnych odbiorców.

Konkurs czy przegląd? 
Instytucjonalne teatry lalek podlegają samorządom i nawet jeśli na festiwal pozyskują dodatkowe fundusze (np. z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego), muszą się liczyć przede wszystkim z lokalnymi władzami oraz gustami miejscowej publiczności. Stąd parady uliczne, liczne imprezy towarzyszące, szumna reklama. Taka sytuacja sprawia, że coraz mniej sensu mają festiwale-konkursy, z profesjonalnymi jurorami i dyskusjami o sztuce lalkarskiej – skoro w istocie organizatorom chodzi o efektowne propozycje dla szerokiej publiczności. Sensowniejsze stają się festiwale-przeglądy, poszerzające codzienną ofertę lokalnego teatru lalek o możliwie jak najciekawsze propozycje innych teatrów – polskich i zagranicznych. Na tej zasadzie nie ma jury i nagród na takich imprezach, jak Materia Prima w Krakowie czy Przegląd Nowego Teatru dla Dzieci we Wrocławskim Teatrze Lalek.

Jeszcze dalej poszedł nowy dyrektor Teatru Animacji w Poznaniu, Marek Waszkiel, zmieniając formułę Kon-Tekstów tak, że jest to obecnie przegląd rozłożony w czasie na cztery miesiące (od marca do czerwca 2015), podczas których cztery weekendy zostały przeznaczone na prezentację zaproszonych gwiazd – każdorazowo pokazywane jest przedstawienie dla dzieci i przedstawienie dla dorosłych (każde grane dwukrotnie – w sobotę i niedzielę). Ambicją Teatru Animacji jest zapraszanie autentycznych gwiazd sztuki lalkarskiej – znanych (jak np. Duda Paiva Company czy Blind Summit Theatre) i nowo odkrytych przez dyrektora, obserwującego liczne zagraniczne festiwale lalkarskie (np. Shona Reppe z Anglii czy włoski teatr Koreja).

Podobne rozwiązania są szczególnie korzystne dla miasta i lokalnej publiczności. Inne walory posiadają najlepsze festiwale-konkursy w starym stylu. Oto środowisko – lalkarze, krytycy, badacze, studenci – mają okazję spotkać się i podczas intensywnych czterech czy pięciu dni zobaczyć w jednym miejscu dużo przedstawień z różnych teatrów, konfrontować się z nimi i z sobą nawzajem, dyskutować i spierać się, akceptować bądź podważać werdykt jury, uczestniczyć w panelach, spotkaniach z publicznością i wręcz kawiarnianych pogaduchach, bywających cennym zaczynem przyszłych inicjatyw i wspólnych pomysłów. Taki bywa klimat na najważniejszych festiwalach środowiskowych, jak Opole i Bielsko-Biała. Rzecz jasna, ważna jest artystyczna ranga zaproszonych przedstawień – by w ogóle chciało się dyskutować. Kłopotem zaczyna być dwuletni tryb np. festiwalu opolskiego, bo wiele przedstawień, które są wybrane jako najlepsze w Polsce, pokazywano już na festiwalach dorocznych, zostały więc skomentowane, zrecenzowane, omówione, przestały być atrakcją.

Powoływanie jury stało się też sposobem na przyciągnięcie do teatru lalek osób, które rzadko do niego chadzają, a mają siłę opiniotwórczą – krytyków, badaczy, dyrektorów i reżyserów spoza branży. Mało kto pojedzie na premierę do Wałbrzycha czy Rzeszowa, ale uczestnicząc w festiwalu jako członek jury, zobaczy przy okazji lokalną ofertę artystyczną. Ma to ten minus, że niekiedy sztukę lalkarską oceniają ludzie, którzy słabo się w niej orientują, ale zarazem ten plus, że znacznie rozszerza się krąg osób, które o lalkach piszą, które je poznają i promują, bo czymś się zachwyciły.

Sztuka lalkarska 
Na stronach internetowych teatrów organizujących festiwale możemy znaleźć wiele pięknych słów o artystycznych celach, o wysokiej randze zapraszanych spektakli, o mistrzach nad mistrzami, których można będzie zobaczyć. Prawda jest nieco inna. To, kogo się zaprasza, wynika zazwyczaj z budżetu festiwalowego oraz orientacji dyrektorów w światowym lalkarstwie, a z tym bywa różnie. Ogólnie rzecz biorąc, nasze kontakty są skromne, obecność na międzynarodowych festiwalach słaba i mało kto naprawdę jeździ po świecie w poszukiwaniu nowości i talentów. Dominuje przeglądanie nagrań DVD (co – jak wiadomo – bywa bardzo zwodnicze), zapraszanie zespołów, które już z sukcesem pokazały się na innych festiwalach, a wreszcie wymiana na zasadzie „ty zaprosisz mnie, a ja ciebie”, dogadana przez dwóch dyrektorów z różnych miast lub krajów – niekiedy zgubna w skutkach. Żenujące wpadki festiwalowe zazwyczaj z takich wzajemnych zobowiązań się biorą.

