Pełno tego wszędzie. Jedni brązują, drudzy odbrązawiają, jedni
stawiają pomniki, inni je obalają, toczą się zażarte dyskusje
wokół patronów ulic, szkół, organizacji, nawet teatrów.
A wszystko
z powodu problemów, jakich nastręcza narracja biograficzna.
Czy o wielkich tego świata mówić jak o ludziach, czy jak o aniołach?
Uświęcać czy prześwietlać? Co stanowi podstawę uwielbienia –
osiągnięcia czy charakter? Dorobek czy moralność? Wpływ na otoczenie
czy wpływ na losy świata? Pytania można mnożyć, a liczne awantury
wokół obalania pomników czy zmieniania patronów pokazują, jak bardzo
ważny to problem, dotykający fundamentów aksjologii i umiejętności
odróżniania dobra od zła.
Biografia Marii Skłodowskiej-Curie stanowi szczególnie ciekawy przypadek,
dlatego też wciąż powstają o niej kolejne książki, filmy, a także sztuki
teatralne (m.in. wybitny dramat Pera Olova Enquista Blanche i Marie),
jednakże twórcy przedstawienia, o którym będzie tu mowa, nie skorzystali
z istniejących narracji. Opierając się na faktach, stworzyli własną.
Autorką scenariusza i zarazem reżyserką przedstawienia Skłodowska. Radium Girl jest Agata Biziuk; grają aktorzy niezależnej grupy teatralnej PAPAHEMA: PAulina Moś, PAweł Rutkowski, HElena Radzikowska i MAteusz Trzmiel (działający od 2014 roku jako Fundacja Teatr PAPAHEMA). Aktorzy ci to czworo przyjaciół, którzy razem studiowali na Wydziale Sztuki Lalkarskiej AT w Białymstoku. Łączy ich podobny gust, poczucie humoru oraz pasja – chęć mówienia własnym głosem o sprawach, które ich naprawdę obchodzą. Tym razem – o mechanizmach kultu wielkich ludzi na przykładzie słynnej noblistki.
Agata Biziuk (także absolwentka WSL) stworzyła wraz z aktorami wielopiętrową i wielowątkową opowieść, daleką od linearnej prezentacji życiorysu bohaterki, zakładając słusznie, że jest on powszechnie znany i łatwo dostępny. Bardziej interesowało twórców pytanie: jak rodzi się wielkość i za jaką cenę. Najsilniej wybrzmiewa wątek genderowy: wpływ widzom, że w XIX wieku na ziemiach polskich kobiety nie miały dostępu do wyższych uczelni, dlatego Maria nie osiągnęłaby niczego w zakresie fizyki i chemii, gdyby nie wyjechała z kraju. Cytowane są krzywdzące opinie, deprecjonujące prace Skłodowskiej i przypisujące wszelkie zasługi jej mężowi. Silne wrażenie wywiera scena, w której poważny wykład noblistki zagłuszany jest niewybrednymi dowcipami jej słuchaczy na temat możliwości umysłowych kobiet, ich „naturalnej” podrzędności i przyrodzonej głupoty.
Obsesyjny antyfeminizm, stanowiący jeden z fundamentów patriarchatu, napiętnowany jest w przedstawieniu na różne sposoby. W jednej z najlepszych scen obserwujemy niedoszłego męża Marii, Kazimierza Żorawskiego, oraz jego rodziców, którzy nie tylko odrzucają skromną guwernantkę jako potencjalną synową, ale też z pokolenia na pokolenie utrwalają wzorce życia rodzinnego z definicji deprecjonujące role kobiet i zamykające je w kręgu prac domowych. Aktorzy inscenizują scenkę „co by było gdyby...” – gdyby Maria jednak wyszła za mąż za Żorawskiego. Po paru latach, niańcząc dzieci, nadal dopraszałaby się u męża wyrażenia zgody na pracę zawodową, choćby nauczycielki na pensji, ale słyszałaby tę samą odpowiedź: że miejsce kobiety jest w domu, a mąż poniósł- by ujmę na honorze, nie potrafiąc utrzymać rodziny. A nieszczęśliwa kobieta śni po nocach o tym, że mogła być kimś, coś osiągnąć i łączyć ambicje zawodowe z życiem rodzinnym. Życiorys Skłodowskiej pod tym względem jest niezwykły, bowiem wiele kobiet – i dawniej, i dzisiaj – musi za karierę naukową płacić życiem osobistym, tymczasem ona nie. Piotr Curie stał się jej prawdziwą miłością, urodziła trzy córki (jedna zmarła wkrótce po porodzie), wychowała Irenę i Ewę na wybitnych ludzi. Co prawda, w spektaklu pojawia się i w tym względzie wątpliwość: czy Maria wystarczająco czule opiekowała się córkami, czy może jednak bardziej kochała dwóch „synków” – rad i polon.
