Przepis na teatr dla dzieci | Maria Schejbal

W Małej Syrence Andersena jest wszystko, co baśniowe – nierzeczywisty świat podwodnej krainy spleciony z realnym światem ludzi, cudowność i magia tworzące przestrzeń dla fantastycznych i nieprawdopodobnych zdarzeń oraz wspaniały zamek, piękny książę i budząca lęk wiedźma. A także przesłanie głoszące zwycięstwo dobra nad złem, nazywane w niemodnym dziś języku – morałem. O doniosłej roli baśni w życiu i rozwoju dziecka pisał Bruno Bettelheim w swojej znakomitej rozprawie Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni. Sformułowane przez niego tezy tłumaczą ciągle żywe zainteresowanie baśniową klasyką wśród twórców teatru dla dzieci i młodzieży. Bettelheim podkreślał zwłaszcza możliwość konfrontacji dziecka z najważniejszymi problemami, jakie niesie życie, poprzez jego identyfikację z bohaterem, który w baśniach zmaga się z trudną codziennością i dokonuje istotnych wyborów. Mała Syrenka, jeden ze skarbów dziecięcej literatury, niewątpliwie daje wgląd w zawiłości ludzkiego losu. Otwarte natomiast pozostaje pytanie, jak – wciąż na nowo i z powodzeniem – przekładać baśniowe treści na język sceny, w zderzeniu z impetem wszechobecnego przemysłu rozrywkowego i zmieniającymi się dynamicznie oczekiwaniami i potrzebami najmłodszego widza. Jest to pytanie o dobry i skuteczny „przepis” na teatr dla dzieci.

fot. A. Morcinek
SŁOWO • Archaiczność języka i skomplikowanie narracji wielu baśniowych historii to pierwsza poważna trudność do pokonania dla realizatorów teatralnego widowiska. Stąd wielkie zapotrzebowanie na dramaturgów, którzy potrafią nadać klasycznemu tekstowi nowy kształt. Mała Syrenka napisana przez Martę Guśniowską na motywach opowieści Andersena ma klarowną i zwartą konstrukcję. Jest również na wskroś współczesną i błyskotliwą adaptacją klasyki, obfitującą w dowcipne gry słów i nawiązania do dziecięco- młodzieżowego żargonu. „Od dzisiaj masz szlaban!”, mówi rozgniewany król mórz do swojej najmłodszej córki i jest to bardzo trafny przekład dziewiętnastowiecznej retoryki na dzisiejszy sposób dosadnego komunikowania treści. Cytatów ze współczesności i językowych aluzji jest w spektaklu wiele, a niektóre z nich Guśniowska adresuje także do starszych widzów („Recepta na miłość. Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki albo skonsultuj się z zaprzyjaźnioną wiedźmą”). Za sprawą literackich konceptów autorki w historii opowiadanej na scenie pojawiają się też nowe treści, wykraczające poza przekaz oryginału. Wspomniany już król bardzo adekwatnie pointuje swój spór z Syrenką, odrzucającą rodzicielskie zakazy: „Niesprawiedliwe? Niesprawiedliwe to jest samotne wychowywanie nastoletnich córek!”. Choć w tekście adaptacji odnajdujemy realia dobrze nam znane z codziennego życia, sceniczna opowieść zachowuje baśniowy urok i tajemniczość. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą atrakcyjnej wizualnie inscenizacji Petra Nosálka i scenograficznych wizji Pavla Hubički.

OBRAZ • Widowiskowość jest w przedstawieniu Banialuki kluczem do kreacji baśniowego świata. Kiedy w pierwszym obrazie scena rozjaśnia się powoli niebiesko- zielonkawym światłem, przestrzeń morskiej głębiny zaludniają fantastyczne postacie. W spektaklu nie ma właściwie tradycyjnych lalek, ale ich funkcję pełnią pomysłowe kostiumy i rekwizyty. Do stworzenia przekonującego wizerunku głównej bohaterki wystarcza imponujący rybi ogon z płetwą, wymuszający specyficzny, syreni sposób ruchu i zachowań. Świetny Pelikan to przemyślna, a zarazem nieskomplikowana konstrukcja – ruchome krzesło, a na nim aktor operujący skrzydłem i giętką głową ptaka z charakterystycznym dziobem. Inscenizacyjne i scenograficzne rozwiązania odwołują się do umowności, przekazując jednocześnie czytelne treści, a wyborem scenicznych form rządzi funkcjonalność i prostota. Zawieszona nad sceną szklana tafla z kolistym otworem obrazuje powierzchnię morza. Gdy zostaje opuszczona nisko nad plan gry, staje się dla Syrenki oknem na świat, pozwala jej wynurzyć się z wyimaginowanych fal.

Wymyślona przez reżysera i scenografa rzeczywistość nabiera autentyczności dzięki bardzo dobrej, wyrównanej grze aktorów. Stworzone przez nich postacie są wyraziste i zindywidualizowane. Grająca Syrenkę Marta Marzęcka jest przede wszystkim dziecięca, żywiołowa, zamaszysta i pełna temperamentu. Glany z rozwiązanymi sznurowadłami – atrybut zdobytego odważnie człowieczeństwa – znakomicie pasują do jej scenicznej osobowości. Równocześnie jednak Marzęcka potrafi być wiarygodna i przekonująca w momentach refleksyjnych i wyciszonych, udaje się jej zwłaszcza zbudować dramatyzm i napięcie w scenie finałowej. Towarzyszące Syrence w pierwszoplanowej akcji męskie charaktery mają do wykonania dwa zupełnie różne aktorskie zadania. Konrad Ignatowski jako Konik Morski tworzy barwną, rodzajową i pełną komizmu postać, natomiast Książę Ziemowita Ptaszkowskiego z lekkością i elegancją wywiązuje się z roli dyżurnego amanta. Świetna jest Lucyna Sypniewska w obu scenicznych wcieleniach – Wiedźmy z głębin i krawcowej przygotowującej Księcia na bal. Jej aktorskiemu dynamizmowi i śmiałej ekspresji partneruje Magdalena Obidowska, zapadająca w pamięć jako dwie zabawne figury o zagadkowej tożsamości. Warto też podkreślić charakterystyczną obecność Pelikana, któremu wyraziste rysy ptasiego charakteru nadaje Włodzimierz Pohl.

PRZESŁANIE • Mała Syrenka jest historią złożoną z wielu warstw znaczeniowych. Opowiada o tęsknocie za przygodą i barwnym życiem („Ja chcę poznać świat!”), o wielkiej miłości („Jest taki książę... I on mi się tak strasznie podoba!”), o niespełnionych nadziejach („Z miłością nigdy nie wiadomo...”), a przede wszystkim o wartościach, które każą poświęcić nawet osobiste szczęście. U Andersena, niczym w greckiej tragedii, los pozostaje nieubłagany, a bohaterowie są głęboko uwikłani w dramatyczne zdarzenia. Jednak ten surowy i fatalistyczny przekaz swojej opowieści autor łagodzi obietnicą pośmiertnej nagrody dla tych, którzy w doczesnym życiu pełnią dobre i szlachetne czyny. Tak więc Syrenka wprawdzie nie zdobywa ukochanego, ale też nie zamienia się w morską pianę. Zostaje obdarzona nowym bytem i jako jedna z cór powietrza ma szansę zyskać nieśmiertelność. Taki finał oryginalnej historii nie do końca satysfakcjonuje praktyków twórczości dla dzieci – wielu z nich widzi potrzebę bardziej jednoznacznego happy endu. Wystarczy przywołać w tym miejscu choćby twórców disnejowskiej wersji baśni, dzięki którym Małą Syrenkę (a raczej czerwonowłosą Arielkę stylizowaną na lalkę Barbie) znają dziś wszystkie dzieci. W filmowej opowieści główna bohaterka zostaje żoną księcia i wszystko kończy się tak dobrze, jak to tylko możliwe. Twórcy przedstawienia w Banialuce także zdecydowali się na osłabienie baśniowej prawdy o losie Syrenki. W finale spektaklu ginie nam ona z oczu za zasłoną dymu, co wyraźnie sugeruje jej odejście ze świata żyjących i szczęśliwych. Jednak zaraz potem słuchamy pieśni o tym, że „miłość największym jest skarbem na świecie” i że „każdy znajdzie tego, kto jest właśnie jemu pisany”. Słowa songu wprost zaprzeczają logice scenicznych wydarzeń i odwracają naszą uwagę od istoty problemu.

Nie ma oczywiście jednej słusznej drogi interpretowania baśniowych przekazów i jednej jedynej odpowiedzi na pytania o to, jaki powinien być teatr dla dzieci. Wiedźma z Głębin, reklamująca swoje umiejętności zgrabnym sloganem („Rozwiąże wszystkie problemy świata”) słusznie twierdzi, że „miłość zawsze jest skomplikowana. Trzeba by znać na nią przepis (…). A nie zna go prawie nikt...”. Jedno nie ulega wątpliwości – spektakl Petra Nosálka jest cennym wkładem w teatralną recepcję baśniowej klasyki, podejmuje wysiłek mówienia o sprawach ważnych i urzeka sceniczną, poetycką formą. To kolejna pozycja na długiej liście mądrych i ciekawych przedstawień dla dziecięcego widza w bielskiej Banialuce.


Mała Syrenka, Marta Guśniowska wg Andersena. Reżyseria Petr Nosálek, scenografia Pavel Hubička, muzyka Krzysztof Dzierma. Teatr Lalek Banialuka, Bielsko-Biała. Premiera luty 2013.

Nowszy post Starszy post Strona główna