Różnorodność zjawisk obejmowanych w Polsce zwyczajowo pojęciem „teatr lalek” powoduje niezły zamęt w każdej ze sfer, które usiłujemy opisać, także w kwestii festiwali. Trzeba by najpierw zdefiniować, o czym mówimy, a to właśnie jest najtrudniejsze. Inna mapa ułoży nam się, jeśli weźmiemy pod uwagę charakter instytucji organizującej festiwal, inna jeśli uwzględnimy repertuar (np. dramaturgię dla dzieci i młodzieży), inna jeśli przyjmiemy za kryterium specyfikę sztuki lalkarskiej. Mają swoją rację ci, którzy zgłaszają pretensje, że na festiwalach teatrów lalek jest mało lalek. Mają też swoją rację ci, którzy twierdzą, że chcą w swoim mieście zorganizować atrakcyjny dla publiczności przegląd różnorodnych przedstawień, i czy są to spektakle lalkowe, czy zupełnie inne, nic ich nie obchodzi. Być może rosnąca liczba festiwali pogodzi wszystkich. Gdzie indziej będą się spotykali ludzie zainteresowani teatrem dla dzieci, gdzie indziej zwolennicy nowej dramaturgii, a jeszcze gdzie indziej miłośnicy sztuki animacji, teatru formy, lalek dla dorosłych. Przedstawienia dla dzieci powstają coraz liczniej w najróżniejszych teatrach nielalkowych, zaś w lalkowych czasem trudno znaleźć jakiekolwiek animanty. Specyfiką dzisiejszych festiwali lalkarskich wydają się być nieostrość kryteriów i gatunkowe sprzeczności wewnętrzne.

Z punktu widzenia teatru organizowanie festiwalu ma sporo zalet: pozyskuje się pieniądze, buduje krajowe i międzynarodowe kontakty, oferuje miastu atrakcje w postaci przedstawień, zdarzeń ulicznych, paneli czy warsztatów. Można się reklamować, a zapraszając gości czy to jako obserwatorów, czy jurorów, szerzej niż na co dzień promuje się własne przedstawienia.

Z punktu widzenia miasta festiwal to zawsze święto, wydarzenie kulturalne przyciągające uwagę i wzbogacające ofertę, która jest na co dzień.

Z punktu widzenia środowiska festiwale o tyle stymulują rozwój sztuki lalkarskiej, o ile prezentują naprawdę wybitne przedstawienia, sprowadzają ze świata oryginalnych artystów i dają okazję do twórczych spotkań. Ważne jest też wchodzenie na partnerskich zasadach w struktury festiwali nielalkowych. To z kolei ma i taką wartość, że pozwala ludziom zainteresowanym teatrem, ale spoza branży lalkowej, oglądać spektakle tego gatunku.

Być może przyszłość wyłoni inny festiwalowy podział: liczne (choćby w każdym mieście!) festiwale-przeglądy ogólnoteatralne, gdzie przed południem gra się dla dzieci, wieczorami dla dorosłych i w obu przypadkach pojawiają się spektakle lalkowe i nielalkowe. A drugą odmianą byłyby nieliczne festiwale specjalistyczne, rzeczywiście poświęcone animantom i nieskończonym możliwościom ich teatralnej obecności – wąskośrodowiskowe, laboratoryjne, choć oczywiście otwarte dla wszystkich miłośników sztuki lalkarskiej. A może będzie jeszcze inaczej? Może mnożące się festiwale doprowadzą w końcu do powstania rzeczywistych struktur impresaryjnych, które ograniczą działalność teatrów instytucjonalnych na rzecz szeroko rozwijającego się, ale wciąż kulawego, ruchu niezależnego?


[1] Marek Waszkiel, Dzieje teatru lalek w Polsce 1944–2000, Warszawa 2012, s. 129. Tekst przygotowany na konferencję towarzyszącą tegorocznemu festiwalowi Kontrapunkt w Szczecinie. 

W artykule zamieszczono zdjęcia z przedstawień prezentowanych na festiwalu Kontrapunkt w Szczecinie (2015).

Nowszy post Starszy post Strona główna