Teatr? Sprawdzam! | Karolina Obszyńska

Teatr? Sprawdzam! – tak brzmiał idiom XI edycji Festiwalu Pestka, czyli Międzynarodowego Festiwalu Teatrów i Kultury Awangardowej, organizowanego przez Jeleniogórskie Centrum Kultury. 

Come True, Centrum Rezydencji Teatralnej, Poznań | fot. T. Raczyński

Idiom tego wydarzenia okazał się istotną wskazówką do interpretowania wydarzeń festiwalowych. A właściwie – właśnie – nie tyle interpretowania, co po prostu sprawdzania, odkrywania, przesuwania granic. Artyści wychodzili na scenę z własnym, wypracowanym spojrzeniem na sztukę teatru, które w konfrontacji z poszukującą widownią stworzyło możliwość swobodnego przeżywania wrażeń. Sukces Pestki można zamknąć w jednej refleksji: teatr działa najlepiej, jeśli pozostaje otwarty na widza i pozwala się zbadać. 

Teatr czy nie teatr? 

A do zbadania festiwal zaoferował wiele – od teatrów poszukujących, studenckich, przez spektakle formy, tańca, dramatu, aż po sceniczny eksperyment, w którym zupełnie zatarła się granica między aktorem a widzem. Come True poznańskiego Centrum Rezydencji Teatralnej mógłby stać się wizytówką hasła „Teatr? Sprawdzam!”. Autorzy performansu/eksperymentu zrezygnowali ze sceny na rzecz drugiej widowni albo – pozbyli się widowni, by stworzyć dwie sceny. Inspiracją dla tej teatralnej zabawy stała się myśl filozofa Guya Deborda, który wyobrażał sobie rzeczywistość społeczną jako spektakl; a więc krąg ludzi, którzy pozostają jedynie biernymi obserwatorami, nie przeżywając prawdziwie tego, co dzieje się wokół. W Come True oświetlona widownia ustawiona po dwóch przeciwnych stronach sceny, niemająca przed oczami wentylu bezpieczeństwa w postaci aktorów, jest na przeżywanie skazana poprzez bycie realną częścią tego spektaklu. Wyrzucenie publiczności ze strefy komfortu, choć niewygodne, wydaje się być skutecznym sposobem, by teatr naprawdę sprawdzić. Tym bardziej, gdy publiczność zostaje poddana próbie naturalnego aktorstwa, gdy z offu odzywa się głos Joanny Żurawskiej, wydający polecenia: ich posłuszne wykonywanie lub demonstracyjne lekceważenie będą stanowiły o tym, czy i jak bardzo widownia chce się zaangażować w uczestniczenie. Gra rozpoznania. 

Gra alienacji 

Ile można powiedzieć ciałem? Czy ciało ma stałą definicję? Czy łatwo je rozpoznać, zmienić, kształtować? Czy istnieje jako całość, czy osobne jego części mogą opowiadać swoje własne historie? Te pytania stawiają Howool Baek i Matthias Erian, twórcy spektaklu Nothing for 60 min, w którym ciało zyskuje mnóstwo nowych znaczeń. Z pomocą live video streamingu i niezwykłej plastyczności aktorki powstaje żywa inscenizacja, skrząca się wielością obrazów i to obrazów wieloznacznych, przy których wszystko, co dotąd znane i oczywiste, staje się nowe, inne, zmienne. Filmując szczegóły ludzkiego ciała – łokieć, kolano, kostki czy palce – a następnie powiększając je i tworząc z tego obrazu niezwykłe kompilacje, twórcy pokazu wprowadzają odbiorcę w stan niepewności wobec tego, co widzi na scenie. Czy możemy zaufać swoim zmysłom i doświadczeniu na tyle, by pozornie dobrze znany nam kształt, w tym przypadku część ciała, z pewnością rozpoznać? Nothing for 60 min uświadamia zwodniczą naturę zmysłów i naszych przyzwyczajeń. Pokazuje, że potrzeba więcej, by naprawdę zrozumieć: więcej skupienia, refleksji, bliższego kontaktu, dokładnego przyjrzenia się temu, co wydaje się dobrze znane. To teatr formy, ale formy awangardowej, dalekiej od głównego nurtu. To również teatr tańca, ale i ten jest nieoczywisty. Howool Baek proponuje choreografię opartą na dynamicznym ruchu palców u stóp i dłoni, tworząc wyłącznie z ich udziałem ekspresyjne obrazy. Oglądanie scenicznych opowieści jest jak poznawanie czegoś na nowo. Artystka używa unikalnego języka, z pomocą którego z łatwością nadaje ludzkiemu ciału inną postać, a właściwie sprawia, że ciało staje się postacią. Symboliczny wymiar przedstawienia stwarza szerokie pole do przeżywania i interpretowania, a przecież dramaturgię budują tu jedynie obrazy i ich niedosłowny wymiar. Warto docenić reżyserię i koncept tego spektaklu, bo do stworzenia tak nieoczywistej formy potrzeba wizjonerstwa i wrażliwości. Przekornie zatytułowane Nothing for 60 min w ciągu godziny, nie pokazując niczego, pokazuje wszystko. Niebanalny pomysł na stworzenie tego przedstawienia sprawił, że berlińska prezentacja zdobyła nagrodę dziennikarzy obecnych na festiwalu. 

Z całą siłą subtelności 

Różnorodność przedstawień pokazywanych w ramach Pestki to niekwestionowana zaleta tego festiwalu – od bardzo ekspresyjnych i nieco przytłaczających przekazem Pozorów białostockiego Teatru Czrevo, przez oszczędną w obrazie scenicznym, futurystyczną i chłodną wizję świata Army of Lovefuckers zespołu Lovefuckers z Berlina, aż po niezwykle poetycki obraz Niyar – a Paper Tale stworzony przez Maayan Iungman. Przedstawienie to, poruszające problem twórczej niemocy, było jedną z najciekawszych prezentacji festiwalu. Lalki i całą scenografię stworzono z papieru, z zapisanych w twórczym szale kartek papieru. Powstała liryczna opowieść o kruchym świecie, w którym niepotrzebne są słowa. Pomysłodawczyni i animatorka Maayan Iungman zwycięża subtelnością i baśniową wizją papierowego świata; trudno od niego oderwać wzrok, jeśli nie chce się stracić detali i reżyserskich konceptów na wykorzystanie tak prostego środka wyrazu. Na szczycie góry usypanej z pomiętych kartek animatorka snuje opowieść o bezsilnym artyście borykającym się z przekleństwem ulotnej kreatywności. Co powstanie, gdy odrzucone pomysły usypią się w górę kartek papieru? Co się wydarzy, gdy przyjdzie wreszcie oświecenie? W opowieści Maayan Iungman papierowe lalki reprezentują siłę artystycznej mocy, która bardzo długo rozwija się i podnosi, aby w końcu z nową, twórczą energią stworzyć niepowtarzalną opowieść. Papierowa historia obrazuje twórczy proces i kreatywny kryzys, który doprowadzony do apogeum w końcu powoli mija, by ustąpić miejsca dziełu. Niyar – a Paper Tale jest przepiękną, liryczną baśnią, której treść doskonale współgra z papierową scenografią – razem tworzą artystyczny manifest, który wzrusza i zachwyca. 

W poszukiwaniu człowieka 

Temat kondycji człowieka w społeczeństwie, ulubiony przez twórców teatru, na jeleniogórskiej scenie pojawił się dwukrotnie i to w zupełnie różnym ujęciu. W przedstawieniu Aleksandry Popławskiej pada pytanie, na które odpowiedzieć nie będzie przyjemnie: czy wciąż jesteśmy ludźmi, czy już zwierzętami? Czy potrafimy uwolnić się od przyjemności bycia oprawcą? Krótkie wywiady z paskudnymi ludźmi wrocławskiej filii Akademii Sztuk Teatralnych to spektakl mocny, bolesny, bardzo dramatyczny, a przede wszystkim fantastycznie zagrany przez początkujących aktorów. Kolaż stworzony z freudowskich pomyłek prowokujących do spowiedzi z najdziwniejszych, najokrutniejszych grzechów, skrywanych głęboko w głowach bohaterów, tworzy frapujący obraz bólu i nieprzepracowanych traum. O mniej paskudnych ludziach jest z kolei Zrobię, co zechcę Teatru Porywacze Ciał – a przynajmniej do takiego schematu myślenia o bohaterach prowokują nas twórcy. Katarzyna Pawłowska i Maciej Adamczyk, pokazując parę prostych, niespiesznie żyjących mieszkańców małej wsi, bawią widownię do łez, gdy wkładają w ich usta słowa biznesmenów, filozofów czy polityków. Przedstawienie kryje w sobie jednak głębię i smutną puentę. Działa jak mikroskop, który duże i trudne globalne tematy przenosi na małe podwórko – właśnie tam, pod wiejską chatką, dwójka bohaterów musi skonfrontować światowe bolączki z możliwościami zagubionej w tym chaosie jednostki. Porywacze Ciał skupiają się na człowieku nowych czasów, próbując zamanifestować jedną ważną myśl: nie ma już ucieczki od globalizacji, nowoczesności i zepsucia, które przychodzi wraz z każdym kolejnym etapem rozwoju ludzkości. 

Festiwal Pestka, mimo towarzyszącego mu w tym roku idiomu „Teatr? Sprawdzam!”, z założenia jest wydarzeniem dopuszczającym do głosu szeroko pojętą kulturę. Dlatego oprócz sprawdzania teatru festiwalowa widownia mogła skonfrontować się także z muzyką, obrazem, fotografią. A spragnieni naprawdę bliskiego obcowania ze sztuką mogli uczestniczyć w praktycznych warsztatach: czytania dramatu, pisania, teatru formy czy pracy nad lalkami. To jeden z nielicznych festiwali prawdziwie stworzonych dla widza – pozwala skonfrontować jego wyobrażenie o sztuce, nie ocenia, ale wchodzi w dyskretną dyskusję, co jakiś czas podsuwając swoje refleksje. Ciekawy, intensywny program o imponującym poziomie i atmosfera, która pozwoliła na naprawdę swobodne i samodzielne sprawdzanie teatru. Pestka się sprawdziła. 


XI Międzynarodowy Festiwal Teatrów i Kultury Awangardowej Pestka, Jelenia Góra, 30 kwietnia – 5 maja 2019 
Nowszy post Starszy post Strona główna