Dzieciństwo bez złudzeń - koniec pozytywnego mitu | Anna Kruk

7 Festiwal Małych Prapremier, Wałbrzych 2025 


Od 14 do 19 września 2025 roku w Teatrze Lalki i Aktora w Wałbrzychu odbywał się Festiwal Małych Prapremier – wydarzenie, które od lat konsekwentnie udowadnia, że teatr dla dzieci i młodzieży to nie margines scenicznej kultury, lecz jej pełnoprawny i twórczy obszar, poszukujący nowych form, języków i tematów.


Biały kruk, fot. HAWA

Festiwalowi towarzyszyła gala z okazji osiemdziesięciolecia Teatru Lalki i Aktora w Wałbrzychu. Wśród wydarzeń jubileuszowych znalazł się między innymi wernisaż wystawy Lalki. Retrospektywa 1945–2025 w Wałbrzyskiej Galerii Sztuki BWA, kuratorowanej przez dr. Damiana Banasza. Publiczność mogła zobaczyć różnorodne formy lalkowe – od klasycznych marionetek, przez pacynki i jawajki, po kukły i sceniczne maski. Wystawa prezentowała również archiwalne fotografie, pokazujące zarówno spektakle, jak i proces tworzenia lalek i kostiumów. 


Na tegoroczny program festiwalu złożyło się osiem spektakli konkursowych oraz cztery pozakonkursowe prapremiery, które stworzyły panoramę współczesnego teatru formy, podejmującego tematy zarówno historyczne, jak i najboleśniej aktualne. Były wśród nich przedstawienia dla najmłodszych, narracje rodzinne, a także spektakle balansujące na granicy teatru i performansu, adresowane do młodzieży i dorosłych. 


Od lat Festiwal Małych Prapremier ma w sobie coś z laboratorium – zarówno artystycznego, jak i społecznego. Jego organizatorzy, z dyrektorem Zbigniewem Prażmowskim na czele, konsekwentnie budują przestrzeń, w której teatr dziecięcy i młodzieżowy spotyka się z krytyką, refleksją i rozmową o kondycji współczesnej dramaturgii. Widzowie – dzieci, młodzież, nauczyciele, rodziny – mają tu szczególną rolę: oglądają, ale jednocześnie współtworzą festiwal, zabierają głos i dzielą się opiniami. Po każdym spektaklu odbywały się spotkania twórców z młodą publicznością, dzieci mogły podczas nich zadawać pytania, opowiadać o swoich wrażeniach i wspólnie z reżyserami, aktorami oraz scenografami analizować, co działo się na scenie. 


Dowodem na demokratyczną formułę festiwalu są dwa równoległe składy jurorskie. Jury Profesjonalne, złożone z reżyserów, krytyków i badaczy teatru, ocenia spektakle z perspektywy artystycznej, warsztatowej i innowacyjnej. Jury Dziecięce natomiast przyznaje nagrody wprost z poziomu widowni, bez kalkulacji – wybiera to, co naprawdę porusza i angażuje młodych. Festiwal pokazuje także przekrój tego, co dzieje się w młodej dramaturgii.W tym roku dało się zauważyć wyraźną koncentrację na tematach społecznych – od przemocy rówieśniczej i wykluczenia, przez problemy ekonomiczne i poczucie wstydu, po neuroróżnorodność i trudne relacje rodzinne. Jednocześnie twórcy sięgali po formy odważne i różnorodne: lalki hybrydowe, teatr cieni, animację przedmiotu, maski, projekcje multimedialne. 


Festiwal w Wałbrzychu jest więc nie tylko prezentacją prapremier, ale także mapą współczesnych lęków, pragnień i pytań stawianych przez artystów – i co więcej, przez młodych widzów, którzy w tej przestrzeni mogą odnaleźć swoje historie. 


