Organizatorzy XXIV Międzynarodowego Festiwalu Teatrów
Lalek Spotkania postawili na różnorodność, zarówno w formie,
jak i w treści. W moim odczuciu zabrakło jednak myśli przewodniej,
co nie ułatwiało odbioru i oceny festiwalu jako całości.
Nurt spektakli dla najnajów nie jest doceniany przez część środowiska lalkarskiego.
Dwie festiwalowe propozycje dla najmłodszych widzów zasługują
jednak na uwagę: Tuliluli Teatru Pinokio z Łodzi oraz Blisko z Centrum
Sztuki Dziecka w Poznaniu.
W środku słońca gromadzi się popiół | Wrocławski Teatr Lalek | fot. K. Krukowski |
Różni je przestrzeń i sposób interakcji z widzem. Przedstawienie Pinokia
realizowane przez dwie aktorki odbywało się na małej scenie, w ograniczonej
przestrzeni. W pierwszej chwili mamy wrażenie, że to igloo lub
namiot. Jednak w trakcie przedstawienia uświadamiamy sobie, że jesteśmy
w chmurze i obserwujemy dwie istoty – od momentu przebudzenia
aż do zaśnięcia. Uczestniczymy w ich zabawach, które dopełniają muzyka
oraz efekty świetlne, podkreślane przez rozciągający się nad głowami
widzów biały materiał. Jednak, mimo ograniczenia przestrzeni, wciąż
jesteśmy w relacji aktor – obserwator.
W Blisko przestrzeń jest większa, nieograniczona; można z niej wyjść, ale
można i w nią wejść. Spektakl oparty jest na ruchu i tańcu. Dwójka aktorów
opowiada o relacjach i związanej z nimi bliskości. Każda z historii
wprowadzana jest na scenę wraz z odkrywaniem kolejnych warstw stojącego
na środku „jajka”. Kształtem przypomina awokado, ale otwiera się jak
matrioszka – którą rodzice pamiętają zapewne z dzieciństwa. Aktorzy nie
wahają się wpuścić na scenę widzów i zaprosić ich do tańca, dzięki czemu
bariera między sceną a widownią zostaje przełamana.
Propozycje polskich teatrów, różnorodne i interesujące, rzadko wprowadzały
na scenę lalki. Zastępowały ją najczęściej przedmiotem, pięknymi
kostiumami i rozbudowanymi scenografiami. Podziwialiśmy oparty na
motywach powieści Janusza Korczaka spektakl Król Maciuś Pierwszy (Teatr Lalek Banialuka w Bielsku-Białej), w którym
padało niewiele słów, ale przekaz był czytelny
i wybrzmiewał ze sceny. Na szczególną uwagę w przypadku
tego spektaklu zasługuje muzyka, skomponowana
przez Piotra Klimka (doceniona przez jury profesjonalne).
Brzmienia wypełniały i nadawały
charakter surowej i szaro-czarnej przestrzeni świata
dorosłych, w której rządzić miał bohater spektaklu.
Kolejną ważną prezentacją był pokaz Teatru Figur
z Krakowa. Huljet huljet dzieli się na dwie części –
wystawową i pokazową. Podczas pierwszej zostajemy
zaproszeni do świata przypominającego muzealną
wystawę. Możemy podziwiać i dotykać, czytać i oglądać
z bliska wszystkie eksponaty. Po kilkunastu minutach
aktorzy zapraszają nas do świata krakowskiego
getta. Niczym na dawnych kliszach podglądamy
mieszkańców, a przede wszystkim dzieci, których
świat został przesiąknięty strachem i wypełniony
dźwiękiem strzałów i hukiem bomb.
Nie należy zapomnieć o zdobywcy Grand Prix festiwalu,
czyli zespole Wrocławskiego Teatru Lalek, który
zaprezentował sztukę Artura Pałygi W środku słońca
gromadzi się popiół. Każdy z bohaterów stworzonych
przez aktorów próbuje poradzić sobie z tragedią, która
go dotknęła – śmiercią bliskiej osoby, chorobą swoją
lub dziecka, pożarem mieszkania. Aktorzy tworzą dojmującą
i mocno oddziałującą na widza opowieść.
Zainteresowanie dzieci wywołały Opowieści z niepamięci
Teatru Animacji, oparte na prasłowiańskich
mitach i historii Płanetnika, któremu różne postacie
pomagają wrócić do nieba. Uwagę przyciągały szczególnie
specyficzne lalki – ogromne, wykonane z gąbki,
trochę demoniczne postaci. Nagroda przyznana spektaklowi
przez jury dziecięce jest potwierdzeniem, że
lalki potrafią jeszcze oddziaływać na widzów, zarówno
małych, jak i dorosłych.
Klasyczną lalkę i zachwycającą animację mogliśmy
podziwiać natomiast u zagranicznych gości.
Niekiedy były to malutkie lalki, jak w monodramie
Opowieść o Wani i tajemnicach rosyjskiej duszy teatru
Karlsson Haus z Petersburga. Niewielkie drewniane
figurki i mała przestrzeń nie przeszkadzały Michaiłowi
Szełomiencewowi w pokazaniu animacyjno-lalkarskiej
maestrii. Historia piękna, choć nieszczęśliwa,
pozwala starszym widzom przypomnieć sobie smak
dzieciństwa i bajek o superbohaterach, którzy ratują
świat przed bestiami. Michaił Szełomiencew został
doceniony nie tylko w Toruniu, ale również na wielu
już festiwalach w Polsce.
W Żyrafie Hop Signor Puppet Theatre z Aten znów
podziwialiśmy niewielkie, znakomicie animowane
lalki, zachwycające naturalnością i precyzją ruchów.
Nieskomplikowaną fabułę budują dwie historie.
Pierwsza to opowieść o dążeniu do realizacji marzenia, którym
dla kilkuletniego chłopca jest samolot – zabawka.
Żyrafa jest natomiast zastępczym prezentem urodzinowym,
który chłopiec otrzymuje od rodziców. Teraz
sam musi uzbierać pieniądze na wymarzoną zabawkę.
Niezadowolony z prezentu stopniowo dostrzega w skarbonce
przyjaciela i spędza z nim coraz więcej czasu.
Prawdziwy dylemat pojawia się w momencie, gdy pełną
skarbonkę można wreszcie rozbić i kupić samolot...
„Nie rób tego!”, „Ja nie mogę na to patrzeć...” – dobiega
z dziecięcej widowni; ostatecznie wygrywa przyjaźń
i chłopiec rezygnuje z zakupu samolotu. Druga część
opowiada o ornitologu, który marzy, aby unieść się
w powietrze niczym ptak. W rezultacie udaje mu się to
dzięki pomocy magicznej żyrafy, wcześniej jednak
chciwy bohater niszczy skarbonkę, odrywając żyrafie
głowę. Nękany we śnie wyrzutami sumienia obiecuje
naprawić skarbonkę i wtedy spełnia się jego marzenie.
Grecki spektakl pozostawia w odbiorcy tęsknotę za
prawdziwą przyjaźnią i wiarę, że warto marzyć.
Theater des Lachens z Frankfurtu zaprezentował
historię duńskiego księcia Hamleta w zupełnie nowej
odsłonie. Punktem wyjścia jest miłość Hamleta i Ofelii,
jednak główną narrację przejmują dwaj przyjaciele
księcia: Kasper i Misiek. To narodowa pacynka Niemców
oraz mały pluszowy miś będą prowodyrami
zabawnych sytuacji i pierwszymi przeciwnikami
związku Hamleta i Ofelii – bo jak można w tak młodym
wieku stracić głowę dla kobiety...
Przerysowane motywy z popkultury (w czołówce
wytwórni filmowej Metro-Goldwyn-Mayer zamiast
lwa pojawia się ryczący krokodyl, a toczone na scenie
potyczki odbywają się przy użyciu mieczy świetlnych)
oraz komediowa gra aktorów w żywym planie nadają
lekkości i świeżości znanemu dramatowi Shakespeare’a.
Świetna jest animacja i ruch sceniczny,
a wybuchające co raz salwy śmiechu udowadniają, że
Hamlet nie musi być wcale tragiczny, chociaż
właśnie tragiczne wydaje się zakończenie
spektaklu.
Zaraz po przedstawieniu dla króla Hamlet
zostaje aresztowany i zamknięty w wieży, bo
ojczym obawia się, że może stracić życie z ręki
pasierba. Ofelia traci zmysły i postanawia ich szukać.
Załamany Kasper nie widzi już sensu w ratowaniu
przyjaciela. Jedynie pluszowy Misiek wierzy
w szczęśliwe zakończenie. Pragnie odnaleźć
zmysły Ofelii, zachęcić dziewczynę do ratowania
Hamleta i posprzątać bałagan w królestwie. Mały
pluszowy miś – zupełnie niepozorny – okazuje się
prawdziwym bohaterem. „Człowiek marnieje bez
rozrywki” słyszymy w ostatniej ze scen; niewątpliwie
zespół z Frankfurtu o tę rozrywkę dba, a jego
spojrzenie na dramat Shakespeare’a udowadnia,
że klasyka jest zawsze żywa i aktualna.
Prezentacje festiwalowe powinny stać się punktem
wyjścia do dyskusji o obliczu teatru lalek na
świecie, ale przede wszystkim w Polsce. Czy dziewięć
dni festiwalu było prawdziwym spotkaniem? Nie
wiem. Moim zdaniem formuła powinna pozwalać
również na dyskusje i wymianę zdań między twórcami.
A tego zabrakło. Już za rok jubileuszowa edycja
toruńskich Spotkań – może warto o tym pomyśleć?
XXIV Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek Spotkania,
Toruń, 13-21 października 2017.