Teatr najnajowy - nieudany eksperyment? | Justyna Czarnota

Określenie teatr najnajowy zostało do polskiej terminologii wprowadzone przez Zbigniewa Rudzińskiego z Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu. Bezpośrednio odnosi się ono do tradycji włoskiego Teatru La Baracca, który w drugiej połowie lat 80. XX wieku postanowił eksperymentalnie przygotowywać spektakle dla dzieci do 36 miesiąca życia i grać je w żłobkach. Laboratoryjna praca zespołu pod wodzą Roberta Frabettiego zaczęła przynosić ciekawe artystyczne efekty i stała się inspirująca dla artystów w innych krajach. 

Tygryski | Teatr Lalka, Warszawa, 2008 | fot. T. Ostrowski

W Niemczech, Skandynawii czy Belgii na przełomie XX i XXI wieku pojawiły się zespoły specjalizujące się w budowaniu oferty dla maluchów. 

Do Polski teatr najnajowy był przeszczepiany od roku 2006 jako nowoczesny i popularny na Zachodzie trend. Szybko znalazł swoich zwolenników wśród twórców niezależnych, ale również skutecznie zadomowił się w teatrach lalek – stało się to polską specyfiką tego nurtu. Niemała w tym zasługa Centrum Sztuki Dziecka. Dyrektorzy, mówiąc publicznie o wprowadzeniu repertuaru najnajowego do teatrów instytucjonalnych, zwykle podkreślali wymiar ideowy takiej decyzji – tworzenie w sposób bezpieczny i budzący pozytywne skojarzenia okazji do pierwszego kontaktu z teatrem zarówno jako ze sztuką, jak i z samym budynkiem. Chodziło więc o jak najwcześniejszą inicjację teatralną widza (stąd równolegle funkcjonujące w Polsce określenie „teatr inicjacyjny”), który mógłby do teatru przychodzić już potem regularnie. Naturalne wydaje się, by działo się to w towarzystwie rodziców/opiekunów, nie zaś w grupie rówieśniczej. Rodzice błyskawicznie zachwycili się nową modą – oglądanie swoich własnych potomków pierwszy raz uczestniczących w wydarzeniu teatralnym przeżywali równie (a może nawet bardziej) intensywnie jak niemowlaki spektakl. 

Wagę rodziny w kształtowaniu potrzeb kulturalnych dzieci doceniają naukowcy. W 2014 roku Zofia Zasacka w raporcie Czytelnictwo dzieci i młodzieży przygotowanym dla Instytutu Badań Edukacyjnych pisała, że częstotliwość podejmowania aktywności czytelniczej przez uczniów bardziej związana jest z transmisją zwyczajów i nawyków rodziców [1]. O tym, że analogiczne spostrzeżenia możemy przenieść na pole teatru, świadczy wykonane na zlecenie Instytutu Teatralnego badanie Teatr w kulturze familijnej. Badanie potrzeb publiczności spektakli dla dzieci [2]. Wyraźnie pokazuje ono, że czynnikiem najsilniej warunkującym uczestnictwo dzieci w życiu teatralnym jest doświadczenie rodzinnych wyjść rodzica do teatru w okresie jego dzieciństwa. Autorki raportu, Katarzyna Kalinowska, Paula Kukołowicz i Maria Babicka, konstatują: w opisie wspomnień z rodzinnych wyjść do teatru widać, że z teatrem mocno łączą się aspekty towarzyskie – to właśnie wspólnie spędzony czas pamięta się najmocniej z rodzinnych wizyt w teatrze. Ta integracyjna funkcja uczestnictwa w życiu teatralnym niesie za sobą potencjał budowania silnych relacji w wymiarze mikrospołecznym. 

Pisząc w 2014 roku tekst Teatr najnajowy [3], byłam pełna entuzjazmu wobec faktu, że sztuka dla maluchów znajdzie dla siebie miejsce w instytucjach i otrzyma stałe finansowanie, dzięki czemu będzie się mogła dynamicznie rozwijać. Wówczas propozycje dla najnajmłodszej publiczności regularnie pojawiały się w repertuarach znakomitej większości teatrów lalkowych, w niektórych uruchamiano nawet projekty czy sceny poświęcone tej grupie wiekowej (choćby Bajowe Najnaje w warszawskim Teatrze Baj czy Baby-scena w Teatrze Dzieci Zagłębia w Będzinie). Podejmowano także próby zaszczepiania tej idei w teatrach dramatycznych – by wspomnieć choćby dwa przedstawienia w reż. Alicji Morawskiej-Rubczak: Łódeczkę w Teatrze im. C.K. Norwida w Jeleniej Górze i NIEBOskłon w Teatrze im. W. Bogusławskiego w Kaliszu). 