Choć o nagrody walczyły spektakle konkursowe, to właśnie pozakonkursowe wystąpienia w znacznym stopniu nadały ton całemu festiwalowi. Były jak szeroko otwarte drzwi: zapowiadały tematy, które powróciły w głównym nurcie, i pokazywały, jak wielowymiarowym narzędziem pozostaje teatr formy. 


Turniej klasowy (do przerwy 4:0), reż. Marta Streker, Teatr Lalki i Aktora w Wałbrzychu Festiwal rozpoczął się mocnym akcentem. Spektakl Marty Streker to przejmująca opowieść o dziecięcym wstydzie i różnicach ekonomicznych, boleśnie dzielących szkolne podwórko. Scenografia z metalowych podestów, zimna i surowa, działała jak zwierciadło emocji Kuby – chłopca, który marzy o udziale w turnieju piłkarskim, ale wpisowe (w wysokości czterdziestu złotych) przerasta możliwości finansowe jego rodziny. 


Najciekawszy okazał się język teatru formy: monumentalne dłonie, hybrydowe lalki i głowa – lęk – o pustych oczodołach. To właśnie one wizualizowały niewidzialne: wstyd i poczucie wykluczenia. Turniej klasowy pokazał, że dziecięca wyobraźnia potrafi zmaterializować lęki, a teatr jest idealnym medium, by te obrazy unaocznić. 


(nie)ukształtowana, reż. Natalia Podyma, Akademia Sztuk Teatralnych im. St. Wyspiańskiego w Krakowie, filia we Wrocławiu 


Ten monodram był zaskakującym akcentem pozakonkursowym – i jednym z najbardziej wymagających. Podyma, wcielając się w postać Camille Claudel, stworzyła sceniczny autoportret artystki, która w świecie zdominowanym przez mężczyzn walczyła o własną tożsamość. Glina, marynarka Rodina, gipsowa suknia – każdy z tych przedmiotów ożywał w dłoniach aktorki i stawał się nośnikiem biografii. 


Monodram, choć chropowaty, był niezwykle autentyczny – aktorka nie opowiadała życia Claudel, ale je rzeźbiła, na naszych oczach. Spektakularny wizualnie finał z rozpadającą się gipsową suknią zapadał w pamięć. 


Niedźwiedź i Wrona albo Słońce świeci wszystkim, reż. Wojciech Leśniewski, Akademia Teatralna im. A. Zelwerowicza w Warszawie, filia w Białymstoku 


Spektakl dla dzieci, który mógłby być podręcznikiem, jak mówić o przyjaźni i empatii bez moralizowania. Niedźwiedź poznawany fragment po fragmencie, składany razem z widzami – łapa, brzuch, pysk – stopniowo stawał się bohaterem. Wrona była jego przewodniczką, a całość prowadziła do prostej, lecz istotnej pointy: wolność ma sens tylko wtedy, gdy można ją dzielić z drugą osobą. 


Siłą spektaklu była różnorodność form lalkowych i dynamiczna gra epizodyczna – rytmiczne przerywniki bawiły dzieci, a jednocześnie pokazywały, że świat poza klatką nie zawsze jest lepszy. 


Wszechmocni w sieci, reż. Wawrzyniec Kostrzewski, Teatr Kamienica, Warszawa Najbardziej misyjny z pozakonkursowych spektakli. Kamienica od lat tworzy projekty profilaktyczne – tu na warsztat wzięto przemoc w sieci. Spektakl miał nie pouczać, a wstrząsać. Wszechmocni w sieci pokazali, że teatr może być partnerem w rozmowie o współczesnych zagrożeniach – i że młodzież, zamiast wysłuchiwać wykładów, potrzebuje emocjonalnego doświadczenia, które dotknie ją osobiście. 