Nieoczywistość ocen, skomplikowanie ludzkich spraw, oglądanie faktów z różnych perspektyw to największa zaleta przedstawienia PAPAHEM-y. Przypomniany zostaje romans Marii (cztery lata po śmierci Piotra Curie) z żonatym mężczyzną, fizykiem, Paulem Langevinem. Brukowce rozpętały wówczas prawdziwe polowanie na czarownice, publikując prywatny list noblistki i wyzywając ją w najbardziej obelżywy sposób. Z całą siłą ujawniły się wówczas seksistowskie postawy wobec kobiet i ksenofobiczne postawy wobec cudzoziemców. Strażnicy moralności najchętniej odebraliby jej za karę wszelkie tytuły i nagrody naukowe. Wcześniej odrzucono jej kandydaturę do Francuskiej Akademii Nauk, składającej się wyłącznie z mężczyzn jeszcze przez następne pół wieku.
O dawne i dzisiejsze rozumienie moralności zahacza też wątek religijny, sformułowany w ironicznym pytaniu „ile jest Maryi w Marii?”. Wiadomo, że już w młodości Skłodowska odwróciła się od Kościoła katolickiego i została ateistką. Ślub z Piotrem odbył się bez obrączek i księdza. Tylko patrzeć, jak dzisiaj ktoś uzna, że jednak Skłodowska nie nadaje się na patronkę polskich szkół i uczelni. Trudno było o tym nie pomyśleć, zważywszy że przedstawienie Skłodowska. Radium Girl pokazywane jest na Scenie Kameralnej Teatru Dramatycznego w Białymstoku w czasie, gdy toczą się absurdalne i krzywdzące kampanie polityczne mające na celu oczernianie Aleksandra Węgierki i usunięcie jego nazwiska jako patrona tegoż teatru.
Trudne pytania zostają też zadane nauce. Co dzieje się z wielkimi odkryciami, gdy trafiają w ręce głupców i bandytów? Multimedialna sekwencja przypomina skandal związany z ogromną liczbą zachorowań wśród kobiet pracujących w fabryce farb z domieszką radu firmy U.S. Radium Corporation (do historii przeszły jako „radowe kobiety” – „radium girls”). Padają pytania o to, czy odkrycia Marii Curie nie otworzyły drogi temu, co po latach wydarzyło się w Hiroszimie, Nagasaki, Czarnobylu? Przypomniana zostaje absurdalna moda na radioaktywne kosmetyki, leki, perfumy i liczne produkty komercyjne panująca na przełomie lat 20. i 30. XX wieku, dopóki nie zorientowano się, jak straszliwe skutki przynosi ich stosowanie. Zarazem mówi się w spektaklu o tym, jak wiele dobrego dała ludzkości możliwość robienia zdjęć rentgenowskich, radioterapia w leczeniu raka oraz ilu żołnierzom w czasie I wojny światowej uratowały życie obwoźne laboratoria diagnostyczne, zorganizowane przez Marię. Wspomina się także o Albercie Noblu, który wynalazł dynamit nie po to, by ludzie nawzajem wysadzali się w powietrze.