Gdyby potraktować teatr najnajowy jako szansę dla instytucji na odkrycie rodziny jako nowego podmiotu działań artystycznych i edukacyjnych, wprowadzanie niemowlaków do teatru mogłoby oznaczać nie tylko zainstalowanie przewijaków w łazienkach, ale wiązałoby się z wieloma systemowymi zmianami. W trakcie ostatnich sześciu lat liczba premier dla dzieci w wieku 0-3 lata w teatrach lalek wyraźnie zmalała i wszystko wskazuje na to, że ten kierunek się utrzyma. Warto zauważyć, że równolegle z zanikiem przedstawień dla najnajów można obserwować wzrost liczby propozycji dla grup wczesnoprzedszkolnych – 2,5+, 3+, 4+. Z dzisiejszej perspektywy wyraźnie widać, że teatry lalek nie podjęły (a może jeszcze nie podjęły?) próby wypracowania nowego modelu funkcjonowania w oparciu o ten paradygmat. Preferowane jest utrzymanie dotychczasowej polityki repertuarowej opartej na sprzedaży spektakli grupom zorganizowanym, co właściwie nie powinno dziwić, ponieważ to właśnie jest opłacalne, związane z realnymi przychodami. Doświadczenie wprowadzenia repertuaru najnajowego do instytucji staje się pryzmatem, przez który świetnie widać, że teatry są dotowanymi przez samorządy przedsiębiorstwami, którymi rządzi twarda ręka rynku, bezlitośnie weryfikująca szczytne idee. 

Pierwsze pytanie, przed którym stawał dyrektor chcący wprowadzić repertuar najnajowy, brzmiało: gdzie prezentować spektakl? Z założenia miała to być kameralna przestrzeń, bo liczba widzów oscylowała z reguły w przedziale 30-50 osób. Oprócz tego: przytulna, umożliwiająca widzom wejście bez butów, wygodne umoszczenie się na miękkich poduchach, gwarantująca dyskretne wyjście w razie ewentualnego płaczu dziecka. Przedstawienie Tygryski w reż. Agaty Biziuk (premiera w 2008 roku w Teatrze Lalka w Warszawie), uznawane za pierwsze najnajowe w teatrze instytucjonalnym, zostało przygotowane w specjalnie zaaranżowanym foyer. Taką samą strategię wdrożyła Ewa Piotrowska – dyrektorka stołecznego Teatru Baj, realizując kolejne widowiska w ramach Bajowych Najnajów. W Teatrze Lalek Pleciuga w Szczecinie grano w sali prób, w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu na potrzeby nowej widowni każdorazowo przystosowywano kawiarnię. Teatr najnajowy, choć nie wymagał zbyt wielkiej przestrzeni, zmuszał do stosowania nietypowych rozwiązań, nieraz niewygodnych i dezorganizujących rutynowe procedury. Zdarzało się, że dyrektorzy traktowali jego pojawienie się jako okazję do otwarcia nowej sceny, przearanżowanej z pomieszczenia pełniącego do tej pory inne funkcje – tak zrobiły Wrocławski Teatr Lalek, poznański Teatr Animacji, a całkiem niedawno również Teatr Dzieci Zagłębia w Będzinie. 

Pozornie w bardziej komfortowej sytuacji byli posiadacze dwóch scen, choćby łódzki Pinokio, Olsztyński Teatr Lalek, kielecki Kubuś, gdańska Miniatura, rzeszowska Maska, Białostocki Teatr Lalek. Żadna z tych scen nie stała się najnajowym centrum. Dlaczego, skoro wygłodniali i żądni oferty rodzice chcieli przychodzić na coraz nowe tytuły? Duże sceny zwykle traktuje się jako źródło pewnego i stabilnego dochodu. Sceny kameralne, jako z założenia przynoszące mniejszy dochód, z reguły przeznaczane są do produkcji wiążących się z ryzykiem frekwencyjnym, ale mogących przynieść inne wymierne korzyści – na przykład obecność festiwalową. Eksperymenty formalne, spektakle dla dorosłych, a ostatnio również dla młodzieży, przedstawienia poruszające tematy tabu trafiają więc na małą scenę. Czyli najnaje miały naprawdę dużą konkurencję... 

Dyrektorzy rokrocznie stają przed trudnym zadaniem dokonania jak najbardziej rentownych wyborów repertuarowych. Zasadniczym elementem warunkującym je są dotacje (zarówno podmiotowe, jak i pozyskane z grantów czy konkursów) oraz przychody ze sprzedaży biletów. Za te kwoty można pozwolić sobie na kilka zaledwie premier w ciągu roku. Jak pisze Paweł Płoski, minimalizowanie straty jest zwyczajowo istotnym elementem gospodarki finansowej większości dotowanych teatrów [4]. Nic więc dziwnego, że przy podejmowaniu decyzji repertuarowych bardzo istotną rolę odgrywają argumenty ekonomiczne. Pozornie była to szansa dla teatru najnajowego – zainteresowani korzystaniem z nowej oferty rodzice błyskawicznie wykupywali bilety. Niestety, głównie w weekendy. Z początku próbowano co prawda sprzedawać przedstawienia również żłobkom, w praktyce nie działało to zbyt dobrze, więc na widowni najczęściej i tak były grupy wczesnoprzedszkolne. Ta obserwacja i dla dyrektorów, i dla biur organizacji widowni musiała być kluczową kwestią, działającą jednak na niekorzyść teatru najnajowego – po co bowiem produkować kolejne wydarzenia, które można prezentować jedynie przez dwa dni w tygodniu? Trochę szkoda przestrzeni i pracy ludzkiej potrzebnej do nieustannego jej przearanżowywania. Jeden, dwa spektakle – proszę, ale żeby od razu całą pracę teatru podporządkowywać brzdącom w pieluchach? To już chyba przesada! Szczególnie zważywszy na to, jak wiele naprawdę ambitnych, ważnych, artystycznych projektów domaga się realizacji na tej samej scenie i za te same pieniądze, które trzeba byłoby zainwestować w nowy spektakl dla najmłodszych. 

Ostatnie zdania mogą brzmieć nieco ironicznie. W tym miejscu jednak wypada zauważyć, że teatr najnajowy w środowisku twórców i krytyków nigdy właściwie nie był traktowany w kategorii sztuki, ale raczej niezbyt atrakcyjnej ciekawostki, co zapewne dodatkowo utrudniało mu zadomowienie się w instytucjach. W 2015 roku na łamach pisma „Teatr” Szymon Kazimierczak pisał: niektórzy twierdzą, że jest to rodzaj parateatru, czy raczej animacyjnych zajęć „pożyczających” pewne elementy z arsenału środków teatralnych [5]. W 2019 roku w Kołonotatniku na teatralny.pl Łukasz Drewniak notował: Generalnie teatr dla najnajów kojarzy mi się jako połączenie krainy zabawek z leżakowaniem w przedszkolu [6]. Faktem jest, że wiele oglądanych przeze mnie w ostatnich piętnastu latach propozycji sygnowanych hasłem „najnajowe” często przypominało zinfantylizowane wersje bajek dla maluchów lub zebrane w półgodzinny pokaz niezbyt interesujące etiudy z obiektami rodem z pierwszego roku studiów szkoły lalkarskiej... Właściwie jest swoistym paradoksem, że w naszym kraju, gdzie spektakle te funkcjonowały właśnie w teatrach lalek, kraju o tak wspaniałych tradycjach lalkarskich, kraju, gdzie twórcy teatru najnajowego wywodzą się przede wszystkim ze środowiska lalkowego, nie udało się wypracować oryginalnego stylu teatru dla najnajmłodszych opartego na ciekawym wykorzystaniu właśnie elementów sztuki lalkowej... 

Samo przygotowanie przedstawienia dla maluchów i ich opiekunów rzeczywiście wymaga szczególnego myślenia, łączącego dwa aspekty. Pierwszym jest dostosowanie środków wyrazu do możliwości percepcyjnych małych odbiorców. Drugim – pamiętanie o tym, że temu widzowi towarzyszy opiekun, który oczywiście zwraca uwagę na to, w jaki sposób jego dziecko doświadcza kontaktu ze sztuką, niemniej – sam też jest widzem i z tego spektaklu wynosi wrażenia odbiorcze. Przedstawienia dla niemowlaków są pełnoprawnym wydarzeniem performatywnym, ze swoją strukturą, dramaturgią, rytmem, postaciami. Mogą być poruszające, trzymające w napięciu, zaskakujące (moim ukochanym jest Spot z Teatru La Baracca). Wydaje się, że właśnie ze względu na swoją innorodność mają własne festiwale, sieci otrzymujące wysokie granty europejskie (Small Size zaczynał od 10 partnerów, ale ta liczba wciąż rośnie), ba, nawet naukowców, którzy doktoryzują się na podstawie badań nad tym obszarem. 