Czarna owca, biały kruk, reż. Ewa Galica, Poznański Teatr Animacji 


Konkursowy nurt festiwalu otworzył spektakl, który od razu ustawił wysoki poziom. Czarna owca, biały kruk to opowieść o rodzinie pogrążonej w żałobie – matce i dwóch córkach, które po śmierci ojca próbują odnaleźć nową równowagę. To przedstawienie o napięciu, jakie rodzi się w codziennych gestach: przy stole, w kuchni, w nigdy niedochodzącej do skutku rozmowie. Siłą spektaklu była metaforyka: stół jako centrum i zarazem granica rodzinnych relacji, lalka Lucy – gąbczasty kościotrup, który w wyobraźni najmłodszej córki staje się partnerem do rozmowy – oraz kruki, maski zagarniające przestrzeń niczym cień nieprzepracowanej straty. Zestawienie tych obrazów z naturalistyczną narracją budowało poczucie autentyczności i głębi psychologicznej.

To opowieść o tym, że żałoba ma wiele twarzy: jedna córka woła o pomoc muzyką, pragnąc, by ktoś wreszcie ją usłyszał, druga zanurza się w ciszy i w świecie ptaków, gdzie łatwiej przetrwać, matka zaś szuka ucieczki w codziennej pracy. Dopiero przyjaźń i pojednanie pozwalają im wrócić do siebie – i na nowo zasiąść przy stole, który z miejsca podziału staje się znów przestrzenią bliskości. 


Siedem łóżek malutkiej Popielicy, reż. Paweł Paszta, Teatr im. H.Ch. Andersena w Lublinie Druga konkursowa propozycja wydawała się dużo prostsza – i właśnie w prostocie tkwiła jej siła. Siedem łóżek malutkiej Popielicy to historia o strachu przed samotnym zasypianiem, opowiedziana językiem subtelnym i wysmakowanym wizualnie. Scenografia przypominająca domki dla lalek i miękkie, wyraziste lalki stołowe budowały świat, w którym dziecięcy lęk okazywał się punktem wyjścia do rozmowy o wspólnocie. 


W spektaklu rzucała się w oczy niezwykła konsekwencja formy: delikatne światło, muzyka, która stała się pomostem dla emocji, i i rytm akcji, który dawał czas na wybrzmienie przekazu spektaklu..łowa scena, gdy wspólnota leśnych bohaterów dojrzewa do przyjęcia Popielicy, miała moc prostego, ale prawdziwego katharsis. Nic dziwnego, że w tej realizacji szczególnie doceniono aktorstwo Natalii Sacharczuk – to ona, poprzez precyzyjną i pełną wyczucia animację stołowej lalki Popielicy, wydobywała z niej życie i emocje, sprawiając, że widzowie w pełni angażowali się w jej losy. 


Teatr niewidzialnych dzieci, reż. Przemysław Jaszczak, Teatr Lalek „Pleciuga”, Szczecin To bez wątpienia jeden z najważniejszych spektakli tegorocznego festiwalu – i zdobywca grand prix. Jego siła tkwi w umiejętnym połączeniu historii z osobistym doświadczeniem młodych bohaterów. Akcja rozgrywa się w latach osiemdziesiątych, w Domu Dziecka „Dębowy Las”, gdzie grupa dzieci zakłada własny teatr. Na scenie spotykają się pamięć o PRL-u (trabant, paprotki, drabinki gimnastyczne) i ponadczasowa opowieść o przyjaźni, solidarności i potrzebie ekspresji. 


Lalki hybrydowe – półprzezroczyste, szare, z pustymi oczami – uosabiały niewidzialność emocji dzieci, a jednocześnie wciągały widza w doświadczenie bycia niedostrzeganym. Każdy ich gest i subtelny ruch nadawały znaczenie temu, co niewypowiedziane, czyniąc emocje realnymi i namacalnymi. Reżyser zadbał, by spektakl przemawiał zarówno do młodych, jak i starszych odbiorców. Dzieci mogły odkrywać w nim przestrzeń wolności i ekspresji, a przy tym w przystępny sposób poznawać realia PRL-u, podczas gdy dorośli odnajdywali w przedstawieniu swój własny kod kulturowy, sprzyjający refleksji i nostalgii, spleciony z uniwersalną historią poszukiwania wspólnoty i zrozumienia. 