Głównym przekaźnikiem treści podejmowanych w przedstawieniu jest słowo. Scenografia i efekty świetlne służą budowaniu klimatów – pojawiają się ekrany rentgenowskie, cyferki skomplikowanych wzorów rzutowane z projektorów, fragmenty filmów, zdjęcia, fosforyzujące dłonie. Aktorzy wymieniają się rolami i każdy na pewien czas „staje się” Skłodowską (także mężczyźni), symbolicznie wkładając na siebie jej długą, czarną sukienkę. Twórcy sugerują tym samym, że każdy może przejrzeć się w historii kobiety naukowca, człowieka, który zrealizował w życiu swoje powołanie, pokonując rozliczne przeszkody społeczne, obyczajowe i polityczne. Warto z żalem zaznaczyć, że jedynym lalkowym aspektem przedstawienia są dwie marionetki kościotrupów osaczających bohaterkę jak wyrzuty sumienia przypominające o ludziach zmarłych na choroby popromienne. Szkoda, że absolwenci lalkarstwa bardziej cenią aktorskie środki wyrazu niż możliwości wyrazowe animantów.
Szaleństwa świata znajdują najlepszy wyraz w stylistyce groteskowej. Temu służą liczne prześmiewcze chwyty, jak choćby układ choreograficzny sceny dotyczącej niedoszłego małżeństwa z Żorawskim, przypominający przesadną gestykę kina niemego. Grotesce służą ironiczne wstawki pokazujące ubrązawianie Marii na użytek szkolnej dziatwy (wierszyki pełne częstochowskich rymów deklamowane podczas akademii ku czci), gadżety popkultury z wizerunkiem Skłodowskiej, balecik „Radium Girls”. Wszystko to pokazuje, co dzieje się z życiorysami wybitnych ludzi, gdy trafiają „pod strzechy”, czyli do współczesnej popkultury.
Aktorzy PAPAHEM-y w kolejnych swoich propozycjach teatralnych pozostają wierni zasadzie, by nie nudząc, mówić o ważnych współczesnych sprawach, a nade wszystko praktykować razem z widzami krytyczne myślenie. Nie poddawać się automatyzmowi ocen, nie dawać sobie niczego wmówić, patrzeć krytycznym, ale i wrażliwym okiem na ludzkie dzieje, dawne i nowe, weryfikować klasykę literacką (Zapolska, Molier, Szekspir, Ionesco, Andersen, Carroll, Lem). Traktują kulturowe dziedzictwo jak ocean tematów do przepracowania, przemyślenia, przenicowania. I słusznie, bo to jest dobra droga do mądrości i skuteczna obrona przed indoktrynacją wszelkiej proweniencji.
Skłodowska. Radium Girl. Scenariusz i reżyseria Agata Biziuk, scenografia Katarzyna Pielużek, muzyka Natasza Topor, projekcje Patryk Bychoski, choreografia Anna Sawicka-Hodun, reżyseria światła Maciej Iwańczyk. Teatr PAPAHEMA. Premiera listopad 2017 na scenie Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku.
fot. Bartek Warzecha |
Autorką scenariusza i zarazem reżyserką przedstawienia Skłodowska. Radium Girl jest Agata Biziuk; grają aktorzy niezależnej grupy teatralnej PAPAHEMA: PAulina Moś, PAweł Rutkowski, HElena Radzikowska i MAteusz Trzmiel (działający od 2014 roku jako Fundacja Teatr PAPAHEMA). Aktorzy ci to czworo przyjaciół, którzy razem studiowali na Wydziale Sztuki Lalkarskiej AT w Białymstoku. Łączy ich podobny gust, poczucie humoru oraz pasja – chęć mówienia własnym głosem o sprawach, które ich naprawdę obchodzą. Tym razem – o mechanizmach kultu wielkich ludzi na przykładzie słynnej noblistki.
Agata Biziuk (także absolwentka WSL) stworzyła wraz z aktorami wielopiętrową i wielowątkową opowieść, daleką od linearnej prezentacji życiorysu bohaterki, zakładając słusznie, że jest on powszechnie znany i łatwo dostępny. Bardziej interesowało twórców pytanie: jak rodzi się wielkość i za jaką cenę. Najsilniej wybrzmiewa wątek genderowy: wpływ widzom, że w XIX wieku na ziemiach polskich kobiety nie miały dostępu do wyższych uczelni, dlatego Maria nie osiągnęłaby niczego w zakresie fizyki i chemii, gdyby nie wyjechała z kraju. Cytowane są krzywdzące opinie, deprecjonujące prace Skłodowskiej i przypisujące wszelkie zasługi jej mężowi. Silne wrażenie wywiera scena, w której poważny wykład noblistki zagłuszany jest niewybrednymi dowcipami jej słuchaczy na temat możliwości umysłowych kobiet, ich „naturalnej” podrzędności i przyrodzonej głupoty.
