Papierowe szopki w czasie złym (1944 - 1945) | Zbigniew Mich

Svatava 

W mrocznych dniach adwentu roku 1944 powstała w obozie koncentracyjnym w Svatavie [1] papierowa szopka, którą wykonała pochodząca z Jugosławii Nadja Blagajne. Rok wcześniej Niemcy urządzili w tym czeskim miasteczku obóz dla około siedmiuset kobiet z różnych państw, podporządkowany KZ Ravensbrück, a później KZ Flossenbürg. Kobiety zmuszone były, pod strażą SS, pracować dla koncernu Siemensa [2]. 

W kwietniu 1944 roku wśród pozbawionych wolności znalazła się urodzona w Lublanie i mająca wtedy dwadzieścia trzy lata studentka Nadja Blagajne. Skąpe informacje zgromadzone w muzeum obozowym we Flossenbürgu wskazują, że zapewne należała ona do grupy więzionych słuchaczek jugosłowiańskich uczelni i została aresztowana podczas demonstracji w rodzinnym mieście. Rodzicom dziewczyny przypisywano związki z partyzantką [3]. 

Szopka Nadji Blagajne | Muzeum Sokolov (fragment) | fot. Archiwum


Ze znalezionego w śmieciach papieru, z kartonu po otrzymanej paczce, wcześniej splądrowanej przez obozowych strażników, i z kawałka tektury falistej Słowenka zrobiła na święto Narodzenia Pańskiego miniaturową szopkę [4]. 

Jedna z więźniarek na długo zapamiętała tamte dni: Dobrze przypominam sobie Boże Narodzenie 1944. Cały dzień musiałyśmy pracować, a potem na plac apelowy [ i tam ] do 3 nad ranem musiałyśmy stać [5].

Majsterkowanie przy szopce w nieludzkich warunkach mogło wprowadzać odrobinę nadziei i normalności do życia młodej kobiety. „Kulisy” wykonała z kartonu, stajenkę pokryła dachem z tektury, a figury narysowała na papierze i przylepiła je do tła. Szopka przybrała formę leporella. Łatwo i szybko można było je zwinąć i ukryć przed niepożądanym okiem. A i wolno stojących figur nie trzeba było w pośpiechu zbierać ze stołu albo pryczy. Karton, którego leporello powstało, utrzymany jest w rudościach. Wydaje się być pokryty rdzą. Czas zapewne ten żelazisty ton kartonu pogłębił. Figury narysowane zostały ołówkiem na białym papierze. Gdy leporello w formacie kieszonkowym zostało rozłożone, w centrum obozowej szopki dostrzegało się stajenkę z zakratowanym oknem, ze Świętą Rodziną, a po obu stronach stajenki osoby zmierzające do żłóbka. Miejsce centralne pod tekturowym dachem, który nadaje szopce pozór trójwymiarowości, zajmuje Dzieciątko leżące na sianie w żłóbku. Po lewej stronie od kolebki widać klęczącą Maryję. Po drugiej stronie wsparty na lasce stoi Józef. Za Józefem więźniarka narysowała drugi, spory żłób. Jest pusty. Być może dlatego brak w szopce wołu i osła. Nie miałyby się czym pożywić. Nad Dzieciątkiem unosi się przyklejona do dachu pięcioramienna gwiazda (znak jugosłowiańskich partyzantów?) z napisem „Pax” pośrodku i w otoczeniu dwu anielskich skrzydeł. Najbliżej stajenki po lewej stronie stała i stoi od czasu II wojny światowej do obecnych dni pochylona staruszka z jakimś nierozpoznawalnym podarkiem w dłoniach. Za nią, na następnym fragmencie kartonowej harmonijki autorka umieściła na tle dość skrótowo przedstawionego lasu mężczyznę (partyzanta?) z przewieszonym przez plecy karabinem. Leśny wojak także niesie Narodzonemu jakiś trudny do określenia dar. Podobnie sprawa się ma z umieszczonym na kolejnym skrzydle leporella mężczyzną prowadzącym dziecko. Pochód z lewej strony zamyka idąca pod rękę para młodych ludzi. Górna linia kartonu tworzącego lewą stronę leporella ma się ku dołowi, co udatnie imituje oddalenie poszczególnych osób od żłóbka. Po jego prawej stronie widać prócz Józefa tylko dwie osoby: kobietę i młodzieńca. Figurę stojącą bliżej Dzieciątka oddziela od żłóbka zajmujący dwa skrzydła mur. Kobieta nosi obozowe pasiaki i drewniaki. Ona także ma dla Dzieciątka coś małego (kawałek chleba?). Na murze widać cień więźniarki, obok stoją dwa oparte o ścianę szpadle. Ostatni fragment leporella zajmuje figura młodego człowieka na tle drzew. Być może jest to jeszcze jeden partyzant? Fragment kartonu z drzewami jest wyższy od fragmentu z murem. Linia górna leporella po prawej stronie nie jest łagodna, jak po lewej – jest kanciasta i przez to zdaje się wprowadzać do tego obrazowego przedstawienia Narodzin Pańskich niepokój. 

Szopka odbyła razem ze swoją autorką długą drogę w przestrzeni i w czasie. Wiosną 1945 roku więźniarki konwojowane przez strażników wyruszyły w tak zwanym marszu śmierci. Na koniec musiały powrócić do Svatavy. Zostały oswobodzone przez żołnierzy amerykańskich dopiero 7 maja, na dzień przed końcem wojny w Europie. Po trzydziestu latach, w roku 1975 Nadja Blagajne przyjechała – tym razem dobrowolnie – do Svatavy ze swą szopką i przekazała ją na wystawę w miejscu pamięci po dawnym obozie koncentracyjnym [6]. 

Berchtesgaden 

W Berchtesgaden [7] w lutym 1944 roku przed działaniami wojennymi schronił się grafik Walter Klinkert (1901–1959) z żoną, także graficzką. Pobrali się w roku 1934. Razem studiowali. Bezpośrednio po zakończeniu nauki artysta otrzymywał rok po roku państwowe stypendia na pobyt w Rzymie. Na koniec oboje małżonkowie otrzymali zlecenia kopiowania fresków w Pompejach. Od roku 1939 Walter Klinkert nauczał w Berlinie technik graficznych. Cztery lata później wykonywał na zlecenie zaprzyjaźnionego Alberta Speera (1905–1981) rysunki obiektów wojskowych na „wale atlantyckim” w okupowanej Francji. Po wkroczeniu Amerykanów do Berchtesgaden hotel, w którym mieszkali Klinkertowie, zajęli żołnierze. Większą grupę artystów uciekinierów z bombardowanych miast zakwaterowano w miejscowym zamku. Towary ze sklepów rozgrabili maruderzy i okoliczni mieszkańcy. Nikt w tym czasie nie chciał kupować rysunków ani sztychów artysty. 

O czym myślał wytrawny rysownik podczas tej wiosny? O zakończonej dopiero co wojnie, o pustym żołądku czy raczej o studiach nad pompejańskimi freskami, które kiedyś prowadził? A może rozważał swoją karierę akademicką w Berlinie późnych lat trzydziestych i podczas wojny? Chyba jeszcze nie myślał o tłoczeniu papierowych szopek? Nadszedł adwent. W odległej Tybindze na zamku odbył się wernisaż. Na wystawie „sztuki bożonarodzeniowej” pośród innych obiektów stały szopki. Miasto liczyło wtedy 40 tysięcy mieszkańców. Wystawę obejrzało 24 tysiące spośród nich! W pierwszy dzień Bożego Narodzenia 1945 roku Walter Klinkert napisał z Berchtesgaden do zaprzyjaźnionej artystki do Berlina: Ponieważ wszystkie sklepy były splądrowane, komunikacja nie działała, a nie mieliśmy zapasów, od dnia okupacji rozpoczęło się większe głodowanie. Poza paroma kromkami chleba nie mieliśmy zupełnie nic. Jak wspomniałem, szukaliśmy w ogrodzie zamkowym winniczków. Gotowaliśmy je, później siekali i tą klejącą się bryją smarowaliśmy chleb [8]. 

Należy zauważyć, że używane po dziś dzień sformułowanie „wyzwolenie przez Amerykanów spod nazistowskiego terroru” w roku 1945 nie było jeszcze nad Szprewą i Renem ani chętnie używane, ani znane. W prywatnych listach pisano raczej o „okupacji”. Latem Walter Klinkert otrzymał kilka zamówień na portrety od okupujących Bawarię żołnierzy amerykańskich, co pozwoliło rodzinie przetrwać. Dalej w liście z 25 grudnia artysta informował koleżankę ze zburzonej stolicy: Przed Bożym Narodzeniem wzięliśmy się do większej wspólnej pracy, przy której mieliśmy na dłużej wiele do roboty. Jesienią wpadliśmy na pomysł zrobienia szopki, którą da się łatwo sprzedać. Kolorowe drzeworyty drukowane na kartonie, wycięte i rozstawiane. Zaopatrzyliśmy się u stolarza w płyty z ługowanego drewna gruszy, niestety bardzo cienkie. Materiału tekturowego dostarczyły wyrzucane przez Amerykanów kartony po żywności. To jest wspaniały materiał, najlepsza tektura ze szmat z warstewkami smoły, dzięki czemu można na niej malować i nie paczy się. Kartony dają się zginać i nigdy nie pękają. Podzielone, to jest rozwarstwione (co umożliwia ich budowa), służą do drukowania figur. W całości znajdują zastosowanie jako korpus szopki. Potem musiała powstać prasa z przedłużoną dźwignią, która z racji specjalnej konstrukcji mojego własnego pomysłu świetnie się sprawdziła. Na części szopki nakładany był grunt malarski z farby klejowej z pomocą szablonów z odpowiednimi znakami, a na nim odciskane były drzeworyty [9]. 

Do zespołu artystyczno-rzemieślniczego prócz żony mistrza należała szwagierka z dziećmi. Gdy Walter Klinkert ukończył 27 projektów poszczególnych fragmentów szopki, mogła się rozpocząć właściwa praca. Artysta sam przygotowywał klocki drukarskie do większości figur, małżonka zajęła się aniołami oraz drzewami, córka szwagierki jako nauczycielka prac plastycznych – budowlami i drobną roślinnością. Sama szwagierka wycinała figury i części architektoniczne. Syn szwagierki, który dopiero co wrócił z żołnierskiej roboty w Rosji, odciskał druki, mocując się z dwuipółmetrowym ramieniem prasy. W wolnych od działań artystycznych chwilach pracował jako śmieciarz. Miał więc możliwość dostarczania wyrzucanych kartonów. 

W rodzinnej manufakturze powstało około 100 szopek. Niestety nie udało się ukończyć całej pracy przed świętami. Pod koniec stycznia roku 1946 artysta pisał w liście: Także teraz ciągle nadchodzą zamówienia na szopki i nadal trzeba drukować, wycinać i kolorować [10]. 

Problemów przysparzali zwłaszcza Trzej Królowie. Nie wszyscy królowie byli gotowi na własne święto. Niektórym klientom dostarczano Trzech Magów z opóźnieniem. Jedna z szopek zdobiła okno wystawowe sklepu w Berchtesgaden. Inną przechowuje do dziś Museum Europäischer Kulturen w Berlinie [11]. Ostatnie dwadzieścia powędrowało jesienią roku 1946 do Szlezwika-Holsztynu. 

