Walizka | Joanna Rogacka

Na początku czerwca, w malowniczo położonej nad rzeką Narew Łomży, odbył się po raz trzydziesty pierwszy Międzynarodowy Festiwal Teatralny, zorganizowany przez miejscowy Teatr Lalki i Aktora. Tegoroczna Walizka, której motywem przewodnim były „Przemiany” (społeczne, cywilizacyjne oraz przemiany w obszarze języka teatralnego), miała pokazać teatr formy w różnych jego odmianach, reagujący na problemy zmieniającego się świata. Festiwalowy program proponował spektakle dla dzieci i dla dorosłych odbywające się w salach teatralnych i w miejskiej przestrzeni. Grane w różnych językach lub obywające się bez słów, co nie przeszkadzało w precyzyjnym komunikowaniu się z widzami, bo przecież sztuka lalkowa należy do tych sztuk widowiskowych, w których słowo chętnie ustępuje miejsca znakowi teatralnemu, plastycznej metaforze, iluzji i wyobraźni. Podczas czterech dni, od 6 do 9 czerwca, dane nam było obejrzeć osiemnaście przedstawień z jedenastu krajów: Argentyny, Białorusi, Czech, Islandii, Łotwy, Niemiec, Portugalii, Rosji, Stanów Zjednoczonych, Ukrainy i z Polski. W pierwszym dniu otwarto w Galerii pod Arkadami wystawę scenograficzną Nienasycenie i lalki. Człowiek faustyczny w teatrze Rajmunda Strzeleckiego.

Złoty Koń | Łotewski Teatr Lalek | Foto Gabs

Do konkursu stanęły małoobsadowe, kameralne przedstawienia. Rewelacją festiwalu był Złoty koń Łotewskiego Teatru Lalek. Duda Paiva przedstawił dawną baśń łotewską jako okrutną grę, której stawką jest małżeństwo z córką króla. Akcja rozgrywa się na wielkiej szachownicy z udziałem figur stanowiących różne kombinacje, scalonych w jeden byt, przepołowionych lalek z ciałami aktorów animatorów. Charakterystyczne lalki Paivy, o gąbczastej strukturze, łatwo poddają się animacji i metamorfozom. Utrzymane w kolorach czerni i bieli tworzą antagonistyczne światy: dobra i zła, światła i ciemności, władzy i podległości. Efekt całkowitej symbiozy z własną lalką uzyskała bohaterka (Annemie Twardawa) berlińskiego spektaklu Army of Lovefuckers, która decyduje się dołączyć do ruchów feministycznych. W tym celu przechodzi drogę samodoskonalenia poprzez ustawiczny trening sprawności, dyscypliny i artystycznej świadomości. Wreszcie stwarza lalkę psa, scala się z nią, tworząc tym samym kolektyw z sobą samą, żeby wygłaszać rewolucyjne idee.

Spektakl lalkowy jako narzędzie do politycznej walki jednostki z władzą wykorzystał białoruski Teatr Lalek z Grodna. Rosyjską baśń satyryczną dla dorosłych Pozłacane czoła Borysa Szergina wyreżyserował Oleg Żugżda, żeby uczcić jubileusz 50-lecia Wasilija Probodjaka, znakomitego aktora grodzieńskiej sceny. Probodjak występuje w niej w potrójnej roli, bo spektakl przybiera formę teatru w teatrze, a ściślej teatru lalkowego w teatrze żywoplanowym. Aktor gra prostego obywatela, życiowego bankruta próbującego utopić swoje frustracje w kieliszku i jednocześnie aktora wyspecjalizowanego w partiach trickstera, któremu blisko zarówno do włoskiej komedii dell’arte, jak i tradycji skomorochów. Jego sceniczny bohater Kapitan – szalbierz i żartowniś – nie waha się zakpić z możnych tego świata, przedstawionych jako lalkowe karykatury nawiązujące stylem do satyrycznych rysunków rosyjskiego czasopisma „Krokodił”.

Intrygujący spektakl Arabeska zawierający apokaliptyczną wizję w wymiarze kameralnym zaproponował portugalski Red Cloud Teatro de Marionetas z Evory. Przedstawienie powstało z inspiracji twórczością Edgara Allana Poego, dziewiętnastowiecznego amerykańskiego romantyka, uważanego za prekursora surrealizmu. Pobrzmiewają w nim wątki zaczerpnięte z opowiadania pisarza Maska szkarłatnej śmierci, przedstawiające zdarzenia i ludzi ukrytych za murami klasztoru przed szalejącą zarazą. Z mrocznej przestrzeni wyłaniają się sceny zaludnione przez stąpające w powietrzu „arabeskowe” lalkowe postaci, ożywiane przez pląsającą parę aktorów. W onirycznych obrazach życie graniczy ze śmiercią, rzeczywistość ze zjawą czy ułudą. Siła obrazowania tkwiw plastyce spektaklu autorstwa Rui Rodriguesa, a w szczególności w rzeźbionych, zmechanizowanych, chciałoby się powiedzieć „ludzkich” lalkach, ubranych w odświętne stroje, w których dominującymi kolorami są czerń i biel splamiona w finale krwistą czerwienią.

Niekwestionowanym odkryciem festiwalu okazał się spektakl dla dzieci Fortepian i tramwaje młodego Teatru TrzyCztery z Petersburga. Punktem wyjścia do nieoczekiwanie wizjonerskiego, poetyckiego, pełnego iluzji i czarów przedstawienia wyreżyserowanego przez Tigrana Saakowa jest potoczna sytuacja spotkania grupki ludzi na przystanku, z nadzieją wypatrujących spóźnionego tramwaju. Po dłuższej chwili, zainspirowani wyobraźnią, ożywiają uśpione miasto i zabierają widzów w romantyczną podróż po ulicach rosyjskiego Sankt Petersburga. Nocny pejzaż mitycznego miasta odmalowują za pomocą przedmiotów, światła i słowa. Ustawiona na scenie bryła w kształcie fortepianu, w pionowym położeniu wielopłaszczyznowa, jest parawanem, ekranem i ulicznym plenerem. Na niej pojawiają się sylwetki, znajomej skądinąd, architektury i kursujące z lalkowymi pasażerami tramwaje, obdarzone własnym wewnętrznym życiem. Wszystko zostaje sprowadzone do zminiaturyzowanej skali dziecięcych zabawek. Geografię humanistyczną miasta, gdzie dawność przenika się ze współczesnością, waloryzuje i poetyzuje obecna w przedstawieniu nostalgiczna liryka Osipa Mandelsztama.

I wreszcie przedstawienie dla najmłodszych, w informatorze festiwalowym dedykowane dzieciom od pięciu lat. Spektakl 1+1 powstał w koprodukcji włoskiego La Societá della Civetta i irańskiego Nano & Aroosak. Autorami, reżyserami i wykonawcami są dwaj aktorzy – Guglielmo Papa i Omid Niaz, którzy stworzyli paraboliczną przypowieść o potrzebie tolerancji i akceptacji w życiu społecznym. Przedstawienie opowiada o spotkaniu dwóch mężczyzn. Jeden jest Europejczykiem, drugi przybywa ze Wschodu. Ich wzajemna obecność prowokuje do wrogich odruchów, obnażających nieprzejednaną stronę ludzkiej natury. Wspólne życie na nowej ziemi rozpoczynają od budowania między sobą symbolicznej granicy z klocków. W spektaklu nie pada ani jedno słowo. Sytuacyjny komizm groteskowy, okopanych w swoich grajdołach bohaterów, prowadzących dziecinną grę o wszystko, czyni z przedstawienia lustro,w którym przegląda się dzisiejszy widz. Entuzjastycznie odebrany przez publiczność spektakl otrzymał nagrodę Szarego Widza, przyznawaną od lat przez mieszkankę Łomży, Annę Kowalską.

Obok festiwalowych prezentacji na trzech, obleganych przez publiczność, scenach: w Teatrze Lalki i Aktora, w Centrum Kultury i w Miejskim Domu Kultury, odbywały się w Łomży spektakle uliczne. Wyczekiwany legendarny Bread and Puppet Theatre pojawił się w przedostatnim dniu festiwalu z przedstawieniem Basic Byebye (Zwyczajne do widzenia). Pięćdziesiąt lat temu, po występach we Wrocławiu teatru Petera Schumanna pisał Konstanty Puzyna: Bread and Puppet głosi walkę z wojną, zabijaniem (ludzi i zwierząt), z głodem, nędzą, uciskiem, cynicznym buisnessem politycznym, z mechaniczną bezmyślnością cywilizacji. Dzisiejszy przekaz amerykańskiego zespołu nie różni się od tego sprzed pół wieku. Jego idealistyczna wiara w sens artystycznej kontestacji nie obroniła świata przed bezwzględnymi skutkami kapitalizmu. Dalej więc wędruje przez ulice i place, głosząc swoją ewangelię. Spektakl Basic Byebye obejrzeliśmy przed łomżyńską katedrą. Sześcioosobowa grupa młodych kobiet i mężczyzn w prywatnych ubraniach, na tle rozpostartych płócien pokrytych, malowanymi ręką Schumanna, graficznymi historyjkami obrazkowymi, przedstawiła pięć „śpiewanych opowieści”: Stopa, Ogień, I Imperium po Apokalipsie, TINA i Z Posybilistycznego Arsenału Sloganów Zaczepnych. Każdą pointowało słowne pożegnanie, oznaczające wykluczenie rzeczy i zjawisk zagrażających ludzkości. Ale to nie koniec. Ostatnim akordem spotkania z teatrem Bread and Puppet było zaproszenie publiczności na scenę, gdzie za umownymi drzwiami następuje rytuał dzielenia się chlebem z widzami. To dzielenie się teatrem i chlebem ma ciągle głęboki sens. Basic Byebye należy do małych spektakli ulicznych Petera Schumanna, który zresztą po raz pierwszy nie wystąpił w Polsce ze swoim zespołem. Ponadto pokaz mógł rozczarować wielu festiwalowych gości prostotą i skromnością inscenizacyjną. Zwłaszcza tych, którzy wcześniej widzieli wielkie przedstawienia mistrza.

Poznański Teatr Biuro Podróży przyjechał z głośnym widowiskiem ulicznym pokazującym przemoc, tragizm i okrucieństwo wojny. Spektakl Silence. Cisza w Troi zagrano w przestrzeni Starego Rynku. Na jego skraju górował ogromny wrak autobusu zwieńczony jarzącym się w ciemności napisem: „This city has ten milion souls”. Ten cytat wyjęty z wiersza W.H. Audena, poświęconego uchodźcom, przypomina o skali ludzkich nieszczęść i apeluje do wrażliwości widzów, ciasno otaczających arenę wydarzeń. Paweł Szkotak wykorzystuje w inscenizacji wszystkie środki teatru ulicznego: ogień, dymy, szczudła i lalki. Działa na widza poruszającą muzyką i symbolicznymi sekwencjami łączącymi epos mityczny i elementy dziecięcej zabawy z, obchodzącymi nas wszystkich, tzw. tematami dnia. W pamięci pozostaje głęboko przejmujący finał spektaklu, przedstawiający masowy eksodus ludności przerwany przez zagładę. Oto aktorzy układają na ziemi łódeczki zrobione z gazety. Pojawia się zakapturzona postać na szczudłach. To Śmierć zamykająca przedstawienie posępnym epilogiem. Zamiast kosy przynosi ze sobą szczotkę, którą wymiata ze sceny papierowe szalupy.

Budzący niepokój diagnozą dotyczącą naszej cywilizacji był spektakl Peregrinus, krakowskiego Teatru KTO, przedstawiający człowieka XXI wieku jako wypluty produkt wielkich korporacji. Paradoksalnie współczesny Everyman znajduje sens życia w pochłaniającej go bez reszty pracy, która go wynaturza, odziera z duchowości i uczuciowości. Ramą przedstawienia jest jeden dzień z życia zmultiplikowanego bohatera – Homo Peregrinusa. Bezsens jego egzystencji precyzyjnie pokazują powtarzające się katarynkowo, przewidywalne, groteskowo przerysowane automatyczne działania i sytuacje. Zuniformizowaną „osobowość” wyrażają także wizerunki postaci, sztampowo ubrane w szare garnitury i w poszarzałe mimetyczne, pełne maski, pozbawiające ich indywidualnych cech. Maski Joanny Jaśko-Sroki to smutne, poorane bruzdami twarze „patrzące” w przestrzeń pustymi oczodołami.

Po krótkim przeglądzie teatralnych wydarzeń ostatniego festiwalu trudno nie dostrzec w nim przewagi artystycznego teatru zaangażowanego, który prowokuje widza do aktywności w odczytywaniu znaczeń spektaklu czy dokonywaniu konfrontacji rzeczywistości przedstawianej z realnym światem. Instytucja festiwalu Walizka, uznawana za największe doroczne święto Łomży, działająca od trzydziestu jeden lat w mieście liczącym niewiele ponad sześćdziesiąt tysięcy mieszkańców, dała szansę rozsmakowania się w teatrze trzem generacjom widzów. Nie tylko na Podlasiu. Na przedstawienia przyjeżdża publiczność również z sąsiednich województw. Istnieją przesłanki pozwalające sądzić, że festiwal w Łomży stanie się atrakcją dla widzów teatralnych z całej Polski.

Army of Lovefuckers | Lovefuckers | Niemcy | Foto Gabs


Nowszy post Starszy post Strona główna