Pyza po lubelsku | Jarosław Cymerman

Teatr dla najnajmłodszych pojawił się w Lublinie dość późno – Pyza na polskich dróżkach Teatru im. Hansa Christiana Andersena to w zasadzie pierwsze tego typu przedstawienie, choć warto przypomnieć, że wcześniej próby dotarcia do tej grupy widzów można było dostrzec w granych przez neTTheatre w Teatrze Centralnym Zwierzątkach, małych zwierzeniach w reżyserii Pawła Passiniego (premiera 2010) i w spektaklu Skarb zrealizowanym przez Leszka Mądzika w Teatrze Starym (premiera 2013). Pomimo tego opóźnienia Danielowi Arbaczewskiemu (reżyserowi i scenarzyście) nie tylko udało się uniknąć najczęściej popełnianych przy okazji tworzenia widowisk dla najnajów błędów, ale i wykreować na scenie rzeczywistość niepozbawioną oryginalnego, swojskiego pierwiastka.

fot. P. Bator
Bardzo dobrym pomysłem było wyprowadzenie spektaklu z historii i postaci Pyzy – bohaterki cyklu książek Hanny Januszewskiej, wędrującej po polskich dróżkach już od 1937 roku. Dzięki Adamowi Kilianowi (jego ilustracjom i koncepcji plastycznej serialu animowanego) Pyza mocno zaistniała w masowej wyobraźni Polaków, zwłaszcza tych wychowanych w PRL-u. Wprowadzała w świat kultury i obyczaju ludowego, szybko też pojawiła się w teatrze lalek, dla którego rodzimy folklor stanowił wszak jedno z istotnych źródeł. Z czasem jednak jej popularność wyraźnie zmalała, co, paradoksalnie, bardzo przysłużyło się spektaklowi lubelskiemu, który uwolniony od ciężaru Kilianowej tradycji mógł na nowo i inaczej sięgnąć do tej postaci.

Daniel Arbaczewski wykorzystał stworzoną przez Januszewską postać przede wszystkim jako pretekst do podjęcia teatralnej gry z najmłodszym widzem – z jej historii zachował jedynie podstawowe zręby, ważniejsze chyba dla rodziców niż dla dzieci. W pierwszej sekwencji Pyza jest lepiona z wody i mąki, później się turla i skacze po scenie, by na koniec trafić na łąkę. To w zasadzie cała „fabuła”, w ramach której działa czwórka aktorów (Urszula Pietrzak, Wioletta Tomica, Bogusław Byrski i Daniel Arbaczewski). Ubrani w miękkie, jasne, zniekształcające nieco sylwetki kostiumy umieszczeni zostali w przytulnej przestrzeni, ograniczonej trzema parawanami, na miękkim dywanie współdzielonym z widownią.

Charakterystyczna dla tego typu widowisk interakcja z odbiorcą budowana jest stopniowo – aktorzy zaczynają od pytań, zagadek, a dopiero w finale zapraszają dzieci do wspólnego umieszczenia mieszkańców łąki, wody i nieba na jednym z trzech parawanów, symbolizujących te środowiska. Ten w sumie prosty zabieg pozwolił na kluczowe dla teatru dla najnajmłodszych odpowiednie kontrolowanie przebiegu spektaklu; uniknięcie chaosu, a także niespieszne oswajanie widza z przestrzenią gry. Dzięki temu sceniczna zabawa staje się naturalna i bezpretensjonalna.

Czwórka aktorów buduje poszczególne sekwencje na opozycjach (np. mały – duży) i prostych skojarzeniach związanych z tym, co może się dziać na wiejskim podwórku i w przyrodzie. Kwestie są lapidarne, niekiedy jednowyrazowe, czasami mają charakter krótkich rymowanek (np. żaba-klucha – hop do brzucha). Aktorzy na oczach widzów, za pomocą poduszek i klamerek do bielizny, tworzą postaci zwierząt (kur, kaczek, owiec, krów), naśladują ich sposób poruszania się i wydawane dźwięki. Warstwa plastyczna (autorem scenografii jest Dariusz Panas) jest zresztą mocną stroną przedstawienia – prosta i funkcjonalna, inspirowana kolorami ludowego stroju, ale niepowielająca łowickiego pasiaka Pyzy Kiliana.

Przedstawienie nabiera barw w miarę upływu czasu – pod koniec zza parawanu wyjeżdża poduszkowy magiel, po przepuszczeniu przez niego kostiumy całej czwórki aktorów zmieniają się z białych w kolorowe. Znakomicie zostaje ograny wózek-bocian przypominający ludowe zabawki dla dzieci: w jego „brzuchu” lądują zielone żabki przywodzące na myśl półokrągłe półmiski, a w finale jego „klekot” daje widzom sygnał do braw. To ostrożne dawkowanie bodźców stanowi zresztą charakterystyczny rys realizacji, który widać również w sposobie wykorzystania muzyki. Wędrówkom Pyzy zgodnie z tradycją towarzyszy muzyka ludowa, w postaci nuconych i śpiewanych popularnych tradycyjnych pieśni lub utworów na nie stylizowanych. I tu znów widać brak ostentacji, dążenie do naturalności i swobody.

Wydaje się, że twórcy Pyzy odwołują się do utrwalonego w przeszłości sposobu ukazywania tej postaci głównie po to, by wychowani na niej rodzice mieli możliwość rozpoznania w spektaklu jej charakterystycznych i znanych im z dzieciństwa rysów. Jednocześnie jednak umiejętnie dostosowują historię Januszewskiej do przyjętej konwencji, sięgając do tradycyjnego w Polsce źródła sztuki dla dzieci, jakim jest życie, kultura, zwyczaje i obrzędy polskiej wsi. I właśnie w tym pozbawionym zbędnych fajerwerków i hołubców ujęciu polskiego folkloru, dostosowanym przy okazji do potrzeb najmłodszego widza, kryje się najważniejszy chyba walor spektaklu.


Pyza na polskich dróżkach. Scenariusz i reżyseria Daniel Arbaczewski, scenografia Dariusz Panas, opracowanie muzyczne Bożena Chrobak, ruch sceniczny Urszula Pietrzak. Teatr im. Hansa Christiana Andersena, Lublin. Premiera listopad 2013.
Nowszy post Starszy post Strona główna