Sukces pomysłu artysty bazował, jak można przypuszczać, na potrzebie zapomnienia o wojnie, wyparcia jej z pamięci oraz odnowienia znanej tradycji, która kojarzyła się z przesłaniem: pokój ludziom dobrej woli. Był też wzgląd praktyczny. Wszystkie akuratnie wycięte figury i fragmenty szopki płasko ułożone mieściły się w jednym kartonie. Do każdego „wydawca z rozsądku” dołączał ręcznie napisane wskazówki, jak montować szopkę. Stosownie do powojennych warunków obsada szopkowych postaci w wersji Waltera Klinkerta przedstawiała się skromnie. Na tekturowym podłożu Maryja klęczy obok Dzieciątka leżącego na słomie. Józef patrzy na oboje z założonymi rękami. Dwaj pasterze (młody klęczy, starszy miałby może kłopot z przyklęknięciem, dlatego stoi) unoszą modlitewnie dłonie. Dwaj Mędrcy we wspaniałych szatach przynoszą dary, trzeci – ujęty od tyłu – wskazuje ręką na Jezusa. Na dachu stajenki siedzą dwa anioły grające na flecie i lutni. Inne unoszą się z wieńcem w dłoniach nad Świętą Rodziną. Trzy muzykujące aniołki ze skrzypkami i nutami szybują ku górnemu brzegowi rozgwieżdżonego nieba, na którym nie brakuje komety. Sceny dopełniają cztery owieczki i osioł. Wół, którego brak doskwiera osłowi, zdaje się wskazywać, że szopka powstała w większym stopniu z chęci usunięcia niedostatków materialnych, w mniejszym zaś z potrzeby serca. Wiadomo że w zasadzie szopka bez wołu jest jak Credo bez Piłata. Tę powstałą w Svatavie należy zaliczyć do dopuszczalnych wyjątków. Otoczenie stajni z papieru odciskanej i malowanej w Berchtesgaden nie jest bogate: samotna palma, jedno drzewo liściaste, cztery kępy trawy. Na marginesie: Walter Klinkert był w awangardzie działań artystycznych znanych jako emballages, collages etc., w których to aktach twórczych z upodobaniem malowano i drukowano na wszelakich zużytych opakowaniach ze stosownymi nadrukami. Na tylnych stronach szopek Waltera Klinkerta można było odczytać zawartość kartonów, wagę puszek, terminy przydatności do spożycia i inne informacje ważne dla głodnych spożywców. Na ścianie jednej stajenki widnieje stempel potwierdzający jakość produktów: 8 maja 1945. 


[1] Miejscowość leży na północny zachód od powiatowego Sokolova, na trasie między Karlowymi Warami i Chebem, miastem przy obecnej granicy czesko-niemieckiej. 
[2] Wśród więźniarek były Czeszki, Francuzki, Holenderki, Jugosłowianki, Niemki, Polki, Włoszki, kobiety ze Związku Sowieckiego. Por.: Eine Welt im Kleinen. Krippen aus dem Egerland und Marktredwitz, katalog wystawy szopek ( 27 XI 2014 – 29 III 2015) ze zbiorów m.in. Egerland Museums w Marktredwitz i muzeów czeskich, wyd. Volker Dittmar, Bamberg 2014, s. 207. Najwięcej w obozie było Francuzek, Niemek, Polek. 
[3] Por.: Michael Rund, Die Weihnachtskrippe aus dem KZ-Außenlager Zwodau/ Svatava, [w:] Eine Welt im Kleinen..., op.cit., s. 207-208. Informacje autora bazują na danych archiwalnych z Gedenkstätte Flossenbürg i na pracy: Vaclav Nemec, Ženský koncentračni tábor Svatava, s. 21. Praca znajduje się w Archiv Plzeň w Czechach. 
[4] Szopkę przechowuje Muzeum Sokolov; wymiary: 13,5 cm x 49,7 cm, materiał: karton, papier, tektura. 
[5] Eine Welt im Kleinen..., op.cit., s. 210. 
[6] Po roku 1990 szopka trafiła do powiatowego muzeum w Sokolovie. 
[7] Miejscowość położona jest w Bawarii i oddalona o kilka kilometrów od Obersalzberg, dawnej posiadłości kanclerza Niemiec Adolfa Hitlera. Niewiele więcej kilometrów jest z Berchtesgaden do Salzburga. 
[8] List Waltera Klinkersa do Grety Schmedes, z 25 XII 1945, [w:] Christine Riegelmann-Nickolaus, Zeiten der Not – die Papierkrippe des Berliner Graphikers Walter Klinkert von 1945/1946, cyt. za: Daniela Lucia Saccà, Zum Stern! Weihnachten in Europa, z artykułami Kathariny Bieler, Karl-Heinza Fischera, Christiny Riegelmann-Nickolaus, Konrada Vanji, z serii: „Kleine Schriften der Freunde des Museums Europäischer Kulturen”, Zeszyt 1, Berlin 2000, s. 36. 
[9] List Waltera Klinkerta do Grety Schmedes, ibidem. 
[10] List do Richarda Bastmanna, z 29 I 1946, cyt. za: Christine Riegelmann- -Nickolaus..., op.cit., s. 38. 
[11] Szopka ma numer inwentaryzacyjny: 120/1966, numer katalogowy 31 Q 82 i wymiary: 29,5 cm (wys.) x 43 cm (szer.) x 17 cm (głęb.). 
Nowszy post Starszy post Strona główna