Teatr niewidzialnych dzieci łączy w sobie refleksję i lekkość, humor i wzruszenie, niesie przesłanie, że teatr może być miejscem budowania wspólnoty i tożsamości, co wybrzmiało szczególnie mocno w Wałbrzychu, mieście o trudnych doświadczeniach społecznych. Nic dziwnego, że spektakl otrzymał także nagrodę za muzykę (Rafał Ryterski), a grający jedną z ról Aleks Joński został uhonorowany wyróżnieniem aktorskim. 


Zła dziewczynka, reż. Jakub Krofta, Wrocławski Teatr Lalek 


Drugim spektaklem, który wyróżniał się szczególną siłą i wywołał największe poruszenie podczas tegorocznej edycji festiwalu, była Zła dziewczynka – laureatka nagrody Jury Dziecięcego oraz szeregu wyróżnień indywidualnych (tekst, reżyseria, najlepsza rola kobieca). Maria Wojtyszko (autorka tekstu) i Jakub Krofta, duet dobrze znany w teatrze dziecięcym, stworzyli opowieść o wykluczeniu, neuroróżnorodności i potrzebie akceptacji. 


Historia Nikłosia i Zajarki była zarazem zabawna i bolesna – groteskowa scenografia przypominała sen na kwasie, wizję rozedrganą i niepokojącą. Potwór wychodzący z cienia bohaterki wizualizował jej złość. Teatr cieni i praca z muzyką wprowadzały młodych widzów w świat emocji, których nie da się okiełznać. 


Zła dziewczynka uczy empatii i pokazuje, jak reagować na inność, jednocześnie ostrzegając przed łatką zła, którą tak łatwo przypiąć każdemu, kto nie mieści się w szkolnej normie. Spektakl nie daje gotowych odpowiedzi – zmusza do refleksji, stawia przed widzem pytania i trudne do zignorowania emocje. Przyznane mu nagrody to nie tylko potwierdzenie jego wartości artystycznej, ale przede wszystkim sygnał, że teatr dla młodych widzów może poruszać trudne tematy społeczne z pełną szczerością i bez uproszczeń. 


Niezwykła historia Sebastiana Van Pirka, reż. Marek Zákostelecký, Teatr Lalek Guliwer, Warszawa 


Ten spektakl był zapowiadany jako „komedia stylizowana na horror” i rzeczywiście balansował na granicy kiczu, groteski i pastiszu. Niestety, obietnica zabawy z konwencją grozy okazała się nie w pełni spełniona. Pierwsza część – gotycka, czarno-biała, z przemyślaną scenografią – prezentowała wyraźniejszy klimat i spójność niż druga, choć i w niej nie brakowało niedociągnięć. Druga natomiast rozpadała się dramaturgicznie: kalejdoskop barw i epizodyczne wątki (Sebastian w wojsku, w biznesie, w piłce nożnej) zamiast budować opowieść, rozwadniały ją. 


Mimo to nie można odmówić twórcom warsztatowej sprawności – światło i muzyka tworzyły atrakcyjne obrazy, a animacja postaci (choć nie zawsze wykorzystana w pełni) pokazywała potencjał. Problemem była dramaturgia – widz wychodził ze spektaklu z poczuciem, że miał on być opowieścią o akceptacji własnej inności, a stał się zlepkiem efektownych scen. Jedynym momentem, który naprawdę zapadł w pamięć, była groteskowa przemiana wilkołaka w jamniczka. 