Obsesyjny antyfeminizm, stanowiący jeden z fundamentów patriarchatu, napiętnowany jest w przedstawieniu na różne sposoby. W jednej z najlepszych scen obserwujemy niedoszłego męża Marii, Kazimierza Żorawskiego, oraz jego rodziców, którzy nie tylko odrzucają skromną guwernantkę jako potencjalną synową, ale też z pokolenia na pokolenie utrwalają wzorce życia rodzinnego z definicji deprecjonujące role kobiet i zamykające je w kręgu prac domowych. Aktorzy inscenizują scenkę „co by było gdyby...” – gdyby Maria jednak wyszła za mąż za Żorawskiego. Po paru latach, niańcząc dzieci, nadal dopraszałaby się u męża wyrażenia zgody na pracę zawodową, choćby nauczycielki na pensji, ale słyszałaby tę samą odpowiedź: że miejsce kobiety jest w domu, a mąż poniósł- by ujmę na honorze, nie potrafiąc utrzymać rodziny. A nieszczęśliwa kobieta śni po nocach o tym, że mogła być kimś, coś osiągnąć i łączyć ambicje zawodowe z życiem rodzinnym. Życiorys Skłodowskiej pod tym względem jest niezwykły, bowiem wiele kobiet – i dawniej, i dzisiaj – musi za karierę naukową płacić życiem osobistym, tymczasem ona nie. Piotr Curie stał się jej prawdziwą miłością, urodziła trzy córki (jedna zmarła wkrótce po porodzie), wychowała Irenę i Ewę na wybitnych ludzi. Co prawda, w spektaklu pojawia się i w tym względzie wątpliwość: czy Maria wystarczająco czule opiekowała się córkami, czy może jednak bardziej kochała dwóch „synków” – rad i polon.
Nieoczywistość ocen, skomplikowanie ludzkich spraw, oglądanie faktów z różnych perspektyw to największa zaleta przedstawienia PAPAHEM-y. Przypomniany zostaje romans Marii (cztery lata po śmierci Piotra Curie) z żonatym mężczyzną, fizykiem, Paulem Langevinem. Brukowce rozpętały wówczas prawdziwe polowanie na czarownice, publikując prywatny list noblistki i wyzywając ją w najbardziej obelżywy sposób. Z całą siłą ujawniły się wówczas seksistowskie postawy wobec kobiet i ksenofobiczne postawy wobec cudzoziemców. Strażnicy moralności najchętniej odebraliby jej za karę wszelkie tytuły i nagrody naukowe. Wcześniej odrzucono jej kandydaturę do Francuskiej Akademii Nauk, składającej się wyłącznie z mężczyzn jeszcze przez następne pół wieku.
O dawne i dzisiejsze rozumienie moralności zahacza też wątek religijny, sformułowany w ironicznym pytaniu „ile jest Maryi w Marii?”. Wiadomo, że już w młodości Skłodowska odwróciła się od Kościoła katolickiego i została ateistką. Ślub z Piotrem odbył się bez obrączek i księdza. Tylko patrzeć, jak dzisiaj ktoś uzna, że jednak Skłodowska nie nadaje się na patronkę polskich szkół i uczelni. Trudno było o tym nie pomyśleć, zważywszy że przedstawienie Skłodowska. Radium Girl pokazywane jest na Scenie Kameralnej Teatru Dramatycznego w Białymstoku w czasie, gdy toczą się absurdalne i krzywdzące kampanie polityczne mające na celu oczernianie Aleksandra Węgierki i usunięcie jego nazwiska jako patrona tegoż teatru.
