Teatr? Sprawdzam! – tak brzmiał idiom XI edycji Festiwalu Pestka,
czyli Międzynarodowego Festiwalu Teatrów i Kultury Awangardowej,
organizowanego przez Jeleniogórskie Centrum Kultury.
Come True, Centrum Rezydencji Teatralnej, Poznań | fot. T. Raczyński |
Idiom tego wydarzenia okazał się istotną wskazówką do interpretowania
wydarzeń festiwalowych. A właściwie – właśnie – nie tyle
interpretowania, co po prostu sprawdzania, odkrywania, przesuwania
granic. Artyści wychodzili na scenę z własnym, wypracowanym spojrzeniem
na sztukę teatru, które w konfrontacji z poszukującą widownią stworzyło
możliwość swobodnego przeżywania wrażeń. Sukces Pestki można
zamknąć w jednej refleksji: teatr działa najlepiej, jeśli pozostaje otwarty
na widza i pozwala się zbadać.
Teatr czy nie teatr?
A do zbadania festiwal zaoferował wiele – od teatrów poszukujących, studenckich,
przez spektakle formy, tańca, dramatu, aż po sceniczny eksperyment,
w którym zupełnie zatarła się granica między aktorem a widzem.
Come True poznańskiego Centrum Rezydencji Teatralnej mógłby stać się
wizytówką hasła „Teatr? Sprawdzam!”. Autorzy performansu/eksperymentu
zrezygnowali ze sceny na rzecz drugiej widowni albo – pozbyli się
widowni, by stworzyć dwie sceny. Inspiracją dla tej teatralnej zabawy
stała się myśl filozofa Guya Deborda, który wyobrażał sobie rzeczywistość
społeczną jako spektakl; a więc krąg ludzi, którzy pozostają jedynie biernymi
obserwatorami, nie przeżywając prawdziwie tego, co dzieje się
wokół. W Come True oświetlona widownia ustawiona po dwóch przeciwnych
stronach sceny, niemająca przed oczami wentylu bezpieczeństwa
w postaci aktorów, jest na przeżywanie skazana poprzez bycie realną
częścią tego spektaklu. Wyrzucenie publiczności ze strefy komfortu, choć
niewygodne, wydaje się być skutecznym sposobem, by teatr naprawdę
sprawdzić. Tym bardziej, gdy publiczność zostaje poddana próbie naturalnego
aktorstwa, gdy z offu odzywa się głos Joanny Żurawskiej, wydający
polecenia: ich posłuszne wykonywanie lub demonstracyjne lekceważenie
będą stanowiły o tym, czy i jak bardzo widownia chce się zaangażować
w uczestniczenie. Gra rozpoznania.
Gra alienacji
Ile można powiedzieć ciałem? Czy ciało ma stałą definicję?
Czy łatwo je rozpoznać, zmienić, kształtować?
Czy istnieje jako całość, czy osobne jego części mogą
opowiadać swoje własne historie? Te pytania stawiają
Howool Baek i Matthias Erian, twórcy spektaklu
Nothing for 60 min, w którym ciało zyskuje mnóstwo
nowych znaczeń. Z pomocą live video streamingu
i niezwykłej plastyczności aktorki powstaje żywa
inscenizacja, skrząca się wielością obrazów i to obrazów
wieloznacznych, przy których wszystko, co dotąd
znane i oczywiste, staje się nowe, inne, zmienne. Filmując
szczegóły ludzkiego ciała – łokieć, kolano,
kostki czy palce – a następnie powiększając je i tworząc
z tego obrazu niezwykłe kompilacje, twórcy
pokazu wprowadzają odbiorcę w stan niepewności
wobec tego, co widzi na scenie. Czy możemy zaufać
swoim zmysłom i doświadczeniu na tyle, by pozornie
dobrze znany nam kształt, w tym przypadku część
ciała, z pewnością rozpoznać? Nothing for 60 min
uświadamia zwodniczą naturę zmysłów i naszych
przyzwyczajeń. Pokazuje, że potrzeba więcej, by
naprawdę zrozumieć: więcej skupienia, refleksji, bliższego
kontaktu, dokładnego przyjrzenia się temu, co
wydaje się dobrze znane. To teatr formy, ale formy
awangardowej, dalekiej od głównego nurtu. To również
teatr tańca, ale i ten jest nieoczywisty. Howool
Baek proponuje choreografię opartą na dynamicznym
ruchu palców u stóp i dłoni, tworząc wyłącznie z ich
udziałem ekspresyjne obrazy. Oglądanie scenicznych
opowieści jest jak poznawanie czegoś na nowo.
Artystka używa unikalnego języka, z pomocą którego
z łatwością nadaje ludzkiemu ciału inną postać,
a właściwie sprawia, że ciało staje się postacią. Symboliczny
wymiar przedstawienia stwarza szerokie pole
do przeżywania i interpretowania, a przecież dramaturgię
budują tu jedynie obrazy i ich niedosłowny
wymiar. Warto docenić reżyserię i koncept tego spektaklu,
bo do stworzenia tak nieoczywistej formy
potrzeba wizjonerstwa i wrażliwości. Przekornie zatytułowane
Nothing for 60 min w ciągu godziny, nie
pokazując niczego, pokazuje wszystko. Niebanalny
pomysł na stworzenie tego przedstawienia sprawił, że
berlińska prezentacja zdobyła nagrodę dziennikarzy
obecnych na festiwalu.
Z całą siłą subtelności
Różnorodność przedstawień pokazywanych w ramach
Pestki to niekwestionowana zaleta tego festiwalu – od
bardzo ekspresyjnych i nieco przytłaczających przekazem
Pozorów białostockiego Teatru Czrevo, przez
oszczędną w obrazie scenicznym, futurystyczną
i chłodną wizję świata Army of Lovefuckers zespołu
Lovefuckers z Berlina, aż po niezwykle poetycki obraz
Niyar – a Paper Tale stworzony przez Maayan Iungman.
Przedstawienie to, poruszające problem twórczej
niemocy, było jedną z najciekawszych prezentacji
festiwalu. Lalki i całą scenografię stworzono z papieru,
z zapisanych w twórczym szale kartek papieru.
Powstała liryczna opowieść o kruchym świecie, w którym
niepotrzebne są słowa. Pomysłodawczyni i animatorka
Maayan Iungman zwycięża subtelnością
i baśniową wizją papierowego świata; trudno od niego
oderwać wzrok, jeśli nie chce się stracić detali i reżyserskich
konceptów na wykorzystanie tak prostego
środka wyrazu. Na szczycie góry usypanej z pomiętych kartek animatorka snuje opowieść o bezsilnym artyście
borykającym się z przekleństwem ulotnej kreatywności.
Co powstanie, gdy odrzucone pomysły usypią
się w górę kartek papieru? Co się wydarzy, gdy
przyjdzie wreszcie oświecenie? W opowieści Maayan
Iungman papierowe lalki reprezentują siłę artystycznej
mocy, która bardzo długo rozwija się i podnosi, aby
w końcu z nową, twórczą energią stworzyć niepowtarzalną
opowieść. Papierowa historia obrazuje twórczy
proces i kreatywny kryzys, który doprowadzony do
apogeum w końcu powoli mija, by ustąpić miejsca
dziełu. Niyar – a Paper Tale jest przepiękną, liryczną
baśnią, której treść doskonale współgra z papierową
scenografią – razem tworzą artystyczny manifest, który
wzrusza i zachwyca.
W poszukiwaniu człowieka
Temat kondycji człowieka w społeczeństwie, ulubiony
przez twórców teatru, na jeleniogórskiej scenie pojawił
się dwukrotnie i to w zupełnie różnym ujęciu.
W przedstawieniu Aleksandry Popławskiej pada pytanie,
na które odpowiedzieć nie będzie przyjemnie: czy
wciąż jesteśmy ludźmi, czy już zwierzętami? Czy
potrafimy uwolnić się od przyjemności bycia
oprawcą? Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi
wrocławskiej filii Akademii Sztuk Teatralnych to spektakl
mocny, bolesny, bardzo dramatyczny, a przede
wszystkim fantastycznie zagrany przez początkujących
aktorów. Kolaż stworzony z freudowskich pomyłek
prowokujących do spowiedzi z najdziwniejszych,
najokrutniejszych grzechów, skrywanych głęboko
w głowach bohaterów, tworzy frapujący obraz bólu
i nieprzepracowanych traum. O mniej paskudnych
ludziach jest z kolei Zrobię, co zechcę Teatru Porywacze
Ciał – a przynajmniej do takiego schematu
myślenia o bohaterach prowokują nas twórcy. Katarzyna
Pawłowska i Maciej Adamczyk, pokazując parę
prostych, niespiesznie żyjących mieszkańców małej
wsi, bawią widownię do łez, gdy wkładają w ich usta
słowa biznesmenów, filozofów czy polityków. Przedstawienie
kryje w sobie jednak głębię i smutną puentę.
Działa jak mikroskop, który duże i trudne globalne
tematy przenosi na małe podwórko – właśnie tam, pod
wiejską chatką, dwójka bohaterów musi skonfrontować
światowe bolączki z możliwościami zagubionej
w tym chaosie jednostki. Porywacze Ciał skupiają się
na człowieku nowych czasów, próbując zamanifestować
jedną ważną myśl: nie ma już ucieczki od globalizacji,
nowoczesności i zepsucia, które przychodzi wraz
z każdym kolejnym etapem rozwoju ludzkości.
Festiwal Pestka, mimo towarzyszącego mu w tym roku
idiomu „Teatr? Sprawdzam!”, z założenia jest wydarzeniem
dopuszczającym do głosu szeroko pojętą kulturę.
Dlatego oprócz sprawdzania teatru festiwalowa
widownia mogła skonfrontować się także z muzyką,
obrazem, fotografią. A spragnieni naprawdę bliskiego
obcowania ze sztuką mogli uczestniczyć w praktycznych
warsztatach: czytania dramatu, pisania, teatru
formy czy pracy nad lalkami. To jeden z nielicznych
festiwali prawdziwie stworzonych dla widza – pozwala
skonfrontować jego wyobrażenie o sztuce, nie ocenia,
ale wchodzi w dyskretną dyskusję, co jakiś czas podsuwając
swoje refleksje. Ciekawy, intensywny program
o imponującym poziomie i atmosfera, która pozwoliła
na naprawdę swobodne i samodzielne sprawdzanie
teatru. Pestka się sprawdziła.
XI Międzynarodowy Festiwal Teatrów i Kultury Awangardowej
Pestka, Jelenia Góra, 30 kwietnia – 5 maja 2019