Jeśli ci życie miłe – ucz się brzuchomówstwa!” – głosił jeden z bohaterów
powieści Gałczyńskiego. Sztuki mówienia bez poruszania
ustami nie otacza już taki nimb tajemnicy jak jeszcze kilkaset lat
temu. Mimo to dokładna znajomość jej tajników wciąż nie jest
powszechnie znana. Sam termin pochodzi z łaciny. Powstał z połączenia
wyrazów venter (brzuch) i loqui (głos), co dosłownie można odczytywać
jako „głos z brzucha”. Podobną zbitkę można odnaleźć w języku greckim:
engastrimythos, gdzie en znaczy „w”, gaster to „brzuch”, a mythos „słowo” [1].
Pytia z Delf w swojej świątyni | akwaforta, 1880 | Źródło: wellcomecollection.org, licencja: CC BY 4.0 |
I to właśnie w antycznej Grecji należy upatrywać początków sztuki
mówienia „zewnętrznym głosem”. Angielski naukowiec Ryan Howard
wskazuje na zastosowanie brzuchomówstwa w celach religijnych [2]. Chodzi
o delficką wyrocznię Pytię, która w stanie transu wypowiadała przepowiednie
kierowane przez boga Apollina. Kontakt kapłanki z trującymi
oparami miał zmieniać kobietę w medium. Jej wizje objawiały się w formie
pojedynczych słów, układanych później w heksametry przez kapłanów.
Nadal nie ma wiarygodnych świadectw, w jaki sposób wygłaszano
proroctwa – nie można jednak wykluczyć, że Greczynki opanowały po
prostu trudną technikę [3]. Metafizyczne konotacje brzuchomówstwa pojawiły
się także w przypadku niejakiego Euryklesa, który wypowiadał swe
przepowiednie dziwnym głosem [4]. Znany w okresie wojny peloponeskiej
wróżbita wzbudzał powszechne zainteresowanie. Pisali o nim m.in. Arystofanes
czy Platon. Zdaniem tego pierwszego Eurykles miał być wręcz
duchem przemawiającym przez ludzkie ciała. „Pozaludzkie” źródło głosu
wzbudzało także fascynację chrześcijańskiego świata. Dyskusje toczone
jeszcze w IV i V wieku dotyczyły prawdziwości biblijnych proroctw i tego,
w czyim mieniu wygłaszali je przemawiający? Samego Najwyższego?
Aniołów? Demonów? [5]
Warto zauważyć, że przed nowożytnością praktyka brzuchomówstwa ściśle
łączyła się z doświadczeniem władzy. Jak pisał wybitny znawca tematu
Steven Connor: zmysł wzroku jest u ludzi znacznie bardziej rozwinięty niż
zmysł słuchu, który w porównaniu do innych gatunków jest ograniczony
i niegodny zaufania (...). Stąd, jeśli jakiś bóg lub tyran chce zapewnić sobie
ślepe posłuszeństwo innych, nie powinien ujawniać się swojemu ludowi, a jedynie objawiać siebie i swoje nakazy za pomocą
głosu [6]. Jeśli przyjąć, że dopiero oświeceniowy przełom
rozdzielił metafizykę i politykę, to aż do XVIII wieku
brzuchomówstwo było domeną kapłanów, proroków
i wróżbitów. Stanowiło zarazem dziedzinę swoistej
czarnej magii. Jak udowadniał Bolesław Prus w Faraonie
– chętnie używanej przez władzę.
Do tej kategorii należy jeszcze dołączyć przypadki
opętania. XVI-wieczne źródła podają przypadek młodej
Elizabeth Barton, znanej dziś jako Święta Dziewica
z Kentu. Przez kilka miesięcy dręczyły ją bolesne spazmy,
a na jej ciele pojawiły się opuchlizny. Fizycznemu
cierpieniu zaczęły towarzyszyć wypowiadane proroctwa.
Kiedy w końcu zdecydowano się na egzorcyzmy,
ciało kobiety dziwnie zareagowało: wtedy z jej brzucha
dał się słyszeć głos, niczym z beczki, choć wargi nie
poruszały się znacznie; a ona cały ten czas trwała od
trzech godzin w transie [7].
Epoka oświecenia przyniosła zdecydowaną krytykę
dotychczasowego postrzegania brzuchomówstwa.
Conyers Middleton w dziele Swobodne rozważania
nad cudownymi siłami, które podobno przetrwały
w Kościele chrześcijańskim wskazał na teologiczne
podłoże dotychczasowych rozważań na ten temat,
doszukując się w nich przykrywki dla zwykłego oszustwa.
Z wyraźną niechęcią piętnował praktyki egzorcystów,
którzy jego zdaniem mogą nim [głosem – S.S.]
kierować w taki sposób, że wydaje się zbliżać z dowolnej
wybranej części ciała, przez co słabi i niedouczeni
ludzie tracą niemal zmysły ze strachu, wierząc, że jest to
głos Ducha lub Daimona [8]. Próbę naukowego wyjaśnienia
zjawiska brzuchomówstwa podjęli także autorzy
Encyklopedii albo Słownika rozumowanych nauk.
Na jej kartach problem wydobywania się głosów próbowano
potraktować jako... objaw choroby jelit i skutkujących
przez to gazów [9].
O wiele bardziej wiarygodne wydawały się jednak teorie
Abbé de la Chapelle’a, który jako jeden z pierwszych
dopatrzył się w brzuchomówstwie efektu szczególnego
działania mięśni na gardło [10]. Tę sztukę mógł
posiąść jedynie człowiek konsekwentnie ćwiczący
swoje wrodzone umiejętności, dochodzący w nich do
oczekiwanej perfekcji. Podobnie jak poprzednicy,
La Chapelle dostrzegł moralne i polityczne (!) zagrożenia
związane z tą praktyką. Stopniowo zaczęto odróżniać
dotychczasowe przykłady zastosowania brzuchomówstwa.
Podzielono je na dwie odmiany. Jedna
z nich to swoisty spektakl odgrywany wobec publiczności,
która musi uwierzyć w jego prawdziwość i metafizyczne
zaplecze. Do tej kategorii należy zaliczyć
przypadki przepowiedni, wróżb czy opętania. Druga
to po prostu opowiadanie brzuchomówcy-sztukmistrza,
zręcznie wykorzystującego techniki iluzji.
W pierwszym przypadku widownia niejako uczestnicy
w sytuacji; w drugiej jest poza nią. To rozróżnienie
stało się kluczowe dla dalszego postrzegania tej dziedziny [11].
I tak, jeden z pierwszych przykładów „nowoczesnego”
brzuchomówstwa dał malarz William Hogarth.
Na pewnej XVIII-wiecznej grafice przedstawia
pacynkę uformowaną z chusteczki nałożonej na dłoń.
Lalki stawały się stopniowo nieodłącznymi partnerami
mistrzów gatunku. W latach 80. i 90. osiemnastego
stulecia sławą cieszył się James Burns,
powszechnie znany jako „Tomek z Shelfordu” („Shelford
Tommy”). Nosił w kieszeni niekształtną lalkę
o szerokiej twarzy, którą pokazywał w odwiedzanych
oberżach czy na wyścigach. Wykorzystywał ją do
uwiarygodnienia swoich popisów [12]. W 1789 roku
przebywał drogę do Nottingham i napotkał dziewczynę.
Po krótkiej rozmowie z niewiadomego kierunku
młoda kobieta usłyszała głos dziecka. Natychmiast
zaczęła go szukać, jednak bezskutecznie. Cichy
dziecięcy głosik był po prostu dowcipem Burnsa,
który specjalizował się w naśladowaniu głosów
najmłodszych. W podobne zakłopotanie brzucho-mówca wprawił maszynistę pociągu przemierzającego
trasę z Bingham do Newark. W czasie postoju
pociągu na stacji z ciasno załadowanego wagonu pracownik
kolei posłyszał kwilenie małego chłopca. Jego
przerażenie dorównywało jedynie nieukrywanemu
zadowoleniu stojącego obok „Tomka” [13].
Los brzuchomówców przypominał dolę wędrownych
kuglarzy, którzy już wkrótce mieli wkroczyć na zawodowe
sceny. Dołączyli tym samym do żonglerów,
akrobatów czy magików, dostarczających uciechy
widowni gromadzącej się w coraz powszechniej pojawiających
się cyrkach czy teatrach. Mistrzowie
gatunku zaczęli więc grywać w zamkniętych przestrzeniach,
co dało im nowe możliwości działania. W 1785
roku Francuz Le Sieur Thiemet pojawił się w Londynie,
gdzie dał swoisty popis swojego warsztatu. Okazał się
mistrzem w wytwarzaniu dźwięków, wszystkie tworzył
on sam, przerywając je wydawanymi własnym głosem
okrzykami żalu, że nie może wyjść na zewnątrz, aby
zobaczyć pościg. Usłyszano grę dwóch waltorni, jednej
blisko, drugiej w oddali; tętent galopujących koni,
męskie okrzyki, ujadanie ogarów (...) wkrótce nastała
cisza, zapiał kogut, szczęknęły rygle [14]. Głos i jego
modulacja stawały się niejako rzeczywistym obiektem.
Lalka, nawet jeśli towarzyszyła brzuchomówcy, stanowiła
jedynie pretekst. „Rekwizytem” występującego
stawała się tak naprawdę cała przestrzeń dookoła
niego.
Jednym z najpopularniejszych brzuchomówców XIX
wieku był Alexandre Vattemare, często zwany po prostu
„Monsieur Alexandre”. Odkrył on swoje predyspozycje
do tego fachu już w wieku siedmiu lat. Jego
rodzina uważała ten sposób zarobku za niehonorowy.
Vattemare podjął ostatecznie studia medyczne. W czasie
wojen napoleońskich pełnił funkcję lekarza polowego,
trafił w końcu do Berlina. Żeby się utrzymać,
podjął karierę brzuchomówcy. Szybko zyskał popularność:
przez blisko dwadzieścia lat odwiedził ponad
pół tysiąca miast. Jego zdolność do tworzenia dziesiątek
głosów szła w parze z talentem komicznym. Siła
jego występów brała się z sięgania po stereotypowe
figury: żony, męża, kochanka, sługi etc. Także w jego
przypadku lalka nie bywała często używanym rekwizytem.
„Monsieur Alexandre” kładł nacisk na kontakt
wzrokowy oraz uważny dobór kostiumów. Można
powiedzieć, że poszczególne elementy jego ubioru
stawały się przedmiotami, którym poprzez głos nadawał
osobowość [15]. To do Vattemare’a należy pierwsze
zastosowanie znanej sztuczki – otwierania i zamykania
małego pudełka, w którego środku znajduje się
mały człowiek. Głos wykonawcy odpowiednio jest
coraz głośniejszy i cichszy, w zależności od prowadzonego
dialogu [16].
Lalka pojawiła się u innego znanego brzuchomówcy
– Charlesa Mathewsa. W programie At Home, w drugim
akcie zatytułowanym Eksperymentalny wykład
o brzuchomówstwie, artysta podjął dialog z kukłą-
-chłopcem. Zachodzi tu zjawisko tzw. monopolilogu.
Z zachowanej notatki wyłania się taki przebieg
występu: nagle słyszy głos dziecka. Rozgląda się i po
chwili wyjmuje ze znajdującego się pod stołem pudła
dużą lalkę, ubraną jak chłopiec. Gniewnie pyta dziecko,
jak się dostało do środka. – Och – odpowiada
dziecko – chciałem zobaczyć, jak Pan gra, więc zająłem
pudło. Do tej scenki dołączają wkrótce kolejni
bohaterowie, którzy pojawiają się już jako głosy [17].
Fascynacja „artystami dźwięku” (określenie Connora)
przejawiała się także w literaturze. W drugiej połowie
XIX wieku status bestsellera osiągnęła powieść
Henry’ego Cocktona Życie i przygody Walentego Voxa,
brzuchomówcy. Jedną z najbardziej sugestywnych
scen w książce, dużo mówiącej o destrukcyjnych możliwościach
brzuchomówstwa, jest sekwencja politycznego
wiecu. Tytułowa postać dopowiada kontrowersyjne
treści do przemowy burmistrza, przez co cała
sytuacja wkrótce przeradza się w iście gombrowiczowski,
absurdalny zamęt [18]. W powieści Cocktona wciąż
widoczna jest żywa obawa przed demagogiczną siłą
brzuchomówstwa, którą tak krytykował Middleton.
Stopniowo zmieniała się jednak specyfika pracy brzuchomówcy.
Z biegiem lat lalka stawała się nieodłącznym
rekwizytem każdego artysty. Ten układ: animator-kukła (stanowiąca jego alter ego) zaczął się
wyraźnie krystalizować w drugiej połowie XIX wieku.
Wpływ na to miały nowe warunki, w jakich grali artyści. Wcześniej występ brzuchomówcy był głównym
punktem programu; teraz zaledwie jednym
z wielu. Mobilność szła w parze z doskonaleniem
techniki mówienia. Pierwszy pokaz, zrealizowany od
początku do końca z lalką, przedstawił Fred Russel,
zwany „ojcem nowoczesnego brzuchomówstwa” [19].
Towarzyszył mu słynny Coster Joe – chłopiec w charakterystycznym
ubraniu w paski. Razem z zastosowaniem
lalki zaczął zmieniać się charakter sztuki uprawianej
przez „artystów dźwięku”. Dotychczas jej
wymiar był głównie audialny – to dźwięk stanowił
główne tworzywo artystyczne. Położenie nacisku na
dialog brzuchomówcy z małym partnerem sprawiło,
że stała się ona przede wszystkim zjawiskiem wizualnym.
Nie jest to jednak reguła: popularne w XX wieku
audycje radiowe z udziałem... brzuchomówców opierały
się na znajomości artystów i ich lalek. Widownia
wsłuchująca się w prowadzony dialog miała przed
oczami doskonale znane z estrady twarze [20].
Jedną z najpopularniejszych postaci współczesnego
brzuchomówstwa był Edgar Bergen. Występował
razem z lalką o imieniu Charlie McCarthy, był autorem
licznych programów, które prezentował na żywo bądź
właśnie w radiu. O jego popularności świadczy fakt, że
wystąpił w hollywoodzkiej produkcji Stage Door Canteen
z 1943 roku. W Indiach sztukę mówienia bez poruszania
ustami spopularyzował Yeshwant Keshav
Padhye, po którym schedę przejął jego syn Satyajit.
Niekwestionowaną gwiazdą współczesnego brzuchomówstwa
jest Jeff Dunham – twórca popularnych
postaci stworka Peanuta, starego zrzędy Waltera czy
terrorysty Ahmeda. Występy Dunhama bliskie są formule
stand-up comedy. Pełno w nich autoironii czy
zręcznych popisów; w jednym ze skeczów artysta
posługuje się aż pięcioma głosami. Nie unika odniesień
do bieżących amerykańskich problemów; aluzji
do meksykańskiej imigracji czy prezydenta „Grumpa”.
Często balansuje na granicy poprawności politycznej.
W Polsce brzuchomówstwo pozostaje dziedziną
niszową. Z bardziej znanych nazwisk należy wymienić
Wojciecha Glanca, który próbował odnieść sukces
w telewizyjnych show Big Brother oraz Mam talent.
Dotarł aż do półfinału tego drugiego, ale przegrał ostatecznie
z innym uczestnikiem. Pochodzący z Bydgoszczy
Paweł Górka traktuje „artyzm dźwięku” jako jedno
z wielu pól swojej działalności. Oprócz niego zajmuje
się m.in. żonglerką czy iluzjonizmem.
Jak praca brzuchomówców wygląda od strony technicznej?
Stosowane przez nich lalki wykonywane były
przeważnie z papier mâché lub drewna [21]. Obecnie do
ich tworzenia artyści wykorzystują sztywny lateks,
neopren czy żywicę wzmacnianą m.in. włóknem
szklanym. Do najsłynniejszych konstruktorów należeli
bracia McElroy – twórcy blisko 100 lalek. Niektóre
z nich miały blisko 13 mechanizmów w samej twarzy [22].
Od strony fizjologicznej brzuchomówstwo nie
ma wiele wspólnego ze swoją nazwą. W tym wypadku
kluczowa jest praca gardła i poprawne oddychanie.
Wykonawca powinien mieć lekko otwarte usta. Głoski
wargowe (takie jak „f”, „w”, „p” czy „m”) musi zastąpić
innymi. I ćwiczyć je do momentu, aż zaczną brzmieć
podobnie do zamienionych. Może „blokować” głos
lalki, podciągając język do podniebienia.
Popularność brzuchomówstwa nie jest już tak wielka
jak jeszcze dwieście lat temu. Olbrzymi wpływ na to
miał rozwój techniki. Nie zmienia się za to specyfika
pracy „artystów dźwięku” i zawarty w niej paradoks.
Z jednej strony artysta może zdobyć poczucie władzy
nad widownią poprzez umiejętne wykorzystanie swoich
zdolności, czego dowodem są przemyślne sztuczki
Jamesa Burnsa. Z drugiej świadomość oszustwa, jakim
jest brzuchomówstwo, może łatwo sprowadzić wykonawcę
do roli zwykłego błazna. To napięcie stanowi
o istocie tej sztuki iluzji. I o jej unikalnej wartości.
[1] M. Nikodemski, Głos z brzucha mówcy, „Focus”, [online], [dostęp: 5.01.2019],
dostępne na: https://www.focus.pl/artykul/glos-z-brzucha-mowcy.
[2] R. Howard, Punch and Judy in 19th Century America: A History and Biographical
Dictionary, McFarland, s. 101, [online], [dostęp: 6.01.2019], dostępne na:
https://books.google.pl/books?id=GjJjYwNPCfEC&printsec=frontcover&hl
=pl#v=onepage&q&f=false.
[3] S. Connor, Kulturowa historia brzuchomówstwa, Universitas,
Kraków 2009, s. 57.
[4] R. Wiśniewski, Pythones, engastrimythoi, arrepticii, [w:] Sacrum. Obraz
i funkcja w społeczeństwie średniowiecznym, red. A. Pieniądz-Skrzypczak,
J. Pysiak, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2005, s 43.
[5] S. Connor... s. 98.
[6] Tamże, s. 30.
[7] Tamże, s. 119.
[8] Za: S. Connor... s. 185.
[9] Tamże, s. 196.
[10] Tamże, s. 217.
[11] Tamże, s. 230.
[12] S. Connor... s. 250.
[13] R.S. Kirby, Kirby’s Wonderful and Scientific Museum, s. 369-371, [online],
[dostęp: 10.01.2019], dostępne na: https://books.google.pl/books?id=ggMhkDz-33EC&dq=james+burns+shelford&hl= pl&source=
gbs_navlinks_s.
[14] S. Connor... s. 253.
[15] S. Nash, Alexandre Vattemare: A 19th-Century Story, „Society of Dix-Neuviémistes”
2004, nr 3, [online], [dostęp: 10.01.2019], dostępne na:
https://maelko.typepad.com/Vattemare.pdf.
[16] S. Connor... s. 259.
[17] Tamże, s. 268.
[18] Tamże, s. 318.
[19] Tamże, s. 393-394.
[20] Tamże, s. 397-398.
[21] Zob. Look Inside a Dummy’s Head, „Popular Mechanics” 1954, s. 154-157,
[online], [dostęp: 12.01.2019], dostępne na: https://books.google.pl/books?id=yt0DAAAAMBAJ&hl= pl&source=gbs_navlinks_s.
[22] Za: http://www.ventriloquistcentral.com/mcelroy/mcelroy01/mcelroy01.
htm, [dostęp: 5.01.2019].