Na początku było nic. Może czarna dziura, może niezidentyfikowana
przestrzeń odległa o miliony lat świetlnych. Nie
było kolorów, kształtów, nie istniały jeszcze dialog ani
współczucie.
Skąd więc wziął się świat? Tę nurtującą kwestię
wyjaśnia Teatr Lalki i Aktora w Opolu w Kolorowych ludziach w reżyserii
Honoraty Mierzejewskiej-Mikoszy. To przedstawienie dla najmłodszych,
nawet dwu- i trzyletnich widzów, które w przystępny, obrazowy
sposób tłumaczy pochodzenie ludzi i świata.
fot. G. Gajos |
Spektakl Kolorowi ludzie odpowiada na pytania zajmujące niejednego
trzylatka. Jak to się stało, że ludzie są, że mówią różnymi językami, mają
różny kolor skóry, a Ziemia nie jest jednolicie ukształtowana? Jak to możliwe,
że z ziemi wyrastają drzewa? Czemu w dzień jest jasno, a nocą
ciemno? Na małej scenie, która ogranicza scenografię wyłącznie do jednej
szafy, ale za to dużej i naprawdę wyjątkowej, dzieją się przedziwne
rzeczy. Barbara Lach i Andrzej Mikosza – jedyni aktorzy tego przedstawienia
– występują tu w roli demiurgów. To za ich sprawą powstaje świat, formują
się góry i niziny, rosną drzewa, ludzie uczą się mówić. W nieskazitelnie
białych kostiumach za pomocą własnych rąk pobudzają do życia
planety, ziarenko przeistaczają w roślinę, a garstkę piasku w podstawę
Ziemi. Postacie zbudowano na kształt gawędziarzy, bajarzy, obdarzonych
naturalnym darem opowiadania. Mają czar, który nie pozwala oderwać
od nich wzroku i przestać słuchać – a w dodatku w doskonały, naturalny
sposób nawiązują kontakt z małymi widzami. Tę wielką historię opowiadają
lekko i subtelnie, czarując przy tym z taką swobodą, jakby wykonywali
codzienne, znajome dla siebie czynności. Lach i Mikosza są nie tylko
odtwórcami ról, ale również pedagogami, którzy umiejętnie odpowiadają
na spontaniczne reakcje dzieci, angażują je do poznawania tego teatralnego
świata i pobudzają ich ciekawość.
Szafa – jedyny stały element scenograficzny – jest jak magiczny worek bez
dna. Kolejne szuflady wysuwają się, obiecując coraz to nową zawartość,
a wraz z nią – kolejne etapy powstawania świata. Ten element tajemniczości
wprowadza atmosferę ekscytacji i ciągłego oczekiwania. Sprawia, że wciąż chce się więcej, bo sam sposób pokazywania
narodzin świata jest nie tylko niekonwencjonalny, ale
też tak pomyślany, aby napięcie wśród widzów wciąż
narastało.
Wszystkie te elementy są na wyciągnięcie ręki małych
widzów – aktorzy podchodzą do nich z zamkniętymi
w dłoniach piaskiem, rośliną czy kamyczkiem, które za
chwilę przeistaczają się w zupełnie nowe formy. Życie
w te martwe przedmioty może tchnąć dobra myśl,
życzenie albo zwyczajne zdmuchnięcie. Tak proste
zabiegi czynią Kolorowych ludzi spektaklem bardzo
sensorycznym, nieskomplikowane środki wykorzystującym
jako podstawę przekazu. A to sprawia, że akt
stworzenia świata wydaje się być przyjemnym i spontanicznym
działaniem.
Zaczyna się od światła. Malutkiej iskry, która otwiera
pierwszą z wielu szuflad tej ogromnej szafy. Ale znaczenie
światła jest dwojakie: po pierwsze – metaforyczne,
bo iskierka jest zapowiedzią powstawania
świata, pierwszym „czymś”, co wyszło „z niczego”; a po
drugie – jest narzędziem teatralnym mającym bardzo
duży wpływ na to przedstawienie. Siła reżyserii światła
daje o sobie bowiem znać w niemal każdej scenie –
Paweł Szarzyński i Aleksander Janas uczynili je osobnym
rekwizytem, równoprawnym partnerem w opowiadaniu
tej historii. To właśnie za pomocą pomysłowych
rozwiązań oświetlenia widzowie mają okazję
obejrzeć m.in. bardzo szczegółowy, a przy tym obrazowy,
proces formowania się Ziemi. Z góry piasku usypanej
na środku sceny, przesypywanej palcami aktorów,
powstają oceany, góry i niziny, podświetlane
barwą światła odpowiadającą kolorom stosowanym
na mapach hipsometrycznych. To mobilna, niemal
żywa mapa, która na oczach widzów formuje się
w kolejne poziomy, tworząc podstawy świata. Podobną zasługę jego działania znać w scenach powstania
ludzi – a właściwie różnych narodowości. Blade
lalki nabierają kolorów, taplając się w kolorowych
ledowych światłach, które tworzą efekt niemal impresjonistycznego
obrazu.
Sceny stwarzania człowieka to zresztą jedyne, w których
występują lalki – bardzo proste formy, przypominające
mniej lalkę teatralną, a bardziej zabawki dla
dzieci. I taką też mają rolę – aktorzy w spektaklu nie
stają się bowiem animatorami, a lalki nie zyskują na
scenie osobnego „ja”, daleko im do samodzielnego,
artystycznego bytu rozumianego w ramach artystycznego
credo Samuela Foote’a. Pozostają jedynie figurami
plastycznymi w tej „zabawie w tworzenie”. Fakt,
że autorka przedstawienia nie naddaje znaczeń figurom,
którymi posługuje się w przekazywaniu treści,
znacznie ten przekaz upraszcza, a przecież spektakl
do tak małych widzów trafia tym bardziej, im mniej
w nim zawiłości.
Według Honoraty Mierzejewskiej-Mikoszy piękno
człowieka tkwi w tym, że nie jest on podobny do
nikogo, nawet do innego człowieka. Spektakl przedstawia
różnice jako zalety, pokazuje, że ludzie
mówiący innymi językami też mogą się porozumieć,
że nie ma barier, kiedy trzeba docenić piękno wschodzącego
słońca, odkryć radość wspólnej zabawy czy
wyrazić emocje. Ludzie, co również ważne w tym
widowisku, są nie tylko odrębnymi istotami, ale też
wzajemnie się inspirują, uczą od siebie nowych rzeczy,
wspólnie poznają świat. Reżyserka w ten sposób
pokazuje, jak istotne jest życie każdego z nas i jak wiele
możemy po sobie zostawić.
Ciekawie tłumaczy też genezę kolorów skóry. Te powstają
bowiem z frywolnych mieszanek kolorowych
pyłków, które dobierane są na zasadzie poetyckich
skojarzeń z miejscem zamieszkania – nie tak jednak
oczywistych jak odległość od równika czy nieuniknione
związki z genotypem. Tu wszystko jest wynikiem
fantazji głównych bohaterów, ich przychylnego
i radosnego spojrzenia na świat – na przykład Indianie
mają kolor skóry będący efektem mieszanki barw
zachodzącego słońca: czerwieni i fioletu.
Na oczach widzów powstaje czysty, nieskalany złem
świat, a jego narodziny wydają się być oczywiste i nieskomplikowane.
Jest dużo uroku w tym widowisku –
nienachalnego moralizatorstwa, prostego piękna
i jakiejś dobrej obietnicy.
Teatr w Opolu zaproponował spektakl, który traktuje
o wielkiej i ważnej sprawie, ale niezwykle umiejętnie
i z szacunkiem dla widzów wyważa sposób jej opowiedzenia,
łącząc to, co symboliczne i nieoczywiste, z tym,
co mogłoby pozornie wydawać się uproszczone. Autorka przedstawienia podeszła do swoich widzów jak
do pełnoprawnych odbiorców sztuki, pozostawiając
w tej opowieści tajemnicę i symbolikę.
Nie tylko świetnie pomyślana scenografia i uplastycznienie
historii o stworzeniu świata, nie tylko stabilna
i przemyślana gra aktorska sprawiają, że Kolorowych
ludzi zaliczyć można do udanych realizacji opolskiego
teatru, ale również fakt, że ten magiczny festiwal kolorów
i świateł uczy wrażliwości i empatii. Bawi, inspiruje
do refleksji i przy tym wszystkim jeszcze – cieszy
oczy. Budzi świadomość, że teatr w XXI wieku nie
musi być wcale na wskroś nowoczesny, zdigitalizowany
i przesadnie efekciarski – nie w tym sztuka.
Kolorowi ludzie. Scenariusz i reżyseria Honorata Mierzejewska-Mikosza, scenografia Ewa Woźniak, muzyka Pavel Helebrand,
animacje i piaskownica interaktywna Paweł Szarzyński
i Aleksander Janas/kolektyw kilku.com.
Opolski Teatr Lalki i Aktora, Opole. Premiera wrzesień 2016.