Kundacja Analog powstała w 2019 roku. Założyli ją aktorzy związani
z warszawskim Teatrem Baj: Malwina Czekaj, Izabela Zachowicz
i Marek Zimakiewicz przy okazji wspólnej pracy nad przedstawieniem
Minutka, a wkrótce dołączyli do nich Elżbieta
Chowaniec i Miłosz Konieczny. Do tej pory grupa zrealizowała dwa spektakle:
Instrukcja obsługi i Ludzie Psy oraz projekt Paralele. Ten ostatni
został przygotowany w ramach programu Kultura w sieci i wpisuje się
w szereg inicjatyw służących rozwojowi teatru formy, których coraz więcej
pojawia się w ostatnich latach.
Marek Zimakiewicz, Wizjer | Peephole | fot. Fundacja Analog |
Paralele są według mnie najważniejszą online’ową inicjatywą środowiska
lalkarskiego w czasie pandemii. To dokumentacja życia artystycznego
w czasie Covid-19 i – nade wszystko – przegląd autorskiej twórczości lalkarzy
pokolenia trzydziestolatków. Inicjatorzy zaprosili swoje koleżanki
i kolegów z całej Polski do wspólnego działania. Każdy zrealizował etiudę
wykorzystującą teatr formy, inspirowaną hasłem „ograniczenia”, które
mogło być dowolnie interpretowane – zarówno jako temat, jak i zagadnienie
formalne. W efekcie powstało 16 filmów rejestrujących spektakle przygotowane
przez ponad trzydziestoosobowe grono realizatorów. Towarzyszy
im 45-minutowy materiał zawierający wypowiedzi twórców dotyczące
ich codziennego życia w pandemii oraz procesu powstawania prac. Projekt
wieńczy film złożony z fragmentów wszystkich etiud. Dramaturżka
Elżbieta Chowaniec oraz montażysta Marek Zimakiewicz wykonali
ogromną pracę, by połączyć je w spójną opowieść. Wzbogacili materiał
źródłowy o kilka dodatkowych ujęć (takich, jak tablica ogłoszeń na klatce
schodowej odwołującą się do czasu lockdownu, bawiące się psy i kot),
które osadzają akcję w konkretnym czasie i przestrzeni – bloku przy ulicy
Koronnej 20/20. Dzięki temu efekt finalny wyraźnie odnosi się do pandemii.
Próżno szukać tu jednak jej obrazu znanego z mediów: zdalnej pracy,
online’owego nauczania, życia towarzyskiego na Zoomie, politycznych
napięć. Główny nacisk został położony na ludzkie dylematy, rozterki, kłopoty,
wspomnienia, drobne, właściwie ledwo uchwytne radości.
W tym tekście chcę przyjrzeć się uważniej etiudom powstałym w ramach
projektu. To w pełni autorskie – zarówno pod względem treści, jak i formy
– wypowiedzi. Przesadą byłoby czytanie całości jako artystycznego manifestu pokoleniowego, ale 16 prac daje jednak
pewien wgląd we współczesną sztukę lalkarską i zainteresowania
jej twórców.
Po pierwsze – odbiorca. Ku młodemu widzowi zwraca
się trójka autorów. Świadczą o tym wybór bohatera,
podejmowane zagadnienie oraz happy end. Utkani
Dominiki Kaczmarek to opowieść o przyjaźni pająka
z muchą. Analogiczna historia przytrafia się tytułowemu
Śmieciujowi Pawła Kuźmy, który zaczyna kolegować
się z wyjętym z worka pingwinem. W obu przypadkach
ktoś silny pochyla się nad słabszym,
a dramaturgia oparta jest na przełamaniu wykreowanego
na początku napięcia między postaciami. Igor
Fijałkowski w Lekcji latania przedstawia młodego
wampira: wchodzenie po schodach, pod którymi
ukryci są przodkowie, symbolizuje tutaj drogę do dojrzewania
i samopoznania.
Teatr dla młodych wydaje się mniej atrakcyjny do realizacji
artystycznych marzeń czy eksperymentowania
niż teatr dla dorosłych. Twórcy sięgają po uniwersalne
tematy, na tyle pojemne, by każdy mógł się w nich
odnaleźć. Szczególne miejsce zajmuje tu samotność
widziana jako uniwersalne ludzkie doświadczenie.
Właściwie większość etiud eksploruje to zagadnienie,
dzięki czemu możemy przyjrzeć mu się z wielu perspektyw.
W spektaklu Sam Jakuba Kowalczyka samotność
okazuje się kresem, a może nawet przeznaczeniem
ludzkiego życia. W Martwym punkcie Kingi
Matusiak-Laseckiej i Gabrieli Jaskuły doprowadza do
tragedii poprzedzonej kilkoma próbami skoku
z dachu. W Gamie Marcina Tomkiela wynika z rozstania
i oznacza głęboki osobisty kryzys. We Wsobku
Karoliny Martin rodzi samopoznanie. W Wizjerze
Marka Zimakiewicza wiąże się z ogromną tęsknotą, ale
kończy nieśmiałą próbą wyjścia poza bezpieczny próg
mieszkania. W Może kiedyś Macieja Owczarka sąsiedzi
chcą ją przełamać i zbudować związek, w czym przeszkadza
ktoś natarczywie zerkający przez judasza.
Autorzy opowiadają o trudnych emocjach i ważnych
życiowych momentach czy sytuacjach. Są niezwykle
poważni, nie żartują, nie ironizują. Z ogromnym szacunkiem,
a nawet miłością portretują swoje postacie.
Jako widz czułam, że jestem zapraszana do intymnego
świata bohaterów i oczekuje się ode mnie, że będę
potrafiła uszanować opowiadaną historię, skonfrontować
się z nią, wykazując się wrażliwością i empatią.
Świetnym kontrapunktem dla tej tonacji jest To nie
rekreacji kwestia Teresy Kowalik – utrzymany w konwencji
wyznania lalkowy teledysk do niezwykle dowcipnego
rapowanego tekstu opowiadającego o spowodowanych
lockdownem ograniczeniu kontaktów
seksualnych. Autorka stworzyła etiudę lekką jak puch,
ale mądrze użyte ostrze sarkazmu bezwzględnie trafia
w sedno poruszanego tematu, sprawiając, że całość
jest niezwykle przejmująca. Przy okazji warto zauważyć,
że to jedyny materiał w tak bezpośredni sposób
odwołujący się do sytuacji pandemii i jedna z niewielu
propozycji z użyciem słowa – najczęściej to forma staje
się wyłącznym przekaźnikiem treści.
Lalki i scenografia zostały przygotowane w większości
samodzielnie, w warunkach domowych. Dominują
naturalne materiały: drewno, wełna i papier. Dzięki
temu widz otrzymuje niezwykle bogaty przegląd
współczesnych form lalkowych. Pojawiają się bardziej
klasyczne marionetki, lalki stolikowe, lalki hybrydowe,
animowane są drobne przedmioty. Wiele lalek ma
oryginalne konstrukcje – ich twórcy czerpią z tradycji
animacji, dopasowując ją do swoich potrzeb.
Osobnym wyzwaniem jest prezentacja działań za
pomocą filmu. Animator nie może się ukryć przed
oczami widza jak w teatrze. Tu, w kadrze, dokładnie
widać mniej lub bardziej profesjonalne czarne stroje
odcinające się od obrazu, zbyt luźne nitrylowe rękawiczki,
wymykające się z rękawów fragmenty ciała,
poplątane sznurki marionetek. Ten dostęp do teatralnego
zaplecza zapewne może chwilami irytować, rozbijając
iluzję i odciągając uwagę od przekazu. Z drugiej
jednak strony pozwala zobaczyć czułość, z jaką
animatorzy traktują formy, i docenić precyzję ich
ruchów.
W tym kontekście uwagę zwracają etiudy czerpiące
w bardzo świadomy sposób w zakresie formy z ograniczeń
wynikających z filmowych realiów. Wspominana
już Dominika Kaczmarek w Utkanych osadziła lalkę
pająka na nadgarstku – w ten sposób z palców tworzą
się kończyny wyrażające wiele pajęczych emocji.
Olimpia Bogusz i Izabela Zachowicz w Lemniskacie
pokazują twórczą potęgę dłoni: z czarów dokonywanych
za ich pomocą rodzą się bohaterowie – dwójka
staruszków udowadniająca, jak niezwykłą siłę mamiłość. Malwina Czekaj i Anna Andrzejewska w Ciemniej
wykorzystały lalki żyworękie: dłonie jednej animatorki
stały się dłońmi bohaterki, a palce drugiej osoby
przekształciły się w zgrabne nóżki z polakierowanymi
paznokciami jako czerwonymi bucikami. Dzięki temu
w pełni skupiamy się na czułej relacji kobiety z ćmą,
zamkniętej w kilku momentach wspólnej zabawy,
która brutalnie kończy się wraz z zapaleniem świecy.
Warto wspomnieć jeszcze o wyjątkowej w tym zestawieniu
etiudzie Samoświadomość Łukasza Batki, opowiadającej
o uświadomieniu sobie przez lalkę swojego
ontologicznego statusu. Widzimy znudzonego człowieka
wykonującego drobne codzienne czynności
w rytm niespiesznego tykania zegarów: zerkanie przez
okno narysowane kredą na czarnej ścianie, picie herbaty,
spacery po mieszkaniu. Badając swoje ciało,
odkrywa, że nie jest sam... Próbuje się uwolnić, co
kończy się śmiercią. Skupienie na eksplorowaniu kontaktu
animanta z animatorem wyróżnia teatr lalek jako
dziedzinę, dla wielu wybitnych twórców – choćby
takich, jak Duda Paiva czy Matija Solce – jest
niekończącym się polem błyskotliwych rozwiązań scenicznych.
Kierunek ten jest słabo obecny w Polsce,
a szkoda, bo bywa bardzo pociągający dla widza.
Choć u Łukasza Batki lalka umiera, a u Kingi Matusiak-
-Laseckiej i Gabrieli Jaskuły rozpływa w strugach deszczu,
Paralele jako projekt pokazują coś zupełnie
innego – że trzecia dekada XXI wieku może być świetnym
czasem dla lalek, a tym samym dla polskiego lalkarstwa.
Pokolenie dzisiejszych lalkarzy trzydziestolatków
tworzą ludzie samodzielni, a przy tym twórczy,
kreatywni, działający z pasją. To właśnie dzięki nim
i ich autentycznemu zaangażowaniu to pole może stać
się przestrzenią dynamicznego rozwoju i eksperymentu.
Życzę wszystkim twórcom, by ten projekt przełożył
się na ich kariery zawodowe: by zainspirował
dyrektorów do bardziej uważnego myślenia o teatrze
formy i stwarzania przestrzeni swoim pracownikom
do realizacji autorskich projektów lalkowych. I przyczynił
się do tego, by decydenci chętniej przyznawali
granty na realizację ich spektakli.
Artykuł został opublikowany w Teatrze Lalek nr 1 (143) / 2021