Inny, reż. Tomasz Maśląkowski, Śląski Teatr Lalki i Aktora Ateneum, Katowice 


Inny był jednym z najciekawszych pod względem formy spektakli konkursowych. Opowiada historię chłopca, który pewnego dnia odkrywa, że wszyscy wokół mają jego twarz. Absurdalne, senne założenie stawało się metaforą dorastania do własnej odmienności. Scenografia Michała Dracza – ruchome, drewniane ramy, raz będące szkolną salą, raz boiskiem, raz lustrem – doskonale wspierała dramaturgię i wizualną logikę przedstawienia. Kluczowy dla historii był gest bohatera, który zakłada na głowę karton i sam rysuje na nim twarz. W prostym obrazie mieściła się cała filozofia spektaklu: różnorodność to przywilej, a nie wada. Choć momentami akcja zwalniała, spektakl pozostawiał widza z poczuciem ciepła i optymizmu. Nagroda za scenografię była tu jak najbardziej zasłużona. 


O tym można rozmawiać tylko z królikami, reż. Piotr Soroka, Lubuski Teatr w Zielonej Górze Ten spektakl stanowił najmocniejszy emocjonalnie punkt konkursu – i zarazem najtrudniejsze doświadczenie dla widzów. Adaptacja książki Anny Höglund stała się duszną, oniryczną opowieścią o samotności, przemocy i dojrzewaniu w świecie pozbawionym wsparcia. Królicza maska bohatera była zarazem tarczą i więzieniem – a sceny przemocy domowej, groteskowe urodziny koleżanki oraz królicze choreografie, łączące surrealizm z niepokojącą codziennością, przywodziły na myśl estetykę filmów Davida Lyncha. 


Spektakl był perfekcyjny pod względem technicznym: światło, projekcje, muzyka Szymona Tomczyka i animacja tworzyły obrazy niepokojące i piękne jednocześnie. Ale był to także teatr graniczny – wywoływał fizyczny dyskomfort, zostawiał widzów przytłoczonych, bez ulgi. O tym można rozmawiać tylko z królikami prowokowało do zadania pytania, czy teatr dla młodzieży powinien aż tak intensywnie testować granice wrażliwości. Odpowiedź nie jest jednoznaczna – ale właśnie dlatego spektakl był jednym z najgłośniej dyskutowanych wydarzeń festiwalu. 


Osiem spektakli konkursowych tegorocznego Festiwalu Małych Prapremier w Wałbrzychu układa się w zaskakująco spójny obraz. To przede wszystkim teatr lęków – dziecięcych, młodzieżowych, rodzinnych – które artyści przekładają na język sceny z niezwykłą odwagą i wyczuciem formy. Siedem łóżek malutkiej Popielicy opowiadało o najprostszym i najbardziej powszechnym strachu – tym, który pojawia się, gdy dziecko boi się spać samo. Skromny w formie, subtelny spektakl udowadniał, że teatr potrafi uczynić z drobnego lęku temat uniwersalny. Na drugim biegunie znalazł się Lubuski Teatr z przedstawieniem O tym można rozmawiać tylko z królikami. Tu lęk przybrał postać przemocy domowej i poczucia osamotnienia, a królicza maska bohatera stała się znakiem całkowitej alienacji. Widzowie wychodzili z tego spektaklu przytłoczeni, jakby teatr nie pozwolił im zostawić emocji za drzwiami. 


Rodzina w festiwalowych spektaklach pojawia się nie jako oczywiste źródło bezpieczeństwa, lecz jako przestrzeń kryzysu. W Czarnej owcy, białym kruku rodzina po stracie ojca rozpada się na kawałki, a każdy z jej członków radzi sobie z żałobą inaczej. W Teatrze niewidzialnych dzieci grupa wychowanków domu dziecka tworzy własną wspólnotę, która staje się namiastką rodziny – tyle że zbudowaną na zasadzie dobrowolności, a nie więzów krwi. Dwa różne ujęcia, a jednak oba pokazują, jak dramatyczna i jednocześnie twórcza może być pustka po kimś bliskim. 


Powracającym motywem była także inność. Zła dziewczynka oraz Inny, choć różne estetycznie, mówiły o tym samym: bycie odmiennym nie jest wadą, lecz przywilejem. W jednym spektaklu potwór wychodził z cienia, by uosabiać złość i nietypowe reakcje bohaterki, w drugim bohater rysował własną twarz na kartonie, by wyrwać się z klaustrofobicznej jednolitości otoczenia. Oba spektakle wybrzmiewały jak manifest młodego pokolenia, które domaga się prawa do różnorodności. 


Nie sposób też pominąć estetyki grozy i pastiszu, które pojawiły się w kilku spektaklach. Niezwykła historia Sebastiana Van Pirka chciała być komedią stylizowaną na horror, lecz efektowna scenografia i feeria barw w drugiej części spektaklu zatarły opowieść. Zupełnie inaczej działała groza w O tym można rozmawiać tylko z królikami – tam horror stał się nie ozdobnikiem, lecz rdzeniem dramaturgii. Ta różnica dobrze pokazuje, że teatr dla młodzieży coraz śmielej sięga po formy uznawane dotąd za domenę dorosłych widzów: groteskę, oniryzm, horror psychologiczny. 


Wszystkie te nurty łączy jedno: nowatorska dramaturgia. W Wałbrzychu oglądaliśmy spektakle oparte na nowych tekstach lub współczesnych adaptacjach literatury. Ich język jest coraz bardziej potoczny, bliski codzienności, ale jednocześnie nie boi się poetyckich skrótów i metafor. To teatr, który nie infantylizuje młodego widza, tylko traktuje go jako równoprawnego partnera. 


Rozstrzygnięcia obu składów jurorskich jedynie potwierdziły to, co było widoczne od pierwszych dni festiwalu: że tegoroczna edycja należała do dwóch spektakli – Teatru niewidzialnych dzieci ze szczecińskiej Pleciugi i Złej dziewczynki Wrocławskiego Teatru Lalek. Oba przedstawienia nie tylko zdobyły uznanie krytyków i dziecięcych jurorów, lecz także poruszyły publiczność do tego stopnia, że po ich zakończeniu sala rozbrzmiewała długimi, gromkimi brawami. To właśnie reakcja widzów – szczera, pełna entuzjazmu i wdzięczności – potwierdziła, że były to spektakle zdolne poruszyć zarówno najmłodszych, jak i dorosłych odbiorców. 


Przyznanie grand prix Teatrowi niewidzialnych dzieci było więc decyzją niemal oczywistą. Spektakl Przemysława Jaszczaka wyrastał ponad konkurencję dzięki umiejętnemu spleceniu historii z czasów PRL-u z doświadczeniem uniwersalnym: dorastaniem w poczuciu opuszczenia i potrzebą wspólnoty. To przedstawienie pokazało, że teatr dla młodego widza może być jednocześnie lekcją historii i współczesnym komentarzem, nie popadając przy tym ani w dydaktykę, ani w przesadną nostalgię. 


Zła dziewczynka zajęła miejsce szczególne, bo została nagrodzona zarówno przez Jury Profesjonalne, jak i Dziecięce. W tym geście kryje się coś więcej niż tylko uznanie dla warsztatu reżyserskiego Jakuba Krofty czy tekstu Marii Wojtyszko. To dowód na to, że twórcy trafili w samo sedno oczekiwań młodej widowni, podejmując temat wykluczenia i neuroróżnorodności w sposób zrozumiały, emocjonujący i nieoczywisty. Dzieci nagrodziły ten spektakl za prawdę – bo trudno oszukać najmłodszych widzów, jeśli opowieść nie niesie ze sobą autentycznego przeżycia. 


Wyróżnienia indywidualne rozdzielono bardzo sprawiedliwie, oddając głos różnym elementom teatru formy. Michał Dracz został nagrodzony za scenografię do Innego – w uznaniu za to, że przestrzeń może być równorzędnym bohaterem spektaklu, nadającym ton całej opowieści. Wyróżnienia aktorskie dla Anny Makowskiej-Kowalczyk (Zła dziewczynka) i Aleksa Jońskiego (Teatr niewidzialnych dzieci) podkreśliły wagę precyzji i wyrazistości w kreowaniu ról scenicznych. 


Na szczególną uwagę zasługuje także nagroda ZASP-u przyznana Natalii Sacharczuk za rolę Popielicy w spektaklu Siedem łóżek malutkiej Popielicy. To wyróżnienie przypomina, że teatr dla dzieci i młodzieży wymaga od aktora nie tylko talentu, ale i ogromnej empatii. Jej animacja cechowała się wyjątkową delikatnością – wydobywała ze scenicznej materii emocjonalną prawdę. 


Przyznane nagrody dowodzą, że jurorzy docenili nie tylko zwycięzców, lecz także szerokie spektrum języków teatralnych, strategii inscenizacyjnych i dramaturgicznych. To wyraźny sygnał, że współczesny teatr młodego widza rozwija się poprzez różnorodność. 


Festiwal w Wałbrzychu pełni także funkcję diagnostyczną – jego program pokazuje, w jakim kierunku zmierza teatr dla dzieci i młodzieży. Widzimy tu nie tylko różnorodność formalną – od teatru cieni, przez groteskę i animację przedmiotu, po hybrydowe lalki – ale przede wszystkim świeżą dramaturgię, traktującą młodego odbiorcę jako pełnoprawnego partnera, zdolnego do odbioru złożonych historii i subtelnych metafor. Czy jednak ten nurt, z całym swoim realizmem i odwagą w podejmowaniu trudnych tematów, nie obala pozytywnego mitu dzieciństwa? Dzieciństwo bez złudzeń nie jest wizją pesymistyczną, lecz uczciwą. Współczesny teatr dla młodych odbiorców coraz wyraźniej odchodzi od narracji, w której dzieciństwo przedstawia się jako krainę niewinności i nieustannej beztroski. 


Ten nurt nie niszczy całkiem mitu dzieciństwa – on go przepisuje. Z dawnego mitu, który przedstawiał dzieci jako chronionych i nieświadomych odbiorców, powstaje nowa opowieść o nich jako pełnoprawnych uczestnikach świata, zdolnych do refleksji, empatii i odwagi w konfrontacji z rzeczywistością. Twórcy, sięgając po realizm i trudne tematy, przywracają dzieciństwu jego złożoność, a przez to – jego prawdziwe piękno. Teatr staje się w tym kontekście nie tyle azylem, ile miejscem wspólnego oswajania świata, przestrzenią, w której dzieci i dorośli mogą razem uczyć się rozumienia siebie i innych. 


Czy jednak takie ujmowanie dzieciństwa nie niesie ryzyka przesunięcia percepcji młodego widza w stronę nadmiernego pesymizmu? Jeśli dzieciństwo jest dla współczesnych twórców przede wszystkim pełne lęków, strachu i trudnych doświadczeń, to kiedy ma być ten szczęśliwy czas? Czemu dorośli mieliby pragnąć wracać do własnych lat dzieciństwa, skoro młodzi stają przed szeregiem emocjonalnych wyzwań, które bywają równie istotne jak chwile zabawy i odkryć? Trzeba jednak pamiętać, że dzieciństwo w rzeczywistości nie jest wyłącznie obciążone cierpieniem – jest pełne ciekawości, zabawy i małych radości, dających siłę do stawiania czoła trudnościom. To napięcie – między prawdą a tęsknotą za utraconą beztroską – sprawia, że teatr podejmujący trudne tematy staje się nie tylko przestrzenią edukacji i emocji, ale także miejscem refleksji nad tym, czym w ogóle jest dzieciństwo i dlaczego jego mit pozostaje tak silny w naszej kulturze.

 

Artykuł został opublikowany w Teatrze Lalek nr 3 - 4 / 2025

Starszy post Strona główna