Mam nadzieję, że ten tekst pokazuje, jak wielkim wyzwaniem jest włączenie teatru najnajowego w struktury instytucji. Niemniej właśnie promowanie takiego teatru wydaje się najskuteczniejszym sposobem kształtowania pokolenia przyszłych teatromanów. I uważam, że teatry publiczne mogą widzieć w tym swoją misję, nawet jeśli na jej owoce trzeba trochę poczekać. Dalekowzroczność i inwestycja w przyszłe pokolenia na dłuższą metę może okazać się naprawdę opłacalna. Oczywiście można zostawić tę przestrzeń niezależnym czy prywatnym inicjatywom, takim jak Teatr Małego Widza, Teatr Niewielki w Warszawie, Studio Teatralne BLUM, Teatr Atofri w Poznaniu, czekać na pojawianie się kolejnych w mniejszych miejscowościach. Nie martwię się też o los teatru najnajowego – ten w 2020 roku rozwija się po prostu poza teatrami lalek, wypracowując w dodatku coraz to nowe formy. W ostatnim czasie szczególnie zwracają uwagę wydarzenia o charakterze tanecznym: Księżycowo Kolektywu Holobiont z Teatru Ochoty w Warszawie czy Poruszony las Olsztyńskiego Teatru Tańca. Warto wspomnieć, że taniec był językiem używanym również przez Alicję Morawską-Rubczak w spektaklu Blisko, który odniósł międzynarodowy sukces. 

Czy teatr lalek może świeżym okiem spojrzeć na obszar teatru dla najnajów i dostrzec w nim coś interesującego dla siebie? Może jest jeszcze szansa, by potraktować to zadanie jako kreatywne wyzwanie, mogące odwrócić trend rezygnacji z budowania przez teatry lalek oferty dla dzieci w wieku 0-3 lata i da teatrowi najnajowemu szansę na rozkwit? Skoro w Polsce najlepiej rozwijają się te obszary teatru, na które jest dofinansowanie, może warto byłoby zorganizować konkurs na spektakl najnajowy wykorzystujący lalki lub szerzej – teatr formy? Same konkursy zwykle są stymulujące dla środowiska. Często okazuje się, że również projekty, które nie otrzymały dofinansowania, zostają zrealizowane z innych środków. 

Zastanawiam się też, czy wobec pandemii koronawirusa, z której efektami będziemy się zmagać jeszcze długo, właśnie odejście od myślenia o opieraniu repertuaru na grupach zorganizowanych nie byłoby dobrym pomysłem. Pojawiają się głosy, że teatry będą skazane na mniejsze inicjatywy, bardziej kameralne projekty. Może to właśnie szansa, by potraktować teatr najnajowy jako znany już obszar, który można kreatywnie wykorzystać? 


[1] Z. Zasacka, Czytelnictwo dzieci i młodzieży, Instytut Badań Edukacyjnych, 2014, [online], [dostęp: 12.05.2020], dostępne na: https://nck.pl/badania/raporty/ czytelnictwo-dzieci-i-mlodziezy. 
[2] K. Kalinowska, P. Kukołowicz, M. Babicka, Teatr w kulturze familijnej. Badanie potrzeb publiczności spektakli dla dzieci, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, 2019, [online], [dostęp: 12.05.2020], dostępne na: http:// www.encyklopediateatru.pl/ksiazka/723/teatr-w-kulturze-familijnej-badanie- potrzeb-publicznosci-spektakli-dla-dzieci. 
[3] J. Czarnota, Teatr najnajowy, „Teatr Lalek” 2014, nr 3-4, [online], [dostęp: 12.05.2020], dostępne na: http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/193892. html?josso_assertion_id=3CD119CE4E797059. 
[4] P. Płoski, Przed zmierzchem, „Teatr” 2012, nr 6, [online], [dostęp: 12.05.2020], dostępne na: http://www.teatr-pismo.pl/przestrzenie-teatru/189/przed_ zmierzchem/. 
[5] S. Kazimierczak, Teatralna inicjacja, „Teatr” 2015, nr 11, [online], [dostęp: 12.05.2020], dostępne na: http://www.teatr-pismo.pl/przeglad/1265/teatralna_ inicjacja/. 
[6] Ł. Drewniak, K/224, Nierodzicielstwo, [online], [dostęp: 12.05.2020], dostępne na: http://teatralny.pl/opinie/k224-nierodzicielstwo,2766.html. 

To wyjątkowe doświadczenie trzeba zapamiętać. 


Artykuł został opublikowany w Teatrze Lalek nr 2 - 3 (140 - 141) / 2020
Nowszy post Starszy post Strona główna