Trudne pytania zostają też zadane nauce. Co dzieje się z wielkimi odkryciami, gdy trafiają w ręce głupców i bandytów? Multimedialna sekwencja przypomina skandal związany z ogromną liczbą zachorowań wśród kobiet pracujących w fabryce farb z domieszką radu firmy U.S. Radium Corporation (do historii przeszły jako „radowe kobiety” – „radium girls”). Padają pytania o to, czy odkrycia Marii Curie nie otworzyły drogi temu, co po latach wydarzyło się w Hiroszimie, Nagasaki, Czarnobylu? Przypomniana zostaje absurdalna moda na radioaktywne kosmetyki, leki, perfumy i liczne produkty komercyjne panująca na przełomie lat 20. i 30. XX wieku, dopóki nie zorientowano się, jak straszliwe skutki przynosi ich stosowanie. Zarazem mówi się w spektaklu o tym, jak wiele dobrego dała ludzkości możliwość robienia zdjęć rentgenowskich, radioterapia w leczeniu raka oraz ilu żołnierzom w czasie I wojny światowej uratowały życie obwoźne laboratoria diagnostyczne, zorganizowane przez Marię. Wspomina się także o Albercie Noblu, który wynalazł dynamit nie po to, by ludzie nawzajem wysadzali się w powietrze.
Głównym przekaźnikiem treści podejmowanych w przedstawieniu jest słowo. Scenografia i efekty świetlne służą budowaniu klimatów – pojawiają się ekrany rentgenowskie, cyferki skomplikowanych wzorów rzutowane z projektorów, fragmenty filmów, zdjęcia, fosforyzujące dłonie. Aktorzy wymieniają się rolami i każdy na pewien czas „staje się” Skłodowską (także mężczyźni), symbolicznie wkładając na siebie jej długą, czarną sukienkę. Twórcy sugerują tym samym, że każdy może przejrzeć się w historii kobiety naukowca, człowieka, który zrealizował w życiu swoje powołanie, pokonując rozliczne przeszkody społeczne, obyczajowe i polityczne. Warto z żalem zaznaczyć, że jedynym lalkowym aspektem przedstawienia są dwie marionetki kościotrupów osaczających bohaterkę jak wyrzuty sumienia przypominające o ludziach zmarłych na choroby popromienne. Szkoda, że absolwenci lalkarstwa bardziej cenią aktorskie środki wyrazu niż możliwości wyrazowe animantów.
Szaleństwa świata znajdują najlepszy wyraz w stylistyce groteskowej. Temu służą liczne prześmiewcze chwyty, jak choćby układ choreograficzny sceny dotyczącej niedoszłego małżeństwa z Żorawskim, przypominający przesadną gestykę kina niemego. Grotesce służą ironiczne wstawki pokazujące ubrązawianie Marii na użytek szkolnej dziatwy (wierszyki pełne częstochowskich rymów deklamowane podczas akademii ku czci), gadżety popkultury z wizerunkiem Skłodowskiej, balecik „Radium Girls”. Wszystko to pokazuje, co dzieje się z życiorysami wybitnych ludzi, gdy trafiają „pod strzechy”, czyli do współczesnej popkultury.
Aktorzy PAPAHEM-y w kolejnych swoich propozycjach teatralnych pozostają wierni zasadzie, by nie nudząc, mówić o ważnych współczesnych sprawach, a nade wszystko praktykować razem z widzami krytyczne myślenie. Nie poddawać się automatyzmowi ocen, nie dawać sobie niczego wmówić, patrzeć krytycznym, ale i wrażliwym okiem na ludzkie dzieje, dawne i nowe, weryfikować klasykę literacką (Zapolska, Molier, Szekspir, Ionesco, Andersen, Carroll, Lem). Traktują kulturowe dziedzictwo jak ocean tematów do przepracowania, przemyślenia, przenicowania. I słusznie, bo to jest dobra droga do mądrości i skuteczna obrona przed indoktrynacją wszelkiej proweniencji.
Skłodowska. Radium Girl. Scenariusz i reżyseria Agata Biziuk, scenografia Katarzyna Pielużek, muzyka Natasza Topor, projekcje Patryk Bychoski, choreografia Anna Sawicka-Hodun, reżyseria światła Maciej Iwańczyk. Teatr PAPAHEMA. Premiera listopad 2017 na scenie Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku.