Różnorodność w formie i treści | Karolina Dąbrowska

Organizatorzy XXIV Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek Spotkania postawili na różnorodność, zarówno w formie, jak i w treści. W moim odczuciu zabrakło jednak myśli przewodniej, co nie ułatwiało odbioru i oceny festiwalu jako całości. 

Nurt spektakli dla najnajów nie jest doceniany przez część środowiska lalkarskiego. Dwie festiwalowe propozycje dla najmłodszych widzów zasługują jednak na uwagę: Tuliluli Teatru Pinokio z Łodzi oraz Blisko z Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu. 

W środku słońca gromadzi się popiół | Wrocławski Teatr Lalek | fot. K. Krukowski


Różni je przestrzeń i sposób interakcji z widzem. Przedstawienie Pinokia realizowane przez dwie aktorki odbywało się na małej scenie, w ograniczonej przestrzeni. W pierwszej chwili mamy wrażenie, że to igloo lub namiot. Jednak w trakcie przedstawienia uświadamiamy sobie, że jesteśmy w chmurze i obserwujemy dwie istoty – od momentu przebudzenia aż do zaśnięcia. Uczestniczymy w ich zabawach, które dopełniają muzyka oraz efekty świetlne, podkreślane przez rozciągający się nad głowami widzów biały materiał. Jednak, mimo ograniczenia przestrzeni, wciąż jesteśmy w relacji aktor – obserwator. 

W Blisko przestrzeń jest większa, nieograniczona; można z niej wyjść, ale można i w nią wejść. Spektakl oparty jest na ruchu i tańcu. Dwójka aktorów opowiada o relacjach i związanej z nimi bliskości. Każda z historii wprowadzana jest na scenę wraz z odkrywaniem kolejnych warstw stojącego na środku „jajka”. Kształtem przypomina awokado, ale otwiera się jak matrioszka – którą rodzice pamiętają zapewne z dzieciństwa. Aktorzy nie wahają się wpuścić na scenę widzów i zaprosić ich do tańca, dzięki czemu bariera między sceną a widownią zostaje przełamana. 

Propozycje polskich teatrów, różnorodne i interesujące, rzadko wprowadzały na scenę lalki. Zastępowały ją najczęściej przedmiotem, pięknymi kostiumami i rozbudowanymi scenografiami. Podziwialiśmy oparty na motywach powieści Janusza Korczaka spektakl Król Maciuś Pierwszy (Teatr Lalek Banialuka w Bielsku-Białej), w którym padało niewiele słów, ale przekaz był czytelny i wybrzmiewał ze sceny. Na szczególną uwagę w przypadku tego spektaklu zasługuje muzyka, skomponowana przez Piotra Klimka (doceniona przez jury profesjonalne). Brzmienia wypełniały i nadawały charakter surowej i szaro-czarnej przestrzeni świata dorosłych, w której rządzić miał bohater spektaklu. 

Kolejną ważną prezentacją był pokaz Teatru Figur z Krakowa. Huljet huljet dzieli się na dwie części – wystawową i pokazową. Podczas pierwszej zostajemy zaproszeni do świata przypominającego muzealną wystawę. Możemy podziwiać i dotykać, czytać i oglądać z bliska wszystkie eksponaty. Po kilkunastu minutach aktorzy zapraszają nas do świata krakowskiego getta. Niczym na dawnych kliszach podglądamy mieszkańców, a przede wszystkim dzieci, których świat został przesiąknięty strachem i wypełniony dźwiękiem strzałów i hukiem bomb. 

Nie należy zapomnieć o zdobywcy Grand Prix festiwalu, czyli zespole Wrocławskiego Teatru Lalek, który zaprezentował sztukę Artura Pałygi W środku słońca gromadzi się popiół. Każdy z bohaterów stworzonych przez aktorów próbuje poradzić sobie z tragedią, która go dotknęła – śmiercią bliskiej osoby, chorobą swoją lub dziecka, pożarem mieszkania. Aktorzy tworzą dojmującą i mocno oddziałującą na widza opowieść. 

Zainteresowanie dzieci wywołały Opowieści z niepamięci Teatru Animacji, oparte na prasłowiańskich mitach i historii Płanetnika, któremu różne postacie pomagają wrócić do nieba. Uwagę przyciągały szczególnie specyficzne lalki – ogromne, wykonane z gąbki, trochę demoniczne postaci. Nagroda przyznana spektaklowi przez jury dziecięce jest potwierdzeniem, że lalki potrafią jeszcze oddziaływać na widzów, zarówno małych, jak i dorosłych. 

Klasyczną lalkę i zachwycającą animację mogliśmy podziwiać natomiast u zagranicznych gości. 

Niekiedy były to malutkie lalki, jak w monodramie Opowieść o Wani i tajemnicach rosyjskiej duszy teatru Karlsson Haus z Petersburga. Niewielkie drewniane figurki i mała przestrzeń nie przeszkadzały Michaiłowi Szełomiencewowi w pokazaniu animacyjno-lalkarskiej maestrii. Historia piękna, choć nieszczęśliwa, pozwala starszym widzom przypomnieć sobie smak dzieciństwa i bajek o superbohaterach, którzy ratują świat przed bestiami. Michaił Szełomiencew został doceniony nie tylko w Toruniu, ale również na wielu już festiwalach w Polsce. 

W Żyrafie Hop Signor Puppet Theatre z Aten znów podziwialiśmy niewielkie, znakomicie animowane lalki, zachwycające naturalnością i precyzją ruchów. Nieskomplikowaną fabułę budują dwie historie. Pierwsza to opowieść o dążeniu do realizacji marzenia, którym dla kilkuletniego chłopca jest samolot – zabawka. Żyrafa jest natomiast zastępczym prezentem urodzinowym, który chłopiec otrzymuje od rodziców. Teraz sam musi uzbierać pieniądze na wymarzoną zabawkę. Niezadowolony z prezentu stopniowo dostrzega w skarbonce przyjaciela i spędza z nim coraz więcej czasu. Prawdziwy dylemat pojawia się w momencie, gdy pełną skarbonkę można wreszcie rozbić i kupić samolot... „Nie rób tego!”, „Ja nie mogę na to patrzeć...” – dobiega z dziecięcej widowni; ostatecznie wygrywa przyjaźń i chłopiec rezygnuje z zakupu samolotu. Druga część opowiada o ornitologu, który marzy, aby unieść się w powietrze niczym ptak. W rezultacie udaje mu się to dzięki pomocy magicznej żyrafy, wcześniej jednak chciwy bohater niszczy skarbonkę, odrywając żyrafie głowę. Nękany we śnie wyrzutami sumienia obiecuje naprawić skarbonkę i wtedy spełnia się jego marzenie. Grecki spektakl pozostawia w odbiorcy tęsknotę za prawdziwą przyjaźnią i wiarę, że warto marzyć. 

Theater des Lachens z Frankfurtu zaprezentował historię duńskiego księcia Hamleta w zupełnie nowej odsłonie. Punktem wyjścia jest miłość Hamleta i Ofelii, jednak główną narrację przejmują dwaj przyjaciele księcia: Kasper i Misiek. To narodowa pacynka Niemców oraz mały pluszowy miś będą prowodyrami zabawnych sytuacji i pierwszymi przeciwnikami związku Hamleta i Ofelii – bo jak można w tak młodym wieku stracić głowę dla kobiety... 

Przerysowane motywy z popkultury (w czołówce wytwórni filmowej Metro-Goldwyn-Mayer zamiast lwa pojawia się ryczący krokodyl, a toczone na scenie potyczki odbywają się przy użyciu mieczy świetlnych) oraz komediowa gra aktorów w żywym planie nadają lekkości i świeżości znanemu dramatowi Shakespeare’a. Świetna jest animacja i ruch sceniczny, a wybuchające co raz salwy śmiechu udowadniają, że Hamlet nie musi być wcale tragiczny, chociaż właśnie tragiczne wydaje się zakończenie spektaklu. 

Zaraz po przedstawieniu dla króla Hamlet zostaje aresztowany i zamknięty w wieży, bo ojczym obawia się, że może stracić życie z ręki pasierba. Ofelia traci zmysły i postanawia ich szukać. Załamany Kasper nie widzi już sensu w ratowaniu przyjaciela. Jedynie pluszowy Misiek wierzy w szczęśliwe zakończenie. Pragnie odnaleźć zmysły Ofelii, zachęcić dziewczynę do ratowania Hamleta i posprzątać bałagan w królestwie. Mały pluszowy miś – zupełnie niepozorny – okazuje się prawdziwym bohaterem. „Człowiek marnieje bez rozrywki” słyszymy w ostatniej ze scen; niewątpliwie zespół z Frankfurtu o tę rozrywkę dba, a jego spojrzenie na dramat Shakespeare’a udowadnia, że klasyka jest zawsze żywa i aktualna. 

Prezentacje festiwalowe powinny stać się punktem wyjścia do dyskusji o obliczu teatru lalek na świecie, ale przede wszystkim w Polsce. Czy dziewięć dni festiwalu było prawdziwym spotkaniem? Nie wiem. Moim zdaniem formuła powinna pozwalać również na dyskusje i wymianę zdań między twórcami. A tego zabrakło. Już za rok jubileuszowa edycja toruńskich Spotkań – może warto o tym pomyśleć? 


XXIV Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek Spotkania, Toruń, 13-21 października 2017. 

Nowszy post Starszy